Jak poinformował Pentagon w lakonicznym komunikacie, Donald Trump zatwierdził plan departamentu obrony i szefostwa połączonych sztabów sił zbrojnych USA spełniający jego polityczną dyrektywę wycofania z Niemiec 9,5 tys. żołnierzy. W oświadczeniu mowa o przeniesieniu wojsk, ale nowych miejsc stacjonowania nie wskazano. Za to Pentagon zapewnia, że decyzja wzmocni odstraszanie przeciw Rosji i całe NATO, upewni sojuszników i zwiększy elastyczność dysponowania siłami przez europejskie dowództwo.
Pod uwagę wzięta ma być też sytuacja żołnierzy i ich rodzin, co jest naturalne, biorąc pod uwagę sposób ich rozlokowania w Niemczech – w dużych bazach i z całym zapleczem socjalnym. Żołnierze, których dotyczy przeniesienie, będą z wyprzedzeniem informowani o wdrożeniu planu. Co ważne, szczegóły mają być podane kongresowym komisjom odpowiedzialnym za wojsko, a później skonsultowane z sojusznikami w NATO. Żołnierze, których dotyczy przeniesienie, będą z wyprzedzeniem informowani o wdrożeniu planu.
Pierwsza była niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer, z którą telefonicznie rozmawiał sekretarz obrony USA Mark Esper. Teoretycznie następne powinny być te kraje, do których mogłyby trafić wojska USA z Niemiec. Jeszcze niedawno wydawało się, że pierwsza będzie wśród nich Polska - o zamiarze przesunięcia do nas sił z Niemiec wspominał prezydent Donald Trump, pisała o tym też amerykańska ambasador w Warszawie. Piątkowy wywiad ambasadora przy NATO Tomasza Szatkowskiego, który stwierdził że prezydenci Duda i Trump nie rozmawiali o wojskach z Niemiec i że Polska o nie nie zabiega, oddala nieco tę perspektywę, lecz jej nie likwiduje. Przecież jeśli Amerykanie tak zdecydują i zaproponują to Polsce, my nie odmówimy – co przyznaje sam Szatkowski.