Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Indonezja ma prezydenta. Gigantyczny kraj znowu osunie się w autokrację?

Były generał Prabowo Subianto ze swoim kandydatem na wiceprezydenta ogłaszają zwycięstwo w wyborach. Były generał Prabowo Subianto ze swoim kandydatem na wiceprezydenta ogłaszają zwycięstwo w wyborach. Eko Siswono Toyudho / Anadolu / Forum
Wybory w Indonezji wygrał w pierwszej turze Prabowo Subianto, były generał autorytarnego reżimu. Jego zastępcą będzie syn obecnie urzędującego prezydenta, co zwiastuje napięcia. Nowa ekipa może przyspieszyć demontaż demokratycznych instytucji.

Licząca 275 mln mieszkańców Indonezja to czwarty pod względem populacji kraj na świecie (po Indiach, Chinach i USA) i państwo z największą liczbą wyznawców islamu. Dawna holenderska kolonia rozsiana jest na 17 tys. wysp w południowo-wschodniej Azji. W środowych wyborach prezydenckich – według danych z exit polls – były generał Prabowo Subianto i kandydat na wiceprezydenta Gibrana Rakabumi Raki (syn urzędującego prezydenta Joko Widodo) zdobyli ok. 57 proc. głosów, co oznacza przygniatającą wygraną. W Indonezji, podobnie jak w USA, kandydaci startują w parach.

W wyborach udział wzięło 83 proc. spośród prawie 205 mln uprawnionych do głosowania. Po raz pierwszy kluczową grupą byli młodzi – 52 proc. wyborców (107 mln osób) ma poniżej 40 lat. Paradoksalnie to oni dali zwycięstwo 72-letniemu Subianto, emerytowanemu generałowi, który dowodził oddziałami odpowiedzialnymi za łamanie praw człowieka i zabójstwa przeciwników dyktatury.

Za jego zwycięstwem stoi przede wszystkim Joko Widodo, najpopularniejszy tutaj polityk w XXI w., który dziesięć lat temu był w oczach Zachodu nadzieją dla indonezyjskiej demokracji. On sam nie mógł już kandydować na trzecią kadencję, ale jego pomysł na modernizację kraju może utorować powrót do autorytaryzmu. Kluczowy będzie kruchy sojusz pomiędzy nim a zwycięskim Subianto, jego dawnym rywalem.

Czytaj też: Prawdziwa cena węgla z Indonezji

Self-made man po indonezyjsku

Widodo prowadził firmę, która wyspecjalizowała się w eksporcie mebli z drewna tekowego do Europy. Jeden z francuskich klientów zaczął go nazywać „Jokowi”, przydomek przyjął się i jest powszechnie używany. W 2002 r. został przewodniczącym stowarzyszenia producentów mebli w swoim rodzinnym mieście – Surakarcie w prowincji Jawa Środkowa.

Po upadku reżimu autorytarnego dyktatora Suharto (rządził od 1967 do 1998 r.) w 2005 odbyły się pierwsze wolne wybory lokalne. Widodo wystartował i został burmistrzem Surakarty. Wprowadzał zmiany na wzór miast europejskich, do których podróżował jako przedsiębiorca. Zaczął od rewitalizacji zaniedbanych części, ułatwień dla pieszych, poprawy jakości transportu publicznego i wzmocnienia ochrony terenów zielonych. Uruchomił miejski program ubezpieczeń zdrowotnych, zaczął też poprawiać usługi edukacyjne.

Jako włodarz szybko zdobył bardzo dużą popularność i stał się fenomenem. Był pierwszym indonezyjskim politykiem nowego typu – dobrze czuł się wśród wyborców, potrafił z nimi rozmawiać i nie był wobec nich arogancki, co było częstą cechą liderów wywodzących się z czasów autorytaryzmu. Zabronił też członkom swojej rodziny brać udziału w miejskich przetargach, co zbudowało wizerunek polityka walczącego z korupcją i nepotyzmem – indonezyjską plagą.

W 2010 r. w wyborach na burmistrza Surakarty zdobył już 90 proc. głosów. W 2012 wystartował w wyborach na gubernatora Dżakarty. Ale dla Widodo był to jedynie przystanek w drodze do prezydentury. W 2014 r. zmierzył się z... Prabowo Subianto, który jest dzieckiem autorytarnego reżimu Suharto i gdyby mógł, to przynajmniej częściowo by do tamtych czasów powrócił.

Czytaj też: Indonezja karze śmiercią za przemyt narkotyków

Generał z parciem na władzę

Za poprzedniego reżimu Subianto służył w siłach specjalnych KOPASSUS, wykorzystywanych m.in. do tłumienia ruchów separatystycznych. Jako dowódca oddziałów, które są odpowiedzialne za łamanie praw człowieka, uczestniczył w misji w Timorze Wschodnim i Papui. W marcu 1998 r. został nominowany przez Suharto na dowódcę rezerw strategicznych KOSTRAD. Odpowiadał za porwania i tortury protestujących przeciwko dyktaturze, za co został zwolniony ze służby zaraz po upadku reżimu w 1998.

Były generał przeszedł do biznesu, kupił od powiązanego z reżimem oligarchy Nusantara Group, do której należy 27 firm zajmujących się m.in. wydobyciem surowców energetycznych. Marzył jednak o władzy – w 2009 r. wystartował w wyborach prezydenckich jako kandydat na zastępcę Megawati Sukarnoputri, córki pierwszego prezydenta Indonezji, Sukarno. Para przegrała.

Subianto wystartował ponownie w 2014 r. i zmierzył się z Widodo. Były generał prowadził negatywną kampanię, przedstawiał rywala jako marionetkę obcych interesów, podawał w wątpliwość jego pochodzenie etniczne i wyznanie. Ich rywalizacja była opisywana przez zachodnią prasę jako starcie dobra i zła – polityka nowej ery i młodej indonezyjskiej demokracji i przedstawiciela reżimu, który za wszelką cenę chce odzyskać władzę.

Wygrał Widodo i jego kadencja okazała się wielkim sukcesem: udało się utrzymać wzrost gospodarczy na poziomie 5 proc. rocznie, zmniejszyły się subsydia na paliwo, co uwolniło środki na inwestycje. Prezydent zaczął swój projekt modernizacji. Budował infrastrukturę transportową, kończąc pierwszy w kraju projekt kolei dużych prędkości (między Dżakartą i Bandungiem), niezliczone lotniska, porty i płatne drogi.

Projektom towarzyszyły reformy zwiększające wsparcie socjalne – programy dotowania ryżu dla najuboższych rodzin, inwestycje w edukację i ochronę zdrowia. W 2019 r. Widodo ponownie wygrał. Po porażce sztab Subianto bezpodstawnie zakwestionował wyniki, co doprowadziło do krótkotrwałych zamieszek. Mimo to Widodo nominował Subianto na ministra obrony narodowej w swoim rządzie.

Ten ruch wynika z pragmatyzmu i konstrukcji systemu politycznego. Niski próg wyborczy (4 proc.) i proporcjonalna ordynacja sprawiają, że skład parlamentu jest dość rozdrobniony – prezydent buduje zatem wielopartyjne koalicje i odgrywa rolę arbitra. Jego pozycja jest tym silniejsza, im więcej partii tworzy rządową koalicję (w kończącej się kadencji koalicję tworzą cztery piąte składu parlamentu).

Czytaj też: Indonezja i Malezja bronią prawa do dewastacji dżungli

Zachować dziedzictwo, zbudować dynastię

Za rządów Suharto kraj wyszedł ze skrajnego ubóstwa, ale gdy Indonezyjczykom po kryzysie azjatyckim lat 90. w oczy zajrzało widmo powrotu biedy, odrzucili generała. Widodo zaproponował kolejny poziom rozwoju. Jego celem było połączenie – zarówno symboliczne, jak i realne – rozległego kraju, wzmocnienie lokalnych holdingów przemysłowych i technologiczna modernizacja. Jednocześnie to wizja rodzimej nowoczesności, na kontrze do Zachodu i z dystansem do Chin.

