Szczyt Trump–Putin na Alasce: zaskakująco krótki. „Następnym razem w Moskwie?”
Rozmowy trwały krócej, niż przewidywano – zakończyły się po niespełna trzech godzinach. Plan zakładał, że szczyt rozpocznie się rozmową przywódców w cztery oczy w towarzystwie tłumaczy. To się w ostatniej chwili zmieniło – spotkanie odbyło się w formacie „trzech na trzech”. Do Trumpa dołączyli sekretarz stanu Marco Rubio i specjalny wysłannik Steve Witkoff. Putinowi towarzyszyli minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow (który przyleciał na Alaskę w bluzie z napisem „ZSRR”) i doradca Kremla Jurij Uszakow, niegdyś (w latach 1998–2008) ambasador Rosji w USA.
„Mamy z prezydentem Donaldem Trumpem bezpośredni kontakt, odbyliśmy wiele szczerych rozmów telefonicznych” – mówił Władimir Putin, który pierwszy zabrał głos podczas wspólnej konferencji. Obaj nawzajem się komplementowali. Putin sporo mówił o Alasce, która – jak stwierdził – przypomina, że USA i Rosja ze sobą sąsiadują. Napawał się też tym, że Ameryka dba tutaj rzekomo o rosyjskie dziedzictwo. Wypatrzył w okolicy wiele rosyjskich nazw i cerkwi.
Żadnych konkretów porozumienia przywódcy nie podali, choć obaj podkreślali, że „zbliżają się do celu”. Putin raz jeszcze przypomniał, że nic się nie zmieni, jeśli nie zostaną „wyeliminowane pierwotne przyczyny konfliktu” (wiadomo, że chodzi o wymianę władz w Kijowie). Ukraińców nazwał cynicznie „bratnim narodem”. Stwierdził poza tym, że gdyby Trump rządził Ameryką w 2022, wojna by nie wybuchła – sam Trump tę narrację chętnie forsuje. Putin słowa „wojna” rzecz jasna nie używa. Stwierdził, że „to, co się dzieje, jest dla Rosji tragedią i głęboką raną”. Ale jeśli ma się zakończyć, „Ukraina nie może przeszkadzać” ani działać „zakulisowo”.
„Zrobiliśmy wielkie postępy”, zapewniał Donald Trump, który nazwał swoją relację z Putinem (zwracał się do niego per „Władimir”) „fantastyczną”. Samą rozmowę określił jako „nadzwyczaj produktywną” i stwierdził, że obie strony – Rosja i USA – „w wielu punktach się zgadzają”. Szczyt konfliktu w Ukrainie nie rozwiąże, „ale jesteśmy na dobrej drodze”, dodał Trump. O szczegółach ustaleń w pierwszej kolejności ma rozmawiać z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, a następnie z przywódcami NATO.
Na pożegnanie powiedział Putinowi, że „widzimy się wkrótce”. Rosyjski dyktator odparł na to, niby-żartem, że „następnym razem w Moskwie”. „Nic mi o tym nie wiadomo”, stwierdził Trump i serdecznie uścisnęli sobie dłonie. Pytań od dziennikarzy nie przewidziano.
Szczyt na Alasce: Trump i Putin uścisnęli dłonie
Zarówno Donald Trump, jak i Władimir Putin dotarli na miejsce kilkanaście minut przed rozpoczęciem obrad. Wysiedli ze swoich samolotów i uścisnęli sobie dłonie. Na miejsce rozmów pojechali wspólnie prezydencką Bestią, jak potocznie określa się ten opancerzony wóz. Szczyt rozpoczął się o 11:32 lokalnego czasu (21:32 w Polsce).
To pierwsze spotkanie z Putinem za drugiej kadencji Trumpa w Białym Domu. I zarazem pierwsze spotkanie przywódców USA i Rosji od wybuchu wojny w Ukrainie w lutym 2022 r.
„Zachodnie media są na skraju całkowitej utraty rozumu – stwierdziła w social mediach rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. – Przez trzy lata nam wmawiali, że Rosja została odizolowana. Dziś zobaczyli piękny czerwony dywan rozłożony dla prezydenta Rosji”. Trump oklaskiwał też Putina na powitanie – Kreml to podchwycił, zdjęcie krąży w rosyjskim internecie.
Wołodymyr Zełenski do rozmów na Alasce nie został dopuszczony, ale w piątek oznajmił, że Ukraina „liczy na Amerykę” i wierzy w jej „twarde stanowisko”. Zełenski miałby wziąć udział w ewentualnym trójstronnym spotkaniu z Trumpem i Putinem (to również pomysł prezydenta USA). „W dniu negocjacji Rosjanie nadal zabijają – napisał Zełenski na X. – To wymowne”. Jak dodał, nie ma żadnych dowodów, że Rosja przygotowuje się do zawieszenia broni. O tym wzmożeniu na froncie pisali na polityka.pl Michał i Jacek Fiszerowie.
Reporterom tuż przed szczytem Trump przekazał, że ma nadzieję na „szybkie zawieszenie broni”. Jak dodał: „Nie wiem, czy stanie się to dziś. Jeśli dziś się nie uda, to nie będę zadowolony”.
Szczyt na Alasce: trzech na trzech
Zgodnie z planem delegacje w szerszym składzie miały rozmawiać przy roboczym lunchu – nie wiadomo, czy do niego doszło, nic na to nie wskazuje. Trumpowi towarzyszyli na Alasce również sekretarz skarbu Scott Bessent, sekretarz handlu Howard Lutnick, sekretarz obrony Pete Hegseth i szefowa personelu Białego Domu Susie Wiles.
„Tradycyjnie spotkania prezydentów USA z przywódcami mocarstw były poprzedzane długimi przygotowaniami – rozmowami dyplomatów niższego szczebla, którzy negocjowali zarysy ostatecznych porozumień – pisze korespondent „Polityki” z Waszyngtonu Tomasz Zalewski. – Trump działa inaczej – lekceważy ewentualny wkład wytrawnych negocjatorów, bo wierzy w siłę własnej perswazji, ufa, że w bezpośrednim spotkaniu przekona do swej racji przywódców obcych państw. Z Putinem to się oczywiście nie sprawdza, tak samo jak z północnokoreańskim dyktatorem Kim Dzong Unem”.
Szczyt odbył się w bazie wojskowej Elmendorf-Richardson na obrzeżach miejscowości Anchorage na Alasce. Mówi się i pisze o „historycznym momencie” dla wojny i Europy. Miejsce jest znamienne: to baza z czasów zimnowojennych, która nadal ma za zadanie wychwytywać rosyjskie samoloty. Sama Alaska kiedyś należała do Rosji.
Na miejsce przybyło ok. 700 dziennikarzy z całego świata. Jak podała agencja Reutera, Rosjanie utworzyli własne biuro prasowe na lotnisku Alaska Airlines Center.
Chwilę przed szczytem Donald Trump rozmawiał przez telefon z białoruskim dyktatorem Alaksandrem Łukaszenką (rozmowa była rzecz jasna „wspaniała”). Jak poinformował na platformie Truth Social, podziękował za uwolnienie 16 więźniów, a w sprawie 1,3 tys. osób toczą się negocjacje.
Szczyt na Alasce: czy Putin się zatrzyma?
Stawka szczytu na Alasce wydawała się, przynajmniej w teorii, ogromna: ważą się losy wojny w Ukrainie. Ale Amerykanie od paru dni tonowali nastroje, by obniżyć oczekiwania, a Rosjanie powtarzali, że Ukraina to tylko jeden z wątków rozmowy. Trump jeszcze niedawno groził Putinowi, że jeśli nie przerwie działań wojennych, obciąży cłami jego partnerów handlowych z Indii i Chin. Na groźbach się skończyło.
W środę Trump wziął udział w telekonferencji z przywódcami UE i Wołodymyrem Zełenskim. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz powiedział potem, że prezydent USA „z grubsza podziela” przekonanie Europy, że jeśli ma dojść do pokoju, musi to być pokój sprawiedliwy, i że nie może być mowy o rozwiązaniu konfliktu bez udziału Ukrainy.
Trump miał obiecać, że na spotkaniu z Putinem nie będzie poruszany temat ziem Ukrainy i rozstrzygnięcia w tej sprawie mają nastąpić dopiero po ewentualnym rozejmie. Wycofał się tym samym z oświadczeń o „wymianie terytoriów”, z gruntu nierozsądnych, bo Ukraina nie okupuje żadnych rosyjskich ziem.
„Naszym zdaniem Putin nie zatrzyma się teraz w pół drogi – piszą Michał i Jacek Fiszerowie. – A jeśli to zrobi, to będzie to jego powolny (lub nieco szybszy) koniec. Rosja nie da się namówić na żadne zawieszenie broni, nie mówiąc już o trwałym pokoju. Putin będzie przeciągał, grał na czas, zwodził prezydenta USA. A w międzyczasie może Ukraina upadnie. Wtedy oczywiście zgodzi się na pokój, ale w Kijowie będą już jego ludzie, sterujący Ukrainą ku świetlanej przyszłości u boku Rosji i Białorusi.