Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Nowe zarzuty dla Trumpa, grozi mu więzienie. GOP atakuje Huntera Bidena

Prokurator specjalny Jack Smith oskarżył Donalda Trumpa o nielegalną próbę zmiany wyniku wyborów w 2020 r. Prokurator specjalny Jack Smith oskarżył Donalda Trumpa o nielegalną próbę zmiany wyniku wyborów w 2020 r. zz / Dennis Van Tine / STAR MAX / IPx / Associated Press / EAST NEWS
Jeśli Trump zostanie uznany winnym próby odwrócenia prawomocnego wyniku wyborów, grozi mu kara długoletniego więzienia. Kryminalne zarzuty nie zachwiały jego polityczną pozycją, a nawet ją umocniły.

Prokurator specjalny Jack Smith oskarżył Donalda Trumpa o nielegalną próbę zmiany wyniku wyborów, przegranych przez niego w 2020 r. Akt oskarżenia wymienia szereg zarzutów dotyczących działań od listopada tegoż roku do 6 stycznia roku następnego, kiedy wezwał swoich fanatycznych zwolenników do ataku na Kapitol, żeby udaremnić zatwierdzenie jego porażki i przejęcie władzy przez Joe Bidena. Po raz pierwszy w historii USA były prezydent został oskarżony o przestępstwo kryminalne i po raz pierwszy stanął przed zarzutem blokowania pokojowego transferu władzy, czyli bezprecedensowego złamania zasad amerykańskiej demokracji.

Trump planuje wrócić do Białego Domu po wyborach w 2024 r. i mimo oskarżenia – od dawna oczekiwanego – zdecydowanie przewodzi stawce kandydatów do nominacji prezydenckiej w Partii Republikańskiej (GOP). Kryminalne zarzuty nie zachwiały jego polityczną pozycją, a nawet ją umocniły. Po zapowiedzi oskarżenia wzrosły jego notowania w GOP i fundusze na kampanię wyborczą.

Trump z nowymi zarzutami

Ogłoszony właśnie akt oskarżenia składa się z trzech punktów odnoszących się do głównych zarzutów: nielegalnych działań w celu odwrócenia prawomocnego wyniku wyborów, zablokowania procedury ich zatwierdzenia przez Kongres oraz naruszenia konstytucyjnego prawa obywateli do wyboru swych przedstawicieli. Trump miał być w zmowie ze swoimi prawnikami w Białym Domu: Rudym Giulianim, Sidney Powell, Johnem Eastmanem i Kennethem Chesebro i urzędnikiem departamentu sprawiedliwości Jeffreyem Clarkiem – Smith określa ich „współspiskowcami”. W akcie oskarżenia wspomina się o trwającej od wyborów „kampanii kłamstw” Trumpa, który utrzymuje, że wybory zostały sfałszowane, chociaż nie znaleziono na to żadnych dowodów.

Ubiegający się o reelekcję prezydent usiłował nakłonić władze sześciu stanów, w których rzekomo doszło do oszustw, żeby zastąpiły legalnych elektorów zobowiązanych do głosowania w kolegium na zwycięzcę w wyborach bezpośrednich (w USA wybory są dwustopniowe) zespołem elektorów „alternatywnych”, którzy mieliby głosować na przegranego. Naciskał też na sekretarza stanu Georgia, by „znalazł” brakujące kilka tysięcy głosów, które miały mu tam zapewnić zwycięstwo. Szturm jego fanów na siedzibę Kongresu 6 stycznia był kulminacyjnym, finalnym momentem całej kampanii.

W czwartek Trump ma się stawić w sądzie federalnym w Waszyngtonie, gdzie usłyszy powyższe zarzuty. Jego sprawę prowadzi sędzia Tanya Chutkan, mianowana przez Obamę i znana z surowych orzeczeń. Nie wiadomo jeszcze, na kiedy zostanie wyznaczony proces. Eksperci przewidują, że rozprawa może się rozpocząć latem przyszłego roku, chociaż obrona byłego prezydenta będzie się starać, żeby datę opóźniać – i niewykluczone, że jej się uda.

Czytaj też: Stormy Daniels i kolejne kłamstwo Trumpa

Trump ułaskawi się sam?

Trump został już wcześniej oskarżony o inne przestępstwa: fałszowanie raportów biznesowych w celu ukrycia opłat dla aktorki filmów porno, by nie ujawniała, że uprawiała z nim seks, oraz bezprawne przechowywanie w swej rezydencji w Mar-a-Lago na Florydzie tajnych dokumentów zabranych z Białego Domu po zakończeniu kadencji. Termin procesu w tej ostatniej sprawie, też prowadzonej przez prokuraturę federalną, wyznaczono na maj 2024 r.

Jeśli Trump zostanie uznany winnym próby odwrócenia prawomocnego wyniku wyborów, grozi mu kara długoletniego więzienia. W pozostałych sprawach wyrok może być niższy. Czy dojdzie jednak do skazania i zatwierdzenia ewentualnej kary jako prawomocnej? Jeżeli Trump zostanie kandydatem GOP do Białego Domu i w 2024 r. wygra wybory, będzie próbował – jak to już zapowiedział – ułaskawić, jako prezydent, samego siebie. Nie jest jasne, czy byłoby to zgodne z prawem, ale ewentualna wygrana umożliwi mu przynajmniej czystkę w aparacie sprawiedliwości, w tym zwolnienie ścigającego go prokuratora.

Mimo oskarżenia według sondaży 70 proc. wyborców Partii Republikańskiej uważa, że Trump nie zrobił nic złego, a ponad 80 proc. jest zdania, że niezależnie od prawdziwości oskarżeń nie zasługuje na zarzuty kryminalne. Proszeni o komentarz do sprawy prominentni politycy GOP odmawiają potępienia byłego prezydenta i nawet jego rywale do partyjnej nominacji kluczą i lawirują, gdyż boją się narazić jego wyborcom. Według sondaży jako kandydata Trumpa popiera więcej Republikanów niż wszystkich jego konkurentów razem wziętych.

Podkast: Czy wybory w USA są uczciwe?

Republikanie uderzają w Huntera Bidena

Obóz obrońców przedstawia oskarżenie jako polityczną intrygę Partii Demokratycznej i Bidena, żeby osłabić jego pozycję przed przyszłorocznymi wyborami. Konserwatywna telewizja Fox News relacjonuje wydarzenie jako polityczny krok „departamentu sprawiedliwości Bidena”. Popierający Trumpa prawnicy twierdzą, że jego poczynania były jedynie wyrazem korzystania z „konstytucyjnego prawa do wolności wypowiedzi”. Sam Trump od miesięcy wygłasza na wiecach tyrady przeciw „skorumpowanej” administracji Bidena – którego nazwał kilka dni temu „głupim s...synem” – a po ogłoszeniu przez prokuratora Smitha aktu oskarżenia porównał ją do reżimu III Rzeszy.

Oskarżenie Trumpa zdaniem prawicy ma dodatkowo odwrócić uwagę Amerykanów od podejrzeń w sprawie syna prezydenta Huntera Bidena. Oskarża się go o korupcję – wykorzystywanie stanowiska ojca (jako wiceprezydenta w latach 2008–16) do nieczystych interesów w Chinach, Rosji i Ukrainie oraz nadużycia podatkowe. Oskarżyciele zarzucają aparatowi sprawiedliwości, że zgodził się na rezygnację z wytoczenia mu procesu w zamian za przyznanie się do drobniejszych wykroczeń (ten „słodki deal” nie został jednak zaakceptowany przez prowadzącego sprawę sędziego). Popierający Trumpa Republikanie sugerują nawet, że sam Biden czynnie uczestniczył w mętnych interesach syna, ale nie znajdują na to żadnych dowodów.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Wydania specjalne

Kto i po co mnoży niektóre rasy?

Rozmowa z lekarzem weterynarii prof. Wojciechem Niżańskim o wyzwaniach związanych z hodowlą psów.

Joanna Podgórska
15.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną