Rosja „traci cierpliwość”. Kiedy odpowiedź USA i NATO? Z Putinem trzeba ostrzej
Niepokój wzbudziły najnowsze doniesienia o cyberatakach na rządowe agencje w Kijowie. W dodatku rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow postawił swego rodzaju ultimatum – jego kraj oczekuje odpowiedzi na wysunięte pod adresem Zachodu żądania w przyszłym tygodniu, i to na piśmie. „Tracimy cierpliwość”, stwierdził szef kremlowskiej dyplomacji. Największe bodaj obawy wywołała wiadomość, że Rosja przygotowuje akcję w stylu „prowokacji gliwickiej”, która dała Trzeciej Rzeszy pretekst do ataku na Polskę w 1939 r. Przebrani w ukraińskie mundury żołnierze rosyjskich sił specjalnych mieliby zaatakować Rosjan w Donbasie, aby usprawiedliwić inwazję. Amerykański wywiad wykrył to na podstawie przechwyconych radiowych komunikatów oraz obserwacji przemieszczania się osób zaangażowanych w te działania.
Rosji nie chodzi o całą Ukrainę
Wśród ekspertów zdaje się przeważać pogląd, że celem ewentualnej inwazji nie będzie zajęcie całej Ukrainy. Ofensywa tego rodzaju pociągnęłaby zbyt wielkie straty własne w czasie walk frontowych i potem, w wypadku okupacji i walk z partyzantami. Uważa się też, że ok. 100 tys. wojsk zgromadzonych na granicy nie wystarczy do opanowania całego terytorium Ukrainy; do tego potrzebne byłyby siły trzy- lub nawet czterokrotnie większe.
Analitycy militarni przypominają, że ukraińska armia jest dziś o wiele lepiej uzbrojona – głównie dzięki pomocy USA i innych państw zachodnich – i wyszkolona niż w 2014 r., kiedy Rosja dokonała