Świat

Ruszył proces kryminalny Donalda Trumpa. Pierwszy taki w dziejach USA

Donald Trump stanął przed sądem w Nowym Jorku, 15 kwietnia 2024 r. Donald Trump stanął przed sądem w Nowym Jorku, 15 kwietnia 2024 r. Michael Nagle / AFP / East News
Donaldowi Trumpowi postawiono 34 zarzuty i w razie uznania go winnym grożą mu za to cztery lata więzienia. Proces może zakończyć się przed wyborami, więc powstaje pytanie, czy jego rozstrzygnięcie wpłynie na wyniki.

Przed sądem w Nowym Jorku rozpoczął się w poniedziałek proces Donalda Trumpa oskarżonego o fałszowanie dokumentów biznesowych w celu ukrycia wypłat dla dwóch kobiet, aby nie ujawniały, że uprawiały z nim seks. Po raz pierwszy w historii USA były prezydent odpowiada pod kryminalnymi zarzutami. W poniedziałek rano Trump w eskorcie osobistej ochrony przyjechał na Manhattan. Powitały go owacje fanów, zmieszane z okrzykami przeciwników wznoszących transparenty i banery z napisami „Wszyscy są równi wobec prawa”. Proces zaczął się od selekcji ławy przysięgłych.

Donald Trump: one kłamią

Byłemu prezydentowi postawiono w sumie 34 zarzuty i w razie uznania go winnym grożą mu cztery lata więzienia. Według aktu oskarżenia w październiku 2016 r., na miesiąc przed wyborami, Trump zlecił adwokatowi Michaelowi Cohenowi wypłatę 130 tys. dol. pornoaktorce znanej jako Stormy Daniels (właśc. Stephanie Clifford), aby nie ujawniła, że dziesięć lat wcześniej miała z nim intymną schadzkę. Cohen miał także przekazać 150 tys. dol. modelce „Playboya” Karen McDougal jako „okup za milczenie” w sprawie ich stosunku. Żonaty Trump twierdzi, że kobiety kłamią.

Pieniądze wypłacane im przez Cohena, dodatkowo wynagrodzonego za tę usługę, pochodziły z funduszy korporacji nieruchomościowej Trumpa i zostały zaksięgowane jako jego honoraria i inne wydatki prawne. Cohen przyznał się do udziału w fałszerstwie dokumentów i został skazany w osobnym procesie na trzy lata więzienia. Po odbyciu części kary został surowym krytykiem byłego szefa. Będzie na rozprawie świadkiem koronnym.

Trump miał tego nie komentować

Oskarżenie nie jest wolne od kontrowersji. Manipulacje dokumentami biznesowymi to w stanie Nowy Jork wykroczenie, nie przestępstwo. Prokurator Alvin Bragg twierdzi jednak, że fałszerstwo miało na celu ukrycie złamania prawa o finansowaniu kampanii wyborczych, co byłoby już zarzutem kryminalnym. Jego zdaniem okup za milczenie Daniels i McDougal miał bowiem ukryć fakt nieetycznego zachowania Trumpa kilka tygodni przed wyborami w listopadzie 2016 r., co w świetle prawa federalnego kwalifikuje się jako nielegalne manipulacje w celu wygrania. Niektórzy prawnicy – głównie, choć nie tylko, politycznie bliscy prawicy – uważają takie ujęcie sprawy w akcie oskarżenia za nieco naciągane. Tak w każdym razie ocenia proces Trumpa jego obóz polityczny.

Adwokaci będą poza tym podważać wiarygodność kluczowych świadków, przede wszystkim Cohena jako skazanego prawomocnym wyrokiem przestępcy i kłamcy (został osądzony m.in. za wprowadzanie śledczych w błąd). Sam Trump od dawna twierdzi, że nie zrobił nic złego i zarzuty pod jego adresem są elementem nagonki, aby utrudnić mu wygranie tegorocznych wyborów. Alvina Bragga oskarża, że jest marionetką Partii Demokratycznej i Bidena. Jego obfitujące w personalne wyzwiska tyrady przeciw prokuratorowi skłoniły prowadzącego sprawę sędziego Juana Merchana do wydania mu tzw. gag order, czyli zakazu publicznego wypowiadania się na temat procesu. Trump go złamał, na co prokurator zareagował wnioskiem o ukaranie go grzywną 3 tys. dol.

Czytaj też: Trump usłyszał zarzuty. Wyląduje w więzieniu?

Przysięgli do przepytania

Selekcja 12-osobowej ławy przysięgłych, od której zaczął się proces, może potrwać nawet dwa tygodnie. 5 tys. kandydatów, do których zwyczajowo wysłano wezwania – udział w „jury” jest obowiązkiem każdego obywatela USA – to mieszkańcy Manhattanu, gdzie 90 proc. populacji to wyborcy Partii Demokratycznej, zdecydowani wrogowie Trumpa. Adwokaci domagali się przeniesienia procesu, ale nie uzyskali zgody. Ze względu na polityczną delikatność sprawy i fakt, że Trump, inaczej niż w wypadku typowej rozprawy, jest doskonale znany wszystkim Amerykanom, sąd na Manhattanie zarządził szczególnie skrupulatną procedurę wyboru ławników, żeby sądzili „sprawiedliwie i bezstronnie”. Kandydatom będą zadawane liczne pytania: obok zwyczajowych, o parametry demograficzne (płeć, rodzina itd.), także o to, z jakich mediów czerpią wiadomości o świecie, jak często śledzą wiadomości o Trumpie, czy bywali na jego wiecach i czytali jego książkę („Art of the Deal”) albo książkę Cohena. Nie będą pytani tylko o to, na kogo głosowali.

Przewiduje się, że proces potrwa mniej więcej do Memorial Day, czyli święta pamięci narodowej pod koniec maja. Wynik nie jest przesądzony – kontrowersje z zarzutami mogą sprawić, że Trump zostanie uniewinniony, a jeśli nawet sąd uzna go za winnego, wyrok skazujący może zostać uchylony w apelacji.

Polityczne reperkusje rozprawy trudno na razie ocenić jednoznacznie. Konserwatywne media w USA, jak dziennik „Wall Street Journal”, twierdzą, że oskarżenie z naciąganymi zarzutami pomoże Trumpowi, bo uwiarygodni narrację prawicy, że jest ofiarą „polowania na czarownice”.

Czytaj też: Nowe zarzuty dla Trumpa. Skończy jak Al Capone?

Jeśli Trump wygra, ukręci sprawom łeb

Niektóre badania opinii publicznej sugerowały, że w razie uznania Trumpa winnym w którejś ze spraw karnych część jego zwolenników może odmówić mu poparcia. Według najnowszego sondażu Reutera/Ipsos jedna czwarta jego wyborców deklaruje, że nie będzie na niego głosować, jeśli zostanie skazany na więzienie. Według innego sondażu tego samego ośrodka badawczego, gdyby wybory odbyły się dziś, Trump przegrałby z Bidenem 41 do 37 proc. W marcu różnica była mniejsza – 39 do 38 proc. – też na korzyść urzędującego prezydenta. Trudno jednak ocenić, czy zmiana ma związek z rozprawą w Nowym Jorku.

Sprawa na Manhattanie jest jednym z czterech procesów karnych Trumpa, ale najpewniej jedynym, który zakończy się przed listopadowymi wyborami. Były prezydent ma jeszcze stanąć przed sądem z oskarżenia federalnego o próbę nielegalnego pozostania u władzy mimo przegranych wyborów poprzez podżeganie fanów do szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021. Podobny zarzut – o wywieranie nacisku na władze Georgii, by sfałszowały wyniki w tym stanie – widnieje w akcie oskarżenia przedstawionym mu przez prokuraturę stanową. Trump jest też oskarżony przez federalną prokuraturę na Florydzie o bezprawne zabranie z Białego Domu tajnych dokumentów po odejściu z urzędu i przechowywanie ich w prywatnej rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.

Procesy we wszystkich tych trzech sprawach miały się rozpocząć wiosną, ale przeniesiono je po interwencji adwokatów Trumpa. Udaje się im przeciągać procedurę przez niezliczone wnioski i apelacje, w tym do Sądu Najwyższego, zdominowanego przez konserwatywnych sędziów (trzech Trump sam nominował). Jeżeli procesy nie zakończą się przed wyborami, a Trump je wygra, najpewniej doprowadzi do umorzenia oskarżeń.

Nietrudno zgadnąć, że polityczna waga rozpoczętego procesu w Nowym Jorku nie da się porównać ze wspomnianymi trzema sprawami, którym Trump po zwycięskich wyborach, mówiąc przysłowiowo, ukręci łeb.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną