Amerykańskie elity polityczne zmieniają się zgodnie z demograficzną ewolucją społeczeństwa, w którym biali pochodzenia europejskiego tracą dominującą pozycję. Partia Demokratyczna wybrała swoim liderem w Izbie Reprezentantów kongresmena z Nowego Jorku Hakeema Jeffriesa, pierwszego w historii Afroamerykanina na kluczowym stanowisku przywódcy partii (jednej z dwóch głównych) w Kongresie. Republikanie też nie mieli dotychczas na Kapitolu kolorowego lidera.
Ameryka wyprzedza Europę
Po niedawnych wyborach do Kongresu Demokraci stracili większość w Izbie Reprezentantów, ale uzyskali lepszy wynik, niż przewidywano – od stycznia, kiedy Kongres zbierze się w nowym składzie, Republikanie będą mieli minimalną tylko przewagę kilku głosów (dokładna liczba nie jest jeszcze znana, w paru okręgach trwają obliczenia). Przewiduje się, że w następnych wyborach w 2024 r. Demokraci odzyskają większość i wtedy Jeffries zostanie przewodniczącym Izby Reprezentantów.
Byłoby to wydarzenie o kolosalnym znaczeniu, ponieważ przewodniczący Izby Reprezentantów (ang. Speaker of the House) to w USA trzecia osoba w państwie, w tym sensie, że w razie nagłego odejścia (śmierci, rezygnacji lub usunięcia z urzędu) prezydenta i wiceprezydenta to przewodniczący Izby przejmuje najwyższą władzę w kraju. Czwarty w hierarchii sukcesji do Białego Domu jest sekretarz stanu.
Warto zauważyć, że wszystkie te stanowiska – poza przewodniczącym Izby – pełnili już lub pełnią obecnie w USA przedstawiciele czarnej mniejszości. Prezydentem był Barack Obama, sekretarzami stanu Colin Powell i Condoleezza Rice, wiceprezydentką jest teraz Kamala Harris, córka imigranta z Jamajki i imigrantki z Indii. Żaden z innych najważniejszych krajów uprzemysłowionego Zachodu nie oddał w takim stopniu steru rządów w ręce niebiałych polityków. Pierwszym hinduskim premierem Wielkiej Brytanii został niedawno pochodzący z Indii Rishi Sunak; we Francji nie było do tej pory arabskiego ani afroamerykańskiego prezydenta lub szefa rządu, a w Niemczech kanclerza z tureckim rodowodem, chociaż w krajach tych imigranci z Afryki, Bliskiego Wschodu i Turcji stanowią coraz większy odsetek populacji.
Jeffriesa Partia Demokratyczna w Kongresie wybrała przez aklamację, bez głosowania. Zastąpił długoletnią przywódczynię partyjnego klubu, a ostatnio przewodniczącą Izby Nancy Pelosi. Demokraci wymienili całe kierownictwo na Kapitolu, bo miejsce lidera mniejszości Steny′ego Hoyera zajęła Katherine Clark, a kolejnego w hierarchii, tzw. whipa (odpowiedzialnego za partyjną dyscyplinę) Jamesa Clyburna – Pete Aguilar. Po raz pierwszy w historii nikt z kierowniczej trójki nie jest białym mężczyzną z europejskim rodowodem (Aguilar jest Latynosem). Zmiana ma także wymiar pokoleniowy, bo Pelosi, Hoyer i Clyburn mają ponad 80 lat, a ich następcy są co najmniej 30 lat młodsi.
Czytaj też: Czas Afroamerykanek
Hakeem Jeffries: lewicowiec, nie radykał
Kim jest Hakeem Jeffries? Urodził się w 1970 r. i wychował na nowojorskim Brooklynie w dzielnicy Crown Heights, zamieszkanej dziś w większości przez chasydzkich Żydów z rodu Lubavitcher Chabad. Rodzice pracowali w sekcjach pomocy socjalnej stanowych i lokalnych władz. Hakeem ukończył publiczną szkołę średnią na Brooklynie, studiował nauki polityczne na Uniwersytecie Binghamton, uzyskując dyplom bakałarza (bachelor) z wyróżnieniem. Studia kontynuował na prestiżowych uczelniach: waszyngtońskim Georgetown i nowojorskiej NYU, gdzie ukończył prawo. Po dyplomie terminował w sądach jako tzw. clerk i pracował w kancelariach specjalizujących się w reprezentowaniu korporacji.
Jego kariera polityczna postępowała utartym, sprawdzonym szlakiem – w wieku 35 lat jako kandydat Partii Demokratycznej został wybrany do nowojorskiego Zgromadzenia Stanowego, gdzie zasiadał przez pięć lat. W 2012 r. wygrał wybory do Izby Reprezentantów, w której pełnił mandat nieprzerwanie przez kolejne cztery kadencje. Jeffries jest w Kongresie członkiem grupy Progressive Caucus, zrzeszającej lewicowych Demokratów, ale nie uchodzi za lewicowca bliskiego frakcji „socjalistów” pod wodzą Alexandrii Ocasio-Cortez i senatora Berniego Sandersa. Popiera niektóre sztandarowe koncepcje postępowców, jak powszechne ubezpieczenia zdrowotne finansowane z podatków, podwyżka płacy minimalnej do 15 dol. za godzinę czy reforma aparatu sprawiedliwości w celu zmniejszenia kar dla Afroamerykanów. Mówi jednak, że „nigdy nie będzie klękał przed radykalnie lewicowym demokratycznym socjalizmem”, a jako lider Demokratów jest gotowy do współpracy i porozumień z Republikanami, aby zwalczać ekstremizm.
Domosławski: Niespełnione marzenie Martina Luthera Kinga
Hakeem i Sekou
W partyjnych prawyborach przed wyborami do Białego Domu w 2016 r. Jeffries poparł nie Sandersa, a Hillary Clinton. Podkreśla, że w polityce zależy mu na osiąganiu realnych efektów, a nie demonstrowaniu ideologicznej czystości. Przez lewicę uważany jest za „Demokratę korporacji”, natomiast analitycy zaliczają go do pragmatycznego centrum partii. Razem z kilkoma innymi kongresmenami założył Komitet Akcji Politycznej (ang. PAC, organizacje powoływane w celu zbiórki funduszy na kampanie wyborcze), tzw. Team Blue. Jego celem, jak ogłosił, jest popieranie w prawyborach urzędujących w Kongresie Demokratów przeciwko ich rywalom z lewicy.
Można przewidywać, że prawicowa propaganda będzie atakować Jeffriesa, przypominając mu jego imiona: Hakeem i Sekou. Pierwsze wywołuje skojarzenia muzułmańskie, drugie brzmi po afrykańsku. Wuj nowego lidera Demokratów Leonard jest znanym historykiem, wieloletnim szefem wydziału studiów afrykanistycznych w City College of New York i propagatorem czarnego nacjonalizmu, promującego m.in. teorię, że to Żydzi głównie finansowali handel niewolnikami.
Hakeem Jeffries jest jednak chrześcijaninem, należy do Kościoła baptystów i stanowczo odżegnuje się od antysemityzmu, podkreślając swoje poparcie dla Izraela. Nadawanie afrykańskich imion czarnym dzieciom jest powszechną praktyką w USA, wyrażającą dumę z ich rodowodu.