Tuż przed Nowym Rokiem przedstawiłem dialog pomiędzy Narodowym Strażnikiem a Leśnym Wędrowcem. Obaj panowie spotkali się powtórnie w pociągu. Rzecz rozpoczęła się w Kielcach. Narodowy Strażnik już siedział w wagonie pierwszej klasy, a Leśny Wędrowiec dosiadł się na kieleckim dworcu.
Leśny Wędrowiec: Czy myśmy się gdzieś nie spotkali wcześniej?
Narodowy Strażnik: Rzeczywiście, pamiętam, to było w lesie, poprosił mnie pan o ogień?
– Zgadza się. Pan mi dał, odbyliśmy sobie wielce pouczającą rozmowę. Wiele się z niej nauczyłem.
– Miło słyszeć. A co szanowny pan porabiał w międzyczasie?
– Kręciłem się tu i tam. W lesie nie zabawiłem długo, bo drwale mnie szybko przegonili. Ale sporo nauczyłem się przez te kilka miesięcy. Początkowo sądziłem, że wrócę do ludzi za parę lat, ale zeszło krócej.
– A gdzie teraz wiedzie droga?
– Do Krakowa. A pan?
– Ja do Warszawy, obowiązki wzywają, strzeżonego Pan Bóg strzeże, a ja – Narodowy Strażnik – mam czego strzec w tych ciężkich czasach. Ale patrz pan. Siedzimy w tym samym przedziale, w tym samym wagonie, w tym samym pociągu, pan jedzie do Krakowa, a ja do Warszawy. To wspaniałe. Przyzna pan, że siedzenie naprzeciwko siebie ma głęboki sens.
– Dziwne, bo wedle mojej znajomości rzeczy