Głosowanie w tzw. superwtorek praktycznie rozstrzygnęło, że kandydatem Partii Republikańskiej (GOP) do Białego Domu będzie Donald Trump. Zgodnie z przewidywaniami zdecydowanie pokonał jedyną rywalkę: byłą ambasador w ONZ Nikki Haley. W większości stanów zdobył dwa lub trzy razy więcej głosów, w Teksasie nawet cztery razy więcej. Haley nieznacznie wygrała tylko w Vermont, małym i zdominowanym przez lewicę stanie północno-wschodniego wybrzeża, i właśnie wycofała się z wyścigu.
Prawybory demokratyczne wygrał bez trudu, co także nie było niespodzianką, prezydent Joe Biden. Ma tylko marginalnych, właściwie symbolicznych konkurentów, jak autorka poradników „jak żyć” Marion Williamson. Jego nominacja jest więc de facto czystą formalnością.
W superwtorek zwycięzca bierze wszystko
„Superwtorek” to dzień, w którym prawybory w obu partiach odbywają się w aż 16 stanach, największej ich liczbie jednego dnia. Kandydaci rywalizują o delegatów na partyjne konwencje przedwyborcze obu stronnictw, przydzielanych wygranym w poszczególnych stanach na zasadzie proporcjonalnej albo wedle reguły „zwycięzca bierze wszystko”. Trump zdobył w dotychczasowych prawyborach, łącznie z superwtorkiem, ok. 900 delegatów. Do uzyskania nominacji w GOP potrzeba minimum 1215.
Po wtorkowych prawyborach Trump wygłosił na Florydzie triumfujące przemówienie i wychwalał swoje domniemane sukcesy, kiedy był prezydentem w latach 2017–21.