Dlaczego Sunak to zrobił? Wybory w Wielkiej Brytanii już 4 lipca. Torysom grozi klęska
Przedwyborcze symulacje jednoznacznie wskazują, że Partia Konserwatywna nie bardzo ma skąd czerpać nadzieje. Agregowane wyniki sondaży dają dziś laburzystom 44 proc. poparcia – torysom 23 proc. Ponieważ jednak w wyborach do Westminsteru obowiązują jednomandatowe okręgi wyborcze bez minimalnego progu zwycięstwa (wygrywa po prostu kandydat z najwyższym odsetkiem głosów), porażka w lipcowym starciu będzie jeszcze dotkliwsza, niż sugerowałby ogólnokrajowy rozkład preferencji partyjnych. Według organizacji Electoral Calculus gdyby głosowanie odbyło się dzisiaj, Partia Pracy zgarnęłaby aż 479 mandatów w 650-osobowej Izbie Gmin. Torysom przypadłyby 92 miejsca – aż 184 mniej niż obecnie.
Czytaj też: Rishi Sunak. Jak syn Indii został premierem Wielkiej Brytanii
Sunak na celowniku
Na tym nie koniec problemów. Już w bieżącej kadencji partię opuszczają raz po raz kolejni politycy, rozczarowani przywództwem Sunaka i postępującym marazmem. Energia w szeregach torysów coraz częściej zużywana jest na walki frakcyjne i utrzymanie względnej jedności, a nie rządzenie państwem. Na początku maja na dość brawurowy ruch zdecydowała się Natalie Elphicke, posłanka z południowego okręgu Dover, która przeszła z Partii Konserwatywnej do laburzystów. Tłumaczyła, że jej macierzyste ugrupowanie „jest chore od środka i niezdolne spełnić własnych obietnic wyborczych”, za to Partia Pracy jest teraz lepszym projektem politycznym, bo „w przeciwieństwie do torysów patrzy w przyszłość”. Ten transfer jest o tyle ciekawy – i należy go odczytywać jako osobisty policzek dla Sunaka – że okręg posłanki Elphicke to teren newralgiczny z punktu widzenia polityki migracyjnej.