Wysiłkom Państwa Środka przyjrzał się brytyjski magazyn medyczny „The Lancet”. Generalnie sprawdziły się przewidywania obserwatorów już na starcie epidemii: partia komunistyczna wykorzystała okazję, dając popis technokratyczno-drakońskiego zarządzania, sprawności organizacyjnej i pętania wolności obywatelskich.
Tak Chiny pokonały koronawirusa
Kluczowe okazało się tempo, które wiele miesięcy temu budziło podziw, a dziś pewnie głównie zazdrość i frustrację społeczeństw próbujących wygrzebać się spod szybko wzbierającej fali zachorowań. W Chinach minęło kilkanaście dni między pierwszymi przypadkami stwierdzonymi w Wuhanie a opublikowaniem sekwencji genowej wirusa. W pierwszych tygodniach przetestowano 9 mln mieszkańców miasta. Już 5 lutego otwarto w nim budowane ze stachanowską szybkością trzy szpitale tymczasowe, a potem uruchomiono 13 kolejnych placówek tego typu. W ten sposób powstało 13 tys. miejsc przeznaczonych do izolowania pacjentów manifestujących mniej dolegliwe objawy – dzięki temu chorzy nie pozostawali w domu i nie zakażali bliskich, a cięższymi przypadkami mogły zajmować się szpitale stałe. 10 marca wuhańskie szpitale tymczasowe opustoszały – przestały być potrzebne.
W całym kraju szybko powstało kilkanaście tysięcy punktów medycznych, m.in. na lotniskach, dworcach, przy wejściach na uniwersytety itd., gdzie mierzono temperaturę. W połączeniu z systemem rozpoznawania twarzy (radzi sobie z maseczkami), systemem płatności elektronicznych, danych lokalizacyjnych i innych zbieranych przez smartfony stworzono mechanizm starannej inwigilacji pozwalający wyłapywać tzw.