Świat

Sputnik V skazany na sukces? Rosjanie nie chcą się nim szczepić

Prawie 60 proc. Rosjan nie zamierza się szczepić preparatem Sputnik V. Prawie 60 proc. Rosjan nie zamierza się szczepić preparatem Sputnik V. Artyom Geodakyan / TASS / Forum
Coraz więcej państw interesuje się Sputnikiem V, więc na ironię zakrawa, że w sukces tej szczepionki nie wierzą sami Rosjanie. W dodatku nie przyjął jej nawet Władimir Putin.

Szczepionka Sputnik V od początku była obliczona na sukces. Stąd V jak Viktoria w jej nazwie, które ma przypominać o wielkości rosyjskiej nauki i zapisać kraj w historii jako ten, który dał światu pierwszy preparat do walki z SARS-CoV-2. Miał być sukces na miarę symbolu, jakim 64 lata temu było wystrzelenie na orbitę okołoziemską pierwszego sztucznego satelity Sputnik-1.

W tym celu władze zatwierdziły szczepionkę do użytku już w sierpniu ubiegłego roku, choć była jeszcze badana i nie opublikowano jakichkolwiek jej wyników. Moskiewski Instytut Epidemiologii i Mikrobiologii im. Gamaleja musiał przyjąć ostrą krytykę ze strony świata nauki. Rosjanom zarzucano nierzetelność, brak transparentności, nadmierny pośpiech i manipulację. Do czasu. Fortuna odmieniła się 2 lutego po publikacji wyników trzeciej fazy badań w znanym czasopiśmie „Lancet”. „Szach mat, przeciwnicy rosyjskiej szczepionki” – chwalił się w telewizji Rossija24 szef Funduszu Bezpośrednich Inwestycji Kirył Dmitrijew.

Czytaj też: „Lancet”, kontrowersyjny tygodnik naukowy

Rosja wygrywa gonkę wakcyn

Rosyjskie media donoszą dziś o uznaniu sceptycznego do tej pory Zachodu. Rządowa agencja TASS cytuje amerykańskiego Bloomberga, który nazwał jej preparat „największym przełomem naukowym od czasów ZSRR”. Z czołówek nie schodzi też minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow przyjmujący gratulacje od szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella, który kilka dni temu złożył w Moskwie oficjalną wizytę. Dla Rosjan to dowód, że wygrali „gonkę wakcyn”, wyścig szczepionkowy. I to po wielokroć. Rosja najpierw znalazła się w wąskim gronie państw, które były zdolne opracować preparat, potem jako pierwsza go zarejestrowała, a na koniec jej sukces musieli uznać nawet najwięksi sceptycy i wrogowie.

Do tego po szczepionkę ustawiła się kolejka 21 krajów, które dopuściły ją do użytku. Wśród nich: sąsiednie Białoruś i Turkmenistan, sympatyzująca z Rosją Serbia oraz, jako jedyne państwo UE, Węgry. A ponadto środkowo- i południowoamerykańskie Meksyk, Argentyna, Boliwia, Wenezuela, Paragwaj, Nikaragua, bliskowschodnie Iran, Palestyna, ZEA, Liban Algieria i Tunezja, afrykańska Gwinea oraz pogrążona w kryzysie Mjanma. Zainteresowanych przybywa, dziś to ok. 50 państw. I jak zapewnia Kreml, będzie ich więcej, jak tylko Europejska Agencja Leków zaaprobuje złożony w styczniu wniosek o dopuszczenie szczepionki na rynek UE.

Czytaj też: Jak zaszczepić najbiedniejsze rejony świata?

Sputnik V leci w świat

Rosjanie biorą za dobrą monetę słowa Angeli Merkel, że „wszystkie szczepionki są mile widziane, jeśli tylko zostaną zaakceptowane przez Europejską Agencję Leków”. W praktyce zaś liczą na pragmatyzm niemieckich polityków, krytykowanych za tempo szczepień w swoim kraju. Zwłaszcza że to rodzimy BioNTech/Pfizer jest twórcą pierwszego zarejestrowanego na Zachodzie preparatu.

Na pomoc popędzili więc Rosjanie, proponując wschodnioniemieckiej firmie IDT Biologika wspólną produkcję Sputnika V na europejski rynek. Właściciele koncernu oficjalnie tej oferty nie skomentowali, za to rzecznik władz Saksonii-Anhalt oświadczył: „Nie mamy uprzedzeń ideologicznych wobec Sputnika V. Cieszymy się z każdej szczepionki, która pomaga zwalczać koronawirusa”. I dodał: „Jeśli IDT Biologika zechce produkować rosyjską szczepionkę i dostanie zgodę UE, jako rząd landu naturalnie zrobimy wszystko, żeby pomóc”.

Niemcy nie byliby więc pierwsi. Rosyjski Fundusz Inwestycji Bezpośrednich potwierdził, że otrzymał zamówienia na produkcję 1,2 mld dawek Sputnika V z całego świata. Dlatego przewiduje produkcję nie tylko w Rosji. „Podstawą będzie transfer technologii” – poinformował w rozmowie z RBK szef Gamalei Aleksandr Ginzburg. Mowa o uruchomieniu produkcji m.in. w Brazylii, Indiach, Chinach i Korei Południowej.

Rosyjska koronadyplomacja

40 tys. z 2 mln planowanych dawek Sputnika trafiło już do Węgier, zainteresowane zakupem są Austria i Czechy. Premier Andrej Babiš odwiedził nawet swojego odpowiednika w Budapeszcie, żeby skonsultować sprawę. Zamówienia nie wyklucza Hiszpania, a Słowacja rozpatruje możliwość produkcji rosyjskiej szczepionki u siebie.

Podejrzliwość wykazują za to państwa doświadczone „wojną hybrydową”. Premier Litwy Ingrida Šimonytė oświadczyła na Twitterze, że Rosja chce wykorzystać swoją szczepionkę właśnie w charakterze „broni hybrydowej”. Szef komisji ds. międzynarodowych rosyjskiej Dumy Leonid Słuckij odparł na to, że to „rusofobiczne brednie, z których wybrzmiewają irytacja i zawiść”. W Europie miesza się zarazem powściągliwość wobec Sputnika V z nadzieją na przyspieszenie akcji szczepień.

Bruksela ma podstawy, by obawiać się w tej kwestii Rosji (i Chin), tak samo jak było w przypadku „koronadyplomacji” przed rokiem. Wtedy pod przykrywką pomocy humanitarnej udzielanej ponad 30 państwom Rosja mówiła o Zachodzie będącym „na skraju upadku”, o „końcu Unii Europejskiej”, która „z pandemią sobie nie radzi”. Narracja Kremla i tym razem idzie w kierunku podsycania podziałów i upowszechniania opinii o niesolidnej i mizernej operacji szczepień w UE.

Czytaj też: Czy szczepionek na covid wystarczy dla całej Europy?

Sami Rosjanie w Sputnika nie wierzą

Na ironię zakrawa, że w sukces własnej szczepionki nie wierzą sami Rosjanie – nie zamierza jej przyjąć prawie 60 proc. spośród nich. Takie dane opublikowało w grudniu Centrum Lewady. Mniej niż co trzeci mieszkaniec Rosji (27 proc.) dopuszcza szczepienie, gdy potwierdzi się skuteczność Sputnika. Zaledwie co dziesiąty chce przyjąć preparat tak szybko, jak to możliwe. Okazuje się zarazem, że Rosjanie należą do narodów najbardziej sceptycznych wobec szczepień spośród prawie setki krajów zbadanych w styczniu tego roku przez Instytut Gallupa. Prześcignęli ich tylko mieszkańcy Macedonii Północnej (28 proc.), Bośni i Hercegowiny (27 proc.) oraz Bułgarii (27 proc.).

Jak tłumaczy na łamach dziennika „Kommiersant” prof. Nadieżda Lebieda, wyniki nie zaskakują, bo Rosjanie tradycyjnie nie ufają rodzimej produkcji, preferując zachodnią. „Nasi obywatele nauczyli się nie wierzyć agitacji. A tym jest właśnie kampania promocji szczepień”. I najważniejsze: „Sekretarz prasowy prezydenta [Dmitrij Pieskow] przekonywał, że Putin nie zaszczepił się ze względu na swój wiek [68 lat]. A ludzie przecież widzą, że Trump czy Biden się zaszczepili, chociaż są starsi” – dodał Aleksiej Firsow, założyciel centrum prognoz socjologicznych Platforma.

Mimo to, a może właśnie dlatego Putin zarządził na zebraniu swego gabinetu 13 stycznia: „Musimy przejść od szczepień na szeroką skalę do szczepień na skalę masową”. Z fanfarami zainaugurowano więc szczepienia Sputnikiem V w – a jakże – moskiewskim Centrum Kosmicznym. Zgodnie z planem preparat otrzyma dziennie 50–125 tys. osób – za darmo i bez zbędnej biurokracji. Oficjalnie szczepionkę przyjęło dotąd ponad 1,5 mln Rosjan. Według danych, które spływają z regionów, rzeczywista liczba jest jednak pięciokrotnie niższa, nie przekracza 300 tys. – donosi Radio Svoboda.

Trudności logistyczne naświetla też opublikowany w „Kommiersancie” raport fundacji Petersburska Polityka: w 44 regionach kraju szczepienia nie są ani masowe, ani powszechne, ani dostępne. Najgorzej wypadają Ałtaj, Buriacja, Dagestan, Zabajkale, Kraj Chabarowski i Czeczenia. Niektóre z nich skarżyły się na ograniczone dostawy, dlatego – tłumaczyły – mogły zaszczepić wyłącznie medyków, nauczycieli i pracowników socjalnych.

Czytaj też: Koronawirus zbiera w Rosji krwawe żniwo

Sputnik czy potiomkinowskie wioski?

Władze tłumaczą, że problemy są naturalne na wstępnym etapie szczepień. Wydajność produkcji – obiecują – będzie tylko rosnąć. Już dziś Sputnik V wytwarza na potrzeby krajowe siedem firm m.in. w Moskwie, Petersburgu, Baszkirii i w okręgu władymirskim. Licencję mają wkrótce otrzymać kolejne dwie: jedna należąca do rosyjskiego biznesmena o korzeniach hinduskich Wikramu Punii, a druga do rodziny deputowanego Dumy i członka partii Jedna Rosja Aleksandra Pietrowa.

Największe nadzieje władze pokładają w moskiewskim R-Farm w specjalnej strefie ekonomicznej „Technopolis”. On ma być głównym ośrodkiem produkcji, planującym wypuszczać na krajowy rynek nawet 11 mln dawek co miesiąc. Na otwarcie linii produkcyjnej w lutym ma przybyć sam Putin. R-Farm równolegle otworzy drugą linię pod Jarosławem w Rostowie Wielkim, zdolnym dostarczyć dodatkowych 8 mln porcji.

Nic więc nie jest w stanie zniweczyć zaplanowanego sukcesu Sputnika V. Ministerstwo zdrowia przewiduje, że w połowie marca nastąpi masowy efekt kampanii promocji szczepień. Czyli Rosjanie zmienią zdanie i zapomną o słowach rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, które powtarzał jak mantrę: „To, że Putin nie zaszczepił się przeciw koronawirusowi, nie wpływa na wiarygodność rosyjskiej szczepionki”. W ostateczności pozostaje statystyka, która dowiedzie skuteczności rosyjskiej szczepionki, choć wciąż nie wiadomo, jak długo chroni przed zachorowaniem ani czy radzi sobie z nowymi wariantami wirusa. A więc czy Sputnik V powtórzy sukces radzieckiego satelity, czy potiomkinowskich wiosek.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną