Społeczeństwami rządzą emocje. Tę lekcję odrobiły prawicowe ruchy populistyczne przejmujące władzę w wielu miejscach demokratycznego świata. Umiejętnie je rozbudzają i eskalują, bazując na podstawowych fundamentach ludzkiej psychiki. Ich ulubionym jest tradycyjnie fundament świętości i upodlenia. Praktycznie zawsze świętością jest tu naród i jego niezależność, którą brukają imigranci mający doprowadzić do zniszczenia kraju. To wspólny mianownik łączący Orbána, Kaczyńskiego, Farage'a i Trumpa. A narracja ta działała wszędzie – nawet tam, gdzie imigrantów praktycznie nie widać, jak choćby w Polsce.
Kim są i czego chcą liderzy populistów w Europie?
Ruchy populistyczne nie gardzą też fundamentem autorytetu i buntu. Pomimo że ich przedstawiciele sami są w polityce od dekad lub zaliczają się do finansowej elity, budują poparcie na potrzebie buntu wobec elity: czy to „waszyngtońskie bagno”, lokalne elity polityczne i społeczne, czy też eurokraci. Ich następny ulubiony fundament to lojalność i zdrada – przeciwnicy są tu przedstawiani najczęściej jako pachołki obcych potęg. Nie da się jednak ukryć, że ten fundament przechodzi w ręce opozycji wskazującej na powiązania populistów – najczęściej z Rosją.
Czytaj także: Nowa żelazna kurtyna. Populizm wschodni i zachodni
Trolle dla prawicowych populistów
Nie da się bowiem zaprzeczyć, że rosyjskie trolle internetowe w ostatniej rundzie wyborów wspierały prawicowych populistów (a wiemy, że w niektórych przypadkach pomoc szła o wiele dalej – co wykazuje na przykład komisja Muellera w USA). Czy zatem populiści to Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji? Wykluczyć tego nie sposób, ale być może stanowią tylko narzędzie do osiągnięcia przez Moskwę zupełnie innych celów.
Czytaj także: Spowiedź rosyjskich trolli w „New York Timesie”: Pracowaliśmy jak roboty
Utracona potęga Rosji
Rosja to kraj trapiony wieloma problemami, jednocześnie od czasu rozpadu ZSRR opłakujący utratę swej potęgi i marzący o odzyskaniu choć jej namiastek. Tymczasem sytuacja w tym kraju jest bardzo trudna przynajmniej na dwóch poziomach. Po pierwsze, transformacja z gospodarki socjalistycznej w oligarchiczną okazała się katastrofą. Jak wielka to katastrofa, najłatwiej dostrzec na przykładzie Ukrainy, która szła bliźniaczą ścieżką. Rosja nie wygląda tak fatalnie tylko dzięki zasobom surowców naturalnych, którymi finansuje społeczny spokój i marionetkowe rządy wasali. Jednak spadki cen ropy to uniwersalna oznaka nadchodzącego kryzysu w Rosji. Zresztą surowce naturalne to jak zwykle mieszane błogosławieństwo, bo rozleniwia, przez co Rosja znalazła się w sytuacji, w której nie jest nawet w stanie wyżywić swoich obywateli – mimo gigantycznych areałów. Drugi zaś powód ma naturę demograficznej zapaści pogłębianej problemem alkoholowym, epidemią AIDS oraz depresji. Perspektywy zaś nie wyglądają różowo – Rosja jest skazana na obniżanie swojej pozycji międzynarodowej.
Czytaj także: Ukryci za (prawicowym) portalem
Podkopać innych, pozostać mocarstwem
Niezbędne reformy mogące odwrócić ten trend w samej Rosji są właściwie niemożliwe do przeprowadzenia, gdyż uderzałyby bezpośrednio w interesy rządzącej kleptokracji. Jednak utrzymanie mocarstwowej narracji jest obok zapewnienia minimum socjalnego warunkiem jej popularności. Dlatego jedyną alternatywą jest intensywne podkopywanie pozycji innych aktorów na scenie międzynarodowej. Nadzwyczaj użytecznym narzędziem okazał się internet, gdzie farmy rosyjskich trolli wpływały na opinię publiczną – zwłaszcza przed ważnymi wyborami. Rosja wspierała zwykle ruchy marginalne w celu podkopania pozycji istniejących elit. Efekty zaś były porażające: nagle okazywało się, że postaci niemające szans na zwycięstwo wygrywały z faworytami. Tak wygrał Donald Trump, Andrzej Duda i zwolennicy brexitu.
Czy to był cel działania rosyjskich trolli? Wydaje się, że nie oczekiwano aż tak daleko posuniętych skutków. Liczono na pewno na rozbudzenie tendencji izolacjonistycznych i wprowadzenie napięć wśród tradycyjnych sojuszników, osłabienie instytucji UE. Jednak doprowadzenie do rozpadu UE, kwestionowanie roli NATO przez prezydenta USA chyba przekraczało założone efekty programu. A może to dopiero początek rosyjskiego planu?
Czytaj także: Rosjanie oskarżeni o ingerowanie w wybory w USA. Co konkretnie robili?
Trolle w debacie na temat szczepionek
Takie wnioski płyną pośrednio z wyników badań opublikowanego w „American Journal of Public Health” artykułu „Weaponized Health Communication: Twitter Bots and Russian Trolls Amplify the Vaccine Debate”, autorstwa Davida Broniatowskiego et al. Zespół analizował aktywność rosyjskich trolli w zakresie debat o szczepionkach. Pierwszym zaskoczeniem jest to, że rosyjskie trolle w ogóle się w takich kwestiach udzielają – w końcu nie jest to z punktu widzenia Rosji temat politycznie użyteczny. Trudno uwierzyć, że Rosjanie liczą, że trolle masowo przekonają matki do nieszczepienia dzieci, co przełoży się na masowe epidemie, które uderzą demograficznie w państwa Zachodu. Szczególnie że rosyjskie trolle nie wypowiadają się jedynie po stronie antyszczepionkowców – równie często obowiązkowych szczepień bronią. O co więc chodzi?
Rosyjska gra na destabilizację
Wygląda na to, że grę na emocjach Rosjanie opanowali jeszcze lepiej niż prawicowi populiści. I o ile ci pierwsi wykorzystali ją, grając po jednej stronie debaty w celu zdobycia władzy, o tyle Rosjanom chodziło o coś zgoła innego – podniesienie temperatury społecznego sporu, podważenie utartych konsensusów. Markowanie debaty po obu stronach sporu nie tylko angażowało już zainteresowanych, ale przede wszystkim zachęcało do opowiedzenia się po jednej ze stron przez wcześniej obojętnych. Innymi słowy, Rosji zależy na podziałach społecznych, a w dłuższej perspektywie – destabilizacji społeczeństw Zachodu. To, że destabilizacja przyniosła dodatkowo władzę siłom sprzyjającym rosyjskim interesom, wydaje się tylko dodatkową korzyścią. Przemawia za tym fakt, że rosyjskie boty nie zakończyły swojej działalności i penetrują kolejne tematy budzące społeczne emocje.
Czytaj także: Rosyjskie fabryki trolli. Zalewają internet prokremlowskim przekazem, ale popełniają również błędy
Czego się zatem możemy spodziewać? Najwyraźniej rozdmuchiwania każdej debaty, która może się okazać kontrowersyjna: tak po stronie konserwatywnej, jak liberalnej. Celem bowiem wydaje się nie zwycięstwo konkretnej siły politycznej, ale destabilizacja. Ta zaś wymusza większe zaangażowanie w sprawy wewnętrzne kosztem spraw międzynarodowych. Co z kolei pozostawi Rosji wolne pole do prób odbudowania swojej mocarstwowości.
Czytaj także: Dlaczego coraz częściej dajemy się uwieść populizmowi. Pięć lekcji
Artykuł ukazuje się w ramach cyklu #DemocraCE Visegrad Insight prowadzonego przez Fundację Res Publica we współpracy z National Endowment for Democracy (NED) i redakcjami wiodących gazet w Europie Środkowej. Więcej: http://visegradinsight.eu/democrace/