Świat

„Nie dla rosyjskiego prawa!”. Gruzja się zagotowała. W tym roku trzeba ją pilnie śledzić

Protesty przeciwko tzw. rosyjskiemu prawu. Tbilisi, 15 kwietnia 2024 r. Protesty przeciwko tzw. rosyjskiemu prawu. Tbilisi, 15 kwietnia 2024 r. Davit Kachkachishvili / Abacapress.com / Forum
Gruzińskie Marzenie miliardera Bidziny Iwaniszwilego jest skłonne naśladować Władimira Putina i pogrzebać nadzieje na integrację kraju z Unią Europejską, byle tylko utrzymać się u władzy.

„Nie dla rosyjskiego prawa!” – krzyczą od ponad tygodnia tysiące protestujących na ulicach gruzińskich miast, próbując wymusić na rządzącym Gruzińskim Marzeniu rezygnację z kontrowersyjnej ustawy o przejrzystości zagranicznych wpływów. Zakłada ona, że organizacje i media otrzymujące minimum 20 proc. finansowania z zagranicy będą zobowiązane do rejestracji i sprawozdań finansowych i zyskają łatkę „organizacji realizującej interesy obcego mocarstwa”. W środę przyjęto ją w pierwszym czytaniu. Przeciwnicy nowej ustawy nazywają ją „rosyjskim prawem”. Podobne bowiem rozwiązanie, rejestr agentów obcego wpływu, wprowadzono w 2012 r. w Rosji Władimira Putina, co doprowadziło ostatecznie do likwidacji niezależnych organizacji pozarządowych i mediów.

To już druga próba Gruzińskiego Marzenia uchwalenia kontrowersyjnej ustawy. W marcu zeszłego roku plany powstrzymały brutalnie stłumione protesty oraz ostra krytyka Unii Europejskiej i USA. Stawka była wysoka. Kiedy Ukraina i Mołdawia otrzymały status kraju kandydującego do Unii Europejskiej w 2022 r., Gruzji podano czarną polewkę w postaci 12 rekomendacji. Kiedy więc Gruzińskie Marzenie zaczęło w 2023 prace nad ustawą o obcych agentach, frustracja i determinacja Gruzinów, by dogonić Ukrainę i Mołdawię, była wysoka. Gruzińskie Marzenie odpuściło i w grudniu kraj, warunkowo, otrzymał status kandydata. Partia Iwaniszwilego przypisała sobie w większości ten sukces i tak uzbrojona rozpoczęła wyborczy 2024 r.

Reklama