Symbolem i najważniejszym projektem jest budowa nowego miasta na Borneo, w – jak to ujął dotychczasowy prezydent – „geograficznym centrum kraju”. Nusantara (indon. archipelag) ma być nową stolicą, a inauguracja ma mieć miejsce w 79. rocznicę uzyskania niepodległości 17 sierpnia 2024 r. Widodo, gdyby mógł, wystartowałby na trzecią kadencję, a dzięki bardzo dużej popularności – ponad 80 proc. w sondażach – Indonezyjczycy ponownie by go wybrali. Próbował zresztą wydłużyć drugą kadencję o dwa lata, powołując się na pandemię.

Gdy to się nie udało, uciekł się do innego rozwiązania – postanowił utworzyć polityczną dynastię. Synowie Widodo są za młodzi, by startować na prezydenta, ale w październiku 2023 r. sąd konstytucyjny orzekł, że wakil – kandydat na wiceprezydenta może mieć mniej niż wymagane 40 lat. Wyrok wzbudził szeroki opór środowisk przywiązanych do praworządności, tym bardziej że przewodniczącym składu orzekającego był nominowany przez Widodo Anwar Usman, zięć prezydenta.

Kilka dni później Subianto ogłosił, że najstarszy syn prezydenta Gibran Rakabumi Raka (rocznik 1987) będzie jego wakilem, co zostało powszechnie odebrane jako opowiedzenie się Widodo po stronie dawnego rywala. Sam Gibran zdobył już wcześniej rozpoznawalność jako burmistrz Surakarty, którym został dzięki wsparciu ojca w wyborach lokalnych. Widodo liczy, że dzięki synowi uda mu się zachować polityczne wpływy. Prezydent ma obsesję na punkcie budowy i zachowania dziedzictwa, a niektóre demokratyczne procedury i instytucje są dla niego przeszkodami w modernizacji kraju. Zainstalowanie syna na stanowisku wiceprezydenta to tylko czubek góry lodowej.

Subianto przejmie kontrolę?

Gdy Gibran dołączył do Prabowo, poparcie dla duetu wystrzeliło o ponad 20 pkt proc. i pod koniec stycznia zaczęło się zbliżać do 50 proc. Rozpoczęła się też kampania ocieplająca wizerunek znanego z wybuchowego charakteru i agresywnych zachowań generała. Subianto tańczył na wiecach, filmiki z jego występów zalały media społecznościowe, podobnie jak stylizowane na animowane maskotki podobizny Prabowo i Gibrana. Sam Gibran jest popularny wśród milenialsów i młodszych pokoleń, które nie pamiętają czasów autorytarnego reżimu Suharto i często nie zdają sobie sprawy, jaką wówczas rolę odgrywał gen. Subianto.

Zaprzysiężenie nowego prezydenta będzie miało miejsce dopiero w październiku. Zwycięstwo Prabowo i Gibrana już w pierwszej turze da dotychczasowemu prezydentowi czas na kontynuację rozpoczętych projektów rozwojowych i zabetonowanie wpływów w rozproszonej administracji i instytucjach państwa. W październiku ta dynamika się odwróci – wiceprezydent nie ma bowiem żadnych istotnych prerogatyw. Gibran zaraz po zaprzysiężeniu straci więc siłę i znaczenie, a wszystkie instytucje przejdą pod kontrolę nieobliczalnego i dążącego do centralizacji władzy generała.

Jeśli Subianto powróci do praktyk, które sam egzekwował za czasów gen. Suharto, czyli tłumienia protestów za pomocą represji, to Indonezja wkroczy w spiralę, która przyniesie jakąś wersję autorytaryzmu – z ograniczoną wolnością słowa, tłamszeniem mediów i krytyków rządu, ze zwiększeniem roli rządu centralnego, wycofaniem się z bezpośrednich wyborów regionalnych lub lokalnych oraz zamknięciem władzy na dopływ nowych polityków. Może to doprowadzić do protestów licznych mniejszości i powrotu do niespokojnych lat 90. i 2000., gdy stabilność kraju stała pod znakiem zapytania.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną