Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Brexit. UE mówi „sprawdzam”. Co teraz zrobi Johnson?

Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas szczytu UE. 15 października 2020 r. Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas szczytu UE. 15 października 2020 r. Yves Herman / Forum
Szczyt UE nie przejął się brytyjskim ultimatum. Komisja Europejska szykuje się na eskalację oskarżeń ze strony Londynu, ale obstawia, że Brytyjczycy będą dążyć do nowej umowy handlowej. O ostatnich groźbach Jarosława Kaczyńskiego na szczycie UE nie mówiono wcale.

Brytyjski negocjator David Frost już w czwartek wieczorem ogłosił na Twitterze swe rozczarowanie deklaracją trwającego szczytu UE, na którym unijni przywódcy wezwali Londyn do wykonania „potrzebnych kroków”, żeby zawrzeć pobrexitową umowę handlową. Naczelnym hasłem w Brukseli stało się: „chcemy ugody, lecz nie za wszelką cenę”. Nie było żadnych sygnałów w sprawie ustępstw ze strony Unii, na które – przynajmniej wedle oficjalnych wypowiedzi – liczył premier Boris Johnson.

Od września straszył, że Londyn odejdzie od stołu negocjacyjnego, jeśli kluczowe punkty umowy z Unią nie zostaną uzgodnione do połowy października.

Czytaj też: Brexit. USA ostrzegają Wielką Brytanię. UE grozi sądem

Brexit. A jeśli będzie klapa?

Na unijnym szczycie powiedziano zatem Brytyjczykom „sprawdzam”. Choć w Brukseli długo wątpiono w prawdziwe intencje Johnsona, to teraz przeważa pogląd, że Londyn chce nowej umowy z Unią, mimo że będzie ograniczała pobrexitową „suwerenność” wychwalaną przez premiera Wlk. Brytanii. Wprawdzie KE szykuje się teraz na dalsze – odbierane raczej jako tylko taktyczne – tyrady i groźby Brytyjczyka, ale nie odpuszcza głównego postulatu „równych zasad gry” (level playing field) w pobrexitowej umowie handlowej: czyli żadnych ceł i kwot eksportowych.

W „równych zasadach” chodzi o utrzymanie przez Unię i Wlk. Brytanię bardzo podobnych standardów wytwarzania – m.in. socjalnych i środowiskowych – by brytyjskie towary nie konkurowały cenowo na unijnym rynku dzięki zaniżonym kosztom produkcji czy wręcz „dumpingu ekologicznego”. Jednak dla Johnsona w „równych zasadach” najtrudniejsze do przyjęcia są reguły (i sposób ich egzekwowania) dotyczące pomocy publicznej, subsydiowania firm przez państwo (także np. selektywnymi ulgami podatkowymi). Brytyjski premier broni swobody swego rządu w udzielaniu pomocy publicznej w pobrexitowej suwerenności, ale Unia nie zamierza dopuścić na swój – niechroniony cłami i kwotami – rynek brytyjskich przedsiębiorców konkurujących dzięki wsparciu rządu.

Jeśli negocjacje skończą się klapą, czyli „no deal”, to obecny pobrexitowy okres przejściowy (Brytyjczycy gospodarczo cały czas funkcjonują jako członkowie UE) zostanie od stycznia zastąpiony regułami Światowej Organizacji Handlu, czyli handlem poprzez kanał La Manche obciążony cłami (nawet 10 proc. na samochody) i limitami eksportowymi.

Zupełnie zaklinczowane są też rozmowy w sprawie zachowania pełnego dostępu do brytyjskich łowisk, ale Unia (a konkretnie Paryż troszczący się o swych bretońskich rybaków) zapewne pójdzie na ustępstwa, jeśli uda się dojść do ugody w „sprawie równych zasad gry”.

Czytaj też: Boris Johnson straszy „wariantem australijskim”

O groźbach Kaczyńskiego nikt nie mówił

Na szczycie Mateusza Morawieckiego, który jest w kwarantannie, reprezentuje czeski premier Andrej Babisz, a obrady prawie na samym początku opuściła też Ursula von der Leyen, by zacząć już swą drugą po wakacjach kwarantannę wskutek kontaktu z zakażonym koronawirusem współpracownikiem.

Jednak najbardziej „polski” temat, czyli podwyższenie unijnego celu redukcji emisji CO2 z obecnych 40 proc. do „co najmniej 55 proc.” w 2030 r. (w porównaniu do 1990 r.) jeszcze przed kwarantanną polskiego premiera planowano jako wstępną debatę przed rozstrzygnięciem na szczycie w grudniu. Polska na razie nie mówi ani „nie”, ani „tak”, lecz domaga się od Komisji dalszych analiz i konsultacji co do wpływu przyspieszenia redukcji na gospodarki poszczególnych krajów Unii. To może być przygrywka do targów o cenę za polską zgodę na 55 proc. w grudniu.

W czwartek na szczycie krótko rozmawiano też o trudnościach w negocjacjach z Parlamentem Europejskim w sprawie pakietu budżetowego, ale nie było szerszej dyskusji o regule „pieniądze za praworządność”. A temat niedawnych gróźb Jarosława Kaczyńskiego co do zawetowania budżetu i Funduszu Odbudowy nie pojawił się wcale.

Unijni przywódcy będą w piątek rozmawiać o polityce międzynarodowej (głównie w kontekście Afryki), a w projekcie zapisów końcowych są wyrazy „solidarności wobec Litwy i Polski w świetle działań odwetowych Białorusi” (chodzi o zmuszenie do zmniejszenia obsady ambasad) oraz „potępienie ciągłej przemocy wobec pokojowych demonstrantów”. Unia właśnie ogłosiła sankcje (zakaz wjazdu i zamrożenie majątku na terenie UE) za otrucie Aleksieja Nawalnego – objęły Aleksandra Bortnikowa (szefa FSB), Siergieja Kirijenkę i Andreja Jarina (kancelaria Kremla), Aleksieja Kriworuczkę i Pawła Popowa (wiceszefowie MON) oraz Siergieja Meniajłę (przedstawiciel prezydenta Rosji na Syberii). Restrykcje nałożono też na instytut GosNIIOCHT, gdzie wytworzono nowiczok. Bortnikow i Meniajło (niegdyś przedstawiciel Kremla w Sewastopolu) byli już wcześniej na sankcyjnej liście UE za wojnę na Ukrainie. Na sankcyjną listę wciągnięto też Jewgienija Prigożyna („kucharza Putina”) za łamanie zbrojeniowego embarga w Libii.

Czytaj także: Sąd holenderski kontra władza polska. Sprawa w TSUE

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną