Kate dodała, że czuje się dobrze i otrzymuje wsparcie od najbliższej rodziny. Ani ona, ani Pałac Buckingham nie podają szczegółów na temat choroby. Wiadomo tylko, że diagnoza nadeszła po styczniowym zabiegu – księżna mówi o „wielkim szoku”. Od grudnia nie pokazuje się publicznie, bo takie były zalecenia lekarzy. BBC informuje, że William i Kate nie wezmą udziału w obchodach Wielkanocy z resztą królewskiej rodziny.
A message from Catherine, The Princess of Wales pic.twitter.com/5LQT1qGarK
— The Prince and Princess of Wales (@KensingtonRoyal) March 22, 2024
Diana, Harry, William i Kate
Oświadczenie księżnej ucina plotki i spekulacje na temat tego, co działo się z Kate przez ostatnie cztery miesiące.
Brytyjskie bulwarówki kochają pisać o Windsorach, a oni chcąc nie chcąc dostarczają treści bardzo wdzięcznych dla plotkarskiej prasy. W latach 90. ulubioną bohaterką tabloidów była księżna Diana. Potem jej syn Harry wziął ślub z Meghan Markle, wspólnie wyrzekli się monarszych obowiązków i wyjechali za ocean. W międzyczasie Harry wytoczył proces wydawcy „Daily Mail” za włamanie do jego telefonu i podsłuchiwanie rozmów. Skonfliktował się też z Williamem, co opisał w autobiografii, która sama miała poziom bulwarówki.
Dodajmy bliskie związki księcia Andrzeja z amerykańskim finansistą i przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem. Nowotwór Karola III. Wreszcie tajemnicze zniknięcie Kate Middleton. Absolutna żyła złota dla prasy, zwłaszcza że Brytyjczycy wciąż żywo interesują się royalsami. W ubiegłym roku 62 proc. badanych w sondażu YouGov stwierdziło, że monarchię na Wyspach należy zachować.
Czytaj też: Do czego współcześnie służą monarchie
„To na pewno nie jest Kate”
Akurat Kate i William latami nie budzili kontrowersji. Przeciwnie, byli tą dobrą, pozytywną twarzą królewskiej rodziny i ocieplali jej wizerunek. W badaniach książę Walii i jego żona wypadają najlepiej (odpowiednio 62 i 61 proc. pozytywnych ocen w styczniu 2024 r. w sondażu Ipsos). Chwilowa nieobecność Kate jednak wystarczyła, by wybuchła histeria na temat jej „prawdziwych losów”, tworząca żyzny grunt dla rozmaitych teorii spiskowych.
Pierwsza z nich zakłada, że księżna tak naprawdę nie żyje, a opinia publiczna jest po prostu okłamywana. Styczniowa operacja miała się nie udać, zresztą według kolejnej teorii zabieg nie został nawet wykonany w Wielkiej Brytanii. Internauci twierdzą, że Windsorowie, tak jak inne europejskie rodziny królewskie, korzystają z usług tajnej kliniki umieszczonej gdzieś na kontynencie, zapewne w zamku lub jakimś arystokratycznym dworze. Wprawdzie kilka dni temu dziennik „The Sun” opublikował nagranie wideo, na którym widać Kate i Williama robiących zakupy w sklepie nieopodal ich posiadłości w Windsorze. Ale milionów internautów to nie przekonało. Pod nagraniem, opublikowanym przez większość brytyjskich redakcji, mnożą się komentarze, że kobieta w filmie „to na pewno nie jest Kate”, tylko dublerka.
Mówiło się też o złym stanie zdrowia, ale podstawą tej plotki był rzekomy wyciek z BBC Events, sekcji odpowiedzialnej za transmitowanie ważnych wydarzeń z życia rodziny królewskiej. Na „informacje” z redakcji powołały się Lauren i Chan, amerykańskie influencerki, które 16 marca opublikowały na TikToku wideo poświęcone nieobecności Kate. Zasugerowały, że BBC Events „otrzymało z Pałacu Buckingham instrukcje, aby przygotować się w najbliższych tygodniach na ważne wydarzenie związane z rodziną królewską”. Stacja nigdy tego nie potwierdziła, ale spirala teorii zaczęła nakręcać się sama.
Czytaj też: „Nie jesteśmy rodziną, lecz firmą”. Wartą miliardy funtów
„Wszyscy wiedzą o romansie”
A może rozwód? To kolejna popularna teoria, i to sięgająca 2019 r. To wtedy Kate miała rzekomo odciąć się od Rose Hanbury, znanej również jako markiza Cholmondeley. 40-letnia była modelka wraz z mężem, 63-letnim Davidem Rocksavage’em, należeli do najbliższego grona książęcej pary, mieszkają zresztą niedaleko jej posiadłości w Windsorze.
Ponad cztery lata temu „The Sun” pisał o romansie Williama z Rose. Dzisiaj ta teoria nabiera rozpędu, bo pojawiły się spekulacje, że książę ma z nią nieślubne dziecko. Co prawda obie pary zaprzeczyły i grożą wydawcom pozwami, ale internet huczy od plotek. Analizowane jest wszystko: od roli Cholmondeleyów podczas koronacji Karola III po częstotliwość spotkań, szczegóły zdjęć itd. Temperaturę podgrzał jeszcze felietonista „The Times” Giles Coren, który napisał na Twitterze, że „wszyscy wiedzą o romansie”, nie sprecyzował jednak, kogo ten romans miałby dotyczyć. A wpis niedługo potem skasował.
Kate sama sobie zaszkodziła, publikując 10 marca zdjęcie z trójką dzieci i poddając je korektom szybko wyłapanym przez internet. Zmiany dotyczyły mało istotnych szczegółów, ale bulwersujący był sam fakt przekazania agencjom fotografii, która nie była autentyczna. Serwisy wycofały ją zresztą z obiegu, a Kate potwierdziła, że bawiła się w edycję.
Czytaj też: Palec w gardło. Diana Spencer pierwsza głośno mówiła o depresji i bulimii
Tacy wyjątkowi royalsi
W ostatnich tygodniach styczność z treściami na temat księżnej i jej tajemniczego zniknięcia miało prawie pół miliarda internautów na całym świecie. Według cytowanych przez „Guardiana” danych firmy BrandMentions zajmującej się mierzeniem ruchu w sieci 80 proc. wpisów opatrzonych hasztagami #whereiskate, #katebodydouble i #katemiddleton pochodzi z Instagrama, drugi pod względem popularności jest TikTok (5 proc.). Komentarze idą w tysiące, udostępnienia – w miliony. Afera ma zasięg prawdziwie globalny, bo udostępniają ją media w Indiach czy na Dominikanie.
Z całej tej internetowo-brukowej telenoweli płyną ważne wnioski. Pokazuje ona, że opinia publiczna ma wciąż ogromny apetyt na skandale z życia gwiazd. A im bardziej są one niedostępne, tym lepiej i popyt większy. W czasach gdy „zwykli” celebryci sami publikują w sieci praktycznie każdy szczegół swojej codzienności, royalsi stają się dostarczycielami treści luksusowych, także dla influencerów czy bulwarówek. Więc nawet pod takim kątem wciąż są wyjątkowi.