Społeczeństwo

Budująca rozmowa w nowoczesnym pociągu. Witamy w Polsce PiS

Kucharz Jurajda rzekł: „Byt to niebyt, a niebyt to kształt”. Analogicznie: „Dobra zmiana to ruch, a ruch to bezruch”. Kucharz Jurajda rzekł: „Byt to niebyt, a niebyt to kształt”. Analogicznie: „Dobra zmiana to ruch, a ruch to bezruch”. Tom Grünbauer / Unsplash
Pasuje tu parafraza stwierdzenia z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”. Kucharz Jurajda rzekł: „Byt to niebyt, a niebyt to kształt”. Analogicznie: „Dobra zmiana to ruch, a ruch to bezruch”.

Tuż przed Nowym Rokiem przedstawiłem dialog pomiędzy Narodowym Strażnikiem a Leśnym Wędrowcem. Obaj panowie spotkali się powtórnie w pociągu. Rzecz rozpoczęła się w Kielcach. Narodowy Strażnik już siedział w wagonie pierwszej klasy, a Leśny Wędrowiec dosiadł się na kieleckim dworcu.

Leśny Wędrowiec: Czy myśmy się gdzieś nie spotkali wcześniej?

Narodowy Strażnik: Rzeczywiście, pamiętam, to było w lesie, poprosił mnie pan o ogień?

– Zgadza się. Pan mi dał, odbyliśmy sobie wielce pouczającą rozmowę. Wiele się z niej nauczyłem.

– Miło słyszeć. A co szanowny pan porabiał w międzyczasie?

– Kręciłem się tu i tam. W lesie nie zabawiłem długo, bo drwale mnie szybko przegonili. Ale sporo nauczyłem się przez te kilka miesięcy. Początkowo sądziłem, że wrócę do ludzi za parę lat, ale zeszło krócej.

– A gdzie teraz wiedzie droga?

– Do Krakowa. A pan?

– Ja do Warszawy, obowiązki wzywają, strzeżonego Pan Bóg strzeże, a ja – Narodowy Strażnik – mam czego strzec w tych ciężkich czasach. Ale patrz pan. Siedzimy w tym samym przedziale, w tym samym wagonie, w tym samym pociągu, pan jedzie do Krakowa, a ja do Warszawy. To wspaniałe. Przyzna pan, że siedzenie naprzeciwko siebie ma głęboki sens.

– Dziwne, bo wedle mojej znajomości rzeczy Warszawa jest na północ od Kielc, a Kraków na południe. A nie prościej byłoby panu jechać przez Włoszczową i Idzikowice, korzystając z Pendolino?

– To byłoby ryzykowne, bo przynajmniej, o ile wiem, chyba że coś się zmieniło, tamtędy jedzie się tylko w jedną stronę, więc mógłbym nie dojechać do stolicy. A tak, i proszę się temu nie dziwić, podróżujemy najnowszym wynalazkiem opracowanym i zrealizowanym dzięki dobrej zmianie, mianowicie pociągiem, który równocześnie jedzie w dwóch różnych kierunkach.

– A to rzeczywiście rewelacja. Czy takich nowinek technicznych jest więcej?

– Owszem, dzięki Narodowemu Programowi Kopernikańskiemu już niedługo ten pociąg będzie jechał równocześnie nie tylko z południa na północ i odwrotnie, ale także ze wschodu na zachód i zachodu na wschód. Mogę panu w wielkiej konfidencji zdradzić, że w planach jest dodanie jeszcze dwóch dualnych (bo to tak się nazywa) kierunków skośnych, mianowicie jednego z Turowa do Suwałk, a drugiego z Przemyśla do Świnoujścia.

– O, pamiętam, w czasach mojej młodości, tj. słusznie minionych, był taki pospieszny Przemyśl–Szczecin, mówiono, że najdłuższy w Polsce, ale jechał tylko w jednym kierunku. Była co prawda trasa Szczecin–Przemyśl, ale to były osobne przejazdy, chociaż oba składy się mijały. Jeśli pan Narodowy Strażnik słusznie prawi, to postęp jest olbrzymi. A jest jeszcze w planach coś podobnego?

– Oczywiście, jak zbudujemy Centralny Port Komunikacyjny, to będzie można latać samolotami bez wsiadania do nich.

– Co pan powie, co pan powie? Te nowości techniczne pozwolą na realizację moich chłopięcych marzeń.

– Jakich?

– Podróżowania palcem po mapie, bardziej majętni używali wtedy globusa. A kto to wszystko nadzoruje?

– Pan Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych.

– O, to tak jak dawniej. Wszystko zależy od aktywistów.

– Proszę nawet tak nie żartować. On ma olbrzymie doświadczenie w organizacji bardzo trudnych przedsięwzięć. Zrobił wybory kopertowe, które się nie odbyły, ale kosztowały kilkadziesiąt milionów. To olbrzymi sukces, przyzna pan.

– Owszem, za moich czasów też były wielkie sukcesy, np. otwierano kopalnie jeszcze przed ich wybudowaniem, bo węgiel, czarne złoto, był bardzo potrzebny.

– Skoro szanowny pan potrącił o węgiel, to muszę podkreślić głębsze znaczenie wynalazków, o których mówiłem, wręcz o charakterze globalnym. Nie wiem, czy pan w czasie swoich peregrynacji po naszym pięknym kraju miał okazję zaznajomić się z kryzysem klimatycznym, deficytem surowców energetycznych, odnawialnymi źródłami energii itd.

– Coś tam obiło mi się o uszy, gdy przechodziłem obok wspomnianych pracujących drwali w puszczy – słyszałem, jak się trapili, że nie wiadomo, z czego będą żyli, gdy wyrąbią już wszystkie lasy.

– Nie w tym rzecz. Jak pan też może słyszał, jest wojna na Wschodzie i postuluje się embargo na węgiel, gaz i ropę, no wie pan, wobec kogo.

– Nie bardzo, bo przecież czarne złoto fedrowaliśmy cały rok, no może z przerwą w Barbórkę, w każdym mieście była solidna gazownia, a ropę mieliśmy z Bliskiego Wschodu za poparcie w walce z międzynarodowym syjonizmem.

– Proszę o tym zapomnieć. Teraz sytuacja jest inna z powodu globalizacji. Wszyscy są uzależnieni od wszystkich.

– Rozumiem, ale co mają z tym wspólnego wspomniane wielkie wynalazki wykoncypowane w związku z Narodowym Programem Kopernikańskim?

– Otóż to, szanowny panie, otóż to. Proszę tylko policzyć, ile energii się oszczędza, gdy pociąg jedzie równocześnie w różnych kierunkach, nawet dwóch, nie mówiąc już o ośmiu, a samolotem lata się bez wsiadania do niego. Ponadto podróżowanie przez Kielce, a nie przez Idzikowice, ma symboliczny sens polityczny.

– Jakiż to?

– Ta druga trasa nasuwa skojarzenia z tzw. magistralą węglową, która przebiega podobnie co linia dla Pendolino. Unikając podróżowania nią, daję świadectwo popierania embarga na węgiel. A to ma znaczenie dla postrzegania naszego kraju przez świat zagraniczny.

– Jakże to?

– To proste, jesteśmy, jako prawdziwe sumienie świata, w awangardzie embarga. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Helmuty.

– Kto?

– Ano ci na zachód od Odry i Nysy. Opóźniają nałożenie sankcji. Nawet nie chcą skorzystać z naszego wynalazku pociągu, którym właśnie jedziemy, ja do Warszawy, pan do Krakowa. Pan premier Morawiecki mówi im tak: „Damy wam pociągi za niewielką opłatą. Macie bardzo rozbudowaną sieć kolejową, jak wprowadzicie do eksploatacji nasz tabor, jeżdżący dualnie w wielu kierunkach, od razu zaoszczędzicie masę kilowatów. A co dopiero, gdy inne innowacje zaczną działać”. Tłumaczymy im jak mądry głupiemu, ale oni ciągle swoje.

– A co premier Orbán w tej sytuacji?

– Na szczęście wygrał wybory. Popiera naszą politykę.

– Z tego, co wiem, nie wyraża entuzjazmu dla embarga, ba, nawet zdecydował, że będzie Putinowi płacił rublami za surowce.

– To tylko słowa dla zmylenia przeciwnika, a tak naprawdę to popiera nas oczami. To przecież widać gołym okiem.

– Przy okazji: a co z Turowem, o którym wspominaliśmy w naszej poprzedniej gawędzie?

– To skandal, proszę pana. Ci z Brukseli nie rozumieją, że funkcjonowanie kopalni i elektrowni w Turowie oszczędza energię, a przez to przyczynia się do ochrony klimatu. Eurokraci...

– Przepraszam, kto?

– Tak nazywają się ci, którzy nie rozumieją, że Unia Europejska to wspólnota ojczyzn, nie jakaś federacja, czyli wyimaginowana wspólnota, jak to słusznie ujął pan prezydent Duda. Otóż ci eurokraci nałożyli kary finansowe na nasz kraj, o ile nie zamkniemy tych dwóch nad wyraz pożytecznych obiektów. Liczą pół miliona euro za każdy dzień – przyzna pan, że to zdzierstwo.

– I co, płacicie?

– Skąd, nie ma podstaw, skoro to arbitralna decyzja, sprzeczna z traktatami europejskimi. Nasz prześwietny Trybunał Konstytucyjny, najbardziej kompetentny sąd na kuli ziemskiej, już orzekł lub zrobi to szybko, że decyzje brukselskich eurokratów są bezprawne.

– A co gdy Bruksela powie: „Nie płacicie kar, to nie dostaniecie środków”?

– Nie może być, skoro nam się należą, to musimy je dostać. To gwarantuje etyka.

– Zmieńmy temat, w poprzedniej rozmowie była mowa o Nowym Polskim Ładzie. Co z nim?

– W porządku, aczkolwiek obecnie rzecz została uproszczona i mamy Polski Ład.

– Obiło mi się o uszy, że nie został przygotowany należycie i trzeba było wprowadzić kilkaset poprawek.

– Errare to rzecz ludzka, by skorzystać z łaciny. A my jesteśmy ludźmi – nic, co ludzkie, nie jest nam obce, a więc skoro tak, to Polski Ład musiał zawierać błędy. Ale naprawiliśmy, przeprosiliśmy i wszystko gra.

– Nie jestem pewien. Mój znajomy zapłacił trzykrotnie większy podatek w tym roku niż w zeszłym, chociaż zarobił tyle samo. To przecież niesprawiedliwe.

– Nie ma pan racji, bo wszystko zostanie wyrównane. Jak zapłacił więcej, niż powinien, i upomni się o swoje, to dostanie zwrot.

– A jak się nie upomni?

– To nie dostanie, bo przyznał, że zapłacił tyle, ile powinien.

– No dobrze, a jak się nie zorientuje, że powinien wystąpić o zwrot?

– To jego sprawa, my wprowadzając zasadę zwrotu nadpłaconego podatku, chcemy ludzi pobudzić do aktywności publicznej.

– Miałem więc rację, mówiąc o aktywistach.

– Zbyt pospiesznie szanowny pan korzysta z analogii z dawnymi czasami. My chcemy wychować ludzi rozumiejących sens aktywności, w szczególności nienudzących się.

– Nie rozumiem.

– To proste. Niektórzy zarzucają nam, że zmieniliśmy zasady prawa podatkowego dwa albo nawet trzy razy w ciągu roku.

– A zmieniliście to? Gdyby tak było, mielibyśmy ewenement na skalę światową.

– I mamy. Proszę się jednak nie dziwić temu rozwiązaniu – zostało wprowadzone właśnie po to, aby życie było różnorodne, aby obywatele odczuwali różnorodność sytuacji, z którymi się spotykają, i aby ćwiczyli się w poważnym traktowaniu swoich uprawnień i obowiązków. Przykładem jest właśnie prawo podatkowe. Zapłaciłeś więcej, możesz starać się o zwrot nadpłaconej sumy, ale nie masz takiego obowiązku. A skoro nie masz, to państwo nie ma obowiązku, aby ci zwrócić pieniądze. Pan minister Soboń wielokrotnie to wyjaśniał i wykazał, że Polski Ład jest rajem podatkowym.

– Aha, to teraz rozumiem, co mój znajomy miał na myśli, gdy mówił o sobonieniu.

– Pardon, o czym?

– O gadaniu byle czego na dowolny temat.

– Szanowny pan nasłuchał się chamskiej hołoty…

– Kogo?

– Niech pan nie udaje Greka, który nie wie, co Jego Ekscelencja Wicepremier stwierdził.

– No dobrze, nie ma co się kłócić o słowa. Ale proszę zauważyć, jak szybko droga mija: pan już jest za Radomiem, a ja nawet nie zauważyłem tunelu przed Tunelem. Może dlatego, że gęsta mgła za oknami.

– Chyba dojechaliśmy, proszę szanownego pana. Zgodnie z mapą Warszawa jest przed nami, więc niech pan spojrzy za siebie i jak nie zobaczy Pałacu Kultury, to znaczy, że jest pan w Krakowie, a ja jak spojrzę przed siebie i nie zobaczę Wawelu, znaczy, żem w stolicy.

– Piękne sylogizmy, a któż nauczył pana Narodowego Strażnika posługiwać się nimi?

– Wzory są w projekcie Akademii Kopernikańskiej.

– O kurcze, niech pan Narodowy Strażnik spojrzy, mgła się rozeszła, a my ciągle stoimy na stacji w Kielcach.

– Niemożliwe, przecież rząd zapewnił, że dualnie dwukierunkowe pociągi już kursują.

– A może pomylili ruch pozorny z ruchem rzeczywistym. Dziwne, bo przecież już Kopernik, patron nowej Akademii, wyjaśnił, że ruch Słońca wokół Ziemi jest pozorny, a Ziemi wokół Słońca – rzeczywisty. Ale chyba nie o to chodzi, bo dualny ruch pociągu równocześnie w dwóch kierunkach ma być rzeczywisty. A może jest tak jak z inflacją, co jej nie ma, a jednak jest i ubogaca dobrą zmianę?

– Proszę nie robić sobie kpin z naszej wyjątkowo pozytywnej władzy.

– Jestem jak najdalszy od tego. Chyba pasuje tu parafraza pewnego stwierdzenia z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”. Kucharz Jurajda rzekł: „Byt to niebyt, a niebyt to kształt”. Analogicznie: „Dobra zmiana to ruch, a ruch to bezruch”. Przez przechodniość otrzymujemy, że dobra zmiana to bezruch. Tedy nic dziwnego, że pan Narodowy Strażnik dojechał do Warszawy, ja do Krakowa, chociaż dalej jesteśmy w Kielcach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną