Była sekretarz stanu i przegrana rywalka Donalda Trumpa w poprzednich amerykańskich wyborach opublikowała tekst, który jest jej wizją zmiany tradycyjