Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Abp Gądecki grozi posłom. Czy to nie podpada pod kodeks karny?

Abp Stanisław Gądecki, marsz dla życia w Poznaniu, 18 czerwca 2023 r. Abp Stanisław Gądecki, marsz dla życia w Poznaniu, 18 czerwca 2023 r. Tomasz Kluczyński / Forum
Przyznam, że miałem zamiar zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez abp. Gądeckiego, ale zrezygnowałem, przypuszczając, że Zbigniew Ziobro i tak nakaże umorzenie sprawy.

Sprawa śmierci ciężarnych kobiet, którym odmówiono zabiegu legalnej aborcji, przycichła. Może dlatego, że p. Kaczyński, wicepremier (= Nadpremier), Prezes the Best i Jego Ekscelencja w jednym, kategorycznie stwierdził: „Tutaj referendum nie miałoby żadnego znaczenia, to po pierwsze. Po drugie, tak naprawdę trzeba by także zmienić konstytucję. Nie będę ukrywał, że głosowałbym przeciwko takiej zmianie”. Art. 38 konstytucji RP z 1997 r. stanowi: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Znany jest projekt poselski (popierany np. przez Ordo Iuris) zmieniający ten przepis na następujący: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od momentu poczęcia”. Wprawdzie dobrozmieńcom często zdarza się uznać, że nie obowiązuje prawo, które obowiązuje, oraz że obowiązują normy, które nie obowiązują, ale p. Kaczyński chyba coś pokręcił, bo jego wypowiedź sugeruje, że rozumie art. 38 tak jak zacytowaną poprawkę.

Dość zabawne jest jego stwierdzenie, że referendum w sprawie warunków dopuszczalności aborcji „nie miałoby żadnego znaczenia”. Art. 125 konstytucji stanowi: 1. W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe; 2. Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów; 3. Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.

W samej rzeczy Jego Ekscelencja zapowiada, że nawet gdyby referendum było wiążące w sensie konstytucyjnym, nie miałoby żadnego znaczenia. Dobre, nawet bardzo. I jakże transparentnie ujawniające wolę polityczną tzw. dobrej zmiany i jej wodza.

Prawniczka rodziny Doroty: Wciąż wierzę, że wyjdziemy ze średniowiecza

Posłów grzech ciężki

Nawet jeśli przesadzam, utrzymując, że głupoty plecione przez p. Kaczyńskiego o aborcji zepchnęły cały problem na plan dalszy, uważam, że nadal powinien być jednym z pierwszoplanowych. Niniejszy felieton nawiązuje do mojego tekstu „Kościół o aborcji, czyli o zmienności tego, co niezmienne”, opublikowanego w listopadzie 2020 r. Inspiracją było wówczas stwierdzenie p. Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, że „stanowisko Kościoła katolickiego na temat prawa do życia jest niezmienne i publicznie znane”.

Tenże hierarcha zainspirował mnie kolejny raz, stwierdzając: „[Politycy] mają obowiązek odważnie opowiadać się po stronie życia, zwłaszcza w sferze rozporządzeń prawnych. To jest zadanie posłów i senatorów, którzy cieszą się większym poparciem publicznym. Ustawa łamiąca naturalne prawo niewinnego dziecka do życia jest niesprawiedliwa i jako taka nie może mieć mocy prawnej. Każdy poseł, który głosuje przeciwko życiu, popełnia grzech ciężki, tym samym nie może przystępować do komunii, jeśli wcześniej w spowiedzi nie wyrazi żalu za popełniony grzech”.

Zanim przejdę do omówienia tej drugiej z zacytowanych wypowiedzi p. Gadeckiego, powtórzę fragmenty komentarza do jego wcześniejszych słów. Wprawdzie zaznaczył on stanowisko Kościoła katolickiego jako publicznie znane i niezmienne, ale go nie sprecyzował. Mógł powołać się na kodeks prawa kanonicznego z 1983 r. (kanony 2270 i 2274): „Życie ludzkie od chwili poczęcia powinno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby, wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia”; „Ponieważ embrion powinien być uważany za osobę od chwili poczęcia, powinno się bronić jego integralności, troszczyć się o niego i leczyć go w miarę możliwości jak każdą inną istotę ludzką”.

Wynika z tego ważna teza, że człowiek jest osobą ludzką od momentu poczęcia oraz że aborcja jest zabójstwem. W konsekwencji protekcja życia w stadium prenatalnym jest ochroną przed zabójstwem człowieka. Z historycznego i prawnego punktu widzenia ważne i ciekawe jest to, że doktryna katolicka, zarówno ta głoszona w sprawie aborcji przez KK jako instytucję, jak i w opiniach wybitnych jej przedstawicieli, nie zawsze uważała, że poczęcie rozpoczyna życie osoby ludzkiej w pełnym znaczeniu. Pomijając wcześniejsze dyskusje, przytoczę stanowisko Tomasza z Akwinu, przyjmującego, że dusza przechodzi trzy stadia: roślinne (wegetatywne), zwierzęce i ludzkie. Duszę w sensie teologicznym otrzymuje płód męski w 40. dniu, a żeński w 90. W konsekwencji aborcja wcześniej nie jest zabójstwem, natomiast stanowi grzech. Sykstus V (XVI w.) uznał każde przerwanie ciąży za zabójstwo, ale KK wycofał się z tego na 250 lat.

Pius IX w 1869 r. powrócił do stanowiska Sykstusa V. Wprawdzie kodeks kanoniczny z 1983 r. ostatecznie (lub na razie) zakończył sprawę, ale (przynajmniej niektórzy) polscy biskupi uznali tzw. kompromis aborcyjny z 1993 za obowiązujący. Równocześnie zmieniało się podejście KK do kanonicznej karalności aborcji. Zawsze była uznawana za grzech, a często powodowała automatyczną ekskomunikę. Czasem zależało to od okoliczności, np. w PRL, gdy aborcja była praktycznie dostępna bez ograniczeń, ekskomunika nie była egzekwowana. Papież Franciszek, uznając przerwanie ciąży za grzech ciężki, przyznał zwyczajnym kapłanom prawo do udzielania abolicji.

Czytaj też: PiS, czyli Płody i Sepsa. Kobiety odnalazły swój obywatelski głos

Kiedy się zaczyna osoba ludzka

Rozmaite rozwiązania przyjmowane w historii katolicyzmu mają oczywisty związek z poglądem, że człowieczeństwo jest złożeniem duszy (w sensie teologicznym, tj. stworzonej przez Boga w każdym indywidualnym przypadku i nieśmiertelnej). Tomasz z Akwinu jest filozofem o szczególnej wadze dla KK, piątym i jak na razie ostatnim doktorem Kościoła, zwanym Anielskim. Argument broniący stabilności stanowiska KK wskazuje na to, że Akwinata korzystał z sobie dostępnej wiedzy biologicznej, a ta się zmieniła i usprawiedliwia twierdzenie, że poczęcie jest początkiem życia człowieka jako osoby. Wszelako Tomasz rozwiązywał nie tylko problem biologiczny, ale i teologiczny. Uważał, że człowiek otrzymuje nieśmiertelną duszę w pewnym momencie (patrz wyżej). To nie tylko kwestia numerycznego oszacowania momentu połączenia duszy (w sensie religijnym) z ciałem, ale i wartości argumentu biologicznego dla rozstrzygnięcia kwestii teologicznej.

KK twierdzi, że współczesna embriologia potwierdza stanowisko zajęte w kanonach 2270 i 2274. To jednak wątpliwe. Standardowy pogląd biologów, w szczególności embriologów, jest taki, że poczęcie jest bardziej procesem niż zdarzeniem punktowym, potem następuje stadium zarodkowe (embrionalne) trwające od 11. do 12. tygodnia ciąży, a po nim okres płodowy. W związku z tym przyjmuje się, że o człowieku można mówić ewentualnie w okresie płodowym, ale nie wcześniej.

Tak czy inaczej, nauka nie potwierdza tezy, że początkiem osoby ludzkiej jest akt poczęcia. Można to uznać w tym momencie za stwierdzenie teologiczne, światopoglądowe, ale nie naukowe. Pomijając te kwestie, trzeba zwrócić uwagę na istotną różnicę pomiędzy uznaniem aborcji za grzech i stanowiskiem, że jest zabiciem człowieka. To drugie implikuje pierwsze, ale nie na odwrót. Można więc powiedzieć, że KK zawsze uważał aborcję za grzech (zło), ale nie zawsze za zabójstwo. Potwierdza to kanon 2271: „Kościół od początku twierdził, że jest złem moralnym każde spowodowane przerwanie ciąży. Nauczanie na ten temat nie uległo zmianie i pozostaje niezmienne”.

Trzeba jednak zauważyć, że doktryna KK, aczkolwiek bardzo rygorystyczna, nie jest nowością, gdyż np. kodeks Hipokratesa uznawał podawanie środków poronnych kobietom za niedopuszczalne.

Czytaj też: Polska kobiet wrze rozpaczą i dziwi się reakcjom lekarzy

Co prawi Kościół, a co Kaczyński wymyśli

Analiza treści przywołanych kanonów nie rozwiązuje dylematu, czy w razie konfliktu pomiędzy nakazem ochrony życia matki i ochrony życia płodu należy preferować pierwsze czy drugie. Przykład ten pokazuje, że dyskusje o wyjątkach od zakazu przerwania ciąży są nieuniknione nawet na gruncie kodeksu prawa kanonicznego. W konsekwencji, nawet jeśli przyjąć, że art. 38 konstytucji powinien być zmieniony na sformułowanie: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od momentu poczęcia”, nie przesądza to o dopuszczalności przerwania ciąży w pewnych wypadkach.

Wracam do wypowiedzi p. Gądeckiego zacytowanej na początku niniejszego felietonu. Zdanie „stanowisko Kościoła katolickiego na temat prawa do życia jest niezmienne” dopuszcza dwojaką interpretację. Po pierwsze, że KK niezmiennie uważał aborcję za zabójstwo człowieka, a po drugie, można to rozumieć w duchu kanonu 2271, tj. że każde wykonane przerwanie ciąży jest złem moralnym. Ta druga interpretacja jest zgodna z literą kodeksu prawa kanonicznego, ale pierwsza nie, gdyż aborcja nie zawsze była uznawana za zabójstwo człowieka, nawet przez KK.

Niemniej większość biskupów polskich i pozostałego kleru, a także spora grupa wiernych świeckich utrzymuje, że KK niezmiennie traktował przerwanie ciąży za zabójstwo człowieka. Krótko mówiąc, przyjmuje się interpretację pierwszą, która jest naciągana w świetle faktów historycznych, ale ma jasny cel światopoglądowy, mianowicie usprawiedliwienie radykalizacji przepisów antyaborcyjnych w Polsce przez odwołanie się do powagi niezmiennej tradycji katolickiej.

Sprawa byłaby załatwiona, gdyby polski prawodawca, idąc za głosem fanatycznych fundamentalistów katolickich, wprowadził bezwyjątkowy zakaz aborcji z domniemanym wyjaśnieniem, że to Bóg, wiedząc, co czyni, decyduje, czy uśmiercić poczęte dziecko, czy jego matkę. Dobrozmieńcy, chociaż służalczo posłuszni postulatom prominentnych reprezentantów rodzimego (boć nie powszechnego) KK, na razie nie decydują się na to, ale kto wie, co p. Kaczyński wymyśli w trakcie trzeciej kadencji, o ile taka nastąpi. Lepiej nie dopuścić do takiej ewentualności.

Czytaj też: Śmierć Doroty z Nowego Targu. Nie, Bóg tak nie chciał

Ustawy i religijne postulaty

Druga z zacytowanych wypowiedzi p. Gądeckiego jest nawet bardziej zdumiewająca niż pierwsza. Ta wcześniejsza może być traktowana jako stanowisko doktrynalne. Jest częstym przypadkiem, że doktryny ideologiczne i moralne są bronione przez wskazanie na ich niezmienność i absolutność. Nikt nie może zakazać katolickiemu hierarsze wypowiadania perswazji argumentacyjnych, nawet mało precyzyjnych, aby przekonać kogokolwiek do swoich racji. Trudno się dziwić, że p. Gądecki uważa prawo natury w sensie katolickim za niezmienne i stojące wyżej od prawa pozytywnego, a skoro tak, to trzeba dawać pierwszeństwo pierwszemu w wypadku konfliktu między oboma systemami. Tego rodzaju preferencje nie są niczym nowym w historii, zarówno tej dawnej, jak i tej nowszej. Różnie się kończyły i z czasem w większości krajów naszego kręgu kulturowego skuteczność presji religijnej słabła.

To nie są rzeczy łatwe do dyskusji, a przypadek dopuszczalności aborcji znakomicie to potwierdza. Zwolennik, by tak rzec, rygoryzmu aborcyjnego zwykle broni swojego stanowiska, wskazując, że stanowisko przeciwne jest co najmniej równie ideologiczne jak jego własne i wyraża takie „okropieństwa” jak feminizm, genderyzm czy lewactwo. Tak się jednak składa, że zdecydowana większość polityków, także uznających się za katolików, przyjmuje, że w ładzie demokratycznym, w normalnych warunkach jego funkcjonowania, racje ogólne, np. wyrażone w referendach czy ustawach uchwalonych przez parlamenty, są ważniejsze od postulatów religijnych ortodoksów.

Przypomnę przypadek króla Belgów Baldwina I, który właśnie jako praktykujący katolik odmówił w 1990 r. podpisania ustawy liberalizującej restrykcje dotyczące przerywania ciąży, ale przejściowo abdykował, aby ustawę mogli promulgować zastępujący go członkowie rządu. To bardzo wyrazisty przykład szacunku władcy, wprawdzie nie absolutnego, dla zasad funkcjonowania ładu demokratycznego i społeczeństwa obywatelskiego.

Czytaj też: Katolicyzm wojujący. Kościół potężnie skręcił w prawo

Abp Gądecki grozi

Nic nie wiadomo, jakoby biskupi belgijscy krytykowali Baldwina I za jego decyzję o abdykacji. Nie miałby on łatwo w obecnej Polsce. Zgodnie ze stanowiskiem p. Gądeckiego należałoby mu odmówić prawa do przyjęcia sakramentu komunii, chyba że otrzymałby absolucję z powodu skruchy za swój grzech.

Ktoś może powiedzieć, że nic dziwnego. Polityk, który pobłądził jako katolik przez dopuszczenie się ciężkiego grzechu, musi godzić się na konsekwencje przewidziane w prawie kanonicznym. Jest jednak ważne „ale”. Otóż, pomijając przypadek belgijski, zauważmy, że p. Gądecki kieruje swoje napomnienie do posłów i senatorów, tj. funkcjonariuszy publicznych. Art. 224§1 kodeksu karnego stanowi: „Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe organu administracji rządowej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Sejm jest niewątpliwie organem państwowym, spełniającym swoje funkcje m.in. przez głosowanie nad projektami ustaw. Głosowanie za liberalizacją warunków dopuszczających aborcję może być uznane przez biskupa (który ma prawo interpretacji zachowania penitenta) za głosowanie przeciwko życiu i tym samym popełnienie grzechu ciężkiego skutkującego niemożnością przystąpienia do komunii, o ile „wcześniej w spowiedzi nie wyrazi żalu za popełniony grzech” (ocena należy do spowiednika).

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że wypowiedź p. Gądeckiego stanowi groźbę mogącą wpłynąć czy nawet wpływającą na czynności urzędowe organów administracji państwowej – możliwe, że p. Duda nie oręduje za swoim projektem ustawy o aborcji, gdyż obawia się kondemnacji ze strony KK. Czy groźba p. Gądeckiego jest bezprawna?

Dyskutowałem o tym z kilkoma prawnikami i uważają, że jest bezprawna, ponieważ zmierza w kierunku wymuszenia określonego postępowania parlamentarzysty przez wykorzystanie jego denominacji religijnej. Nadto, jak argumentowali moi koledzy, głosowanie za aborcją nie jest występowaniem przeciwko życiu, ponieważ nie stanowi wykonania zabiegu aborcji lub nakłaniania do niego.

Z kolei dwaj duchowni, z którymi rozmawiałem o kanonicznym uzasadnieniu dla stanowiska odmawiającego parlamentarzyście, głosującym za aborcją, prawa do przystąpienia do komunii, wyjaśnili, że zakres pojęcia ciężkiego grzechu zależy od wykładni konkretnego biskupa. Przyznam, że w pierwszym momencie miałem zamiar zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez p. Gądeckiego, ale zrezygnowałem, przypuszczając, że p. Zbyszek (pardon za poufałość) i tak nakaże umorzenie sprawy. Każdy zastanawiający się nad tym, na kogo głosować w jesieni, powinien pomyśleć, czy chce, aby religijni fanatycy wpływali groźbami, nawet czysto religijnymi, na decyzje parlamentarzystów.

Czytaj też: Biznesmeni w koloratkach. Obracają tysiącami hektarów

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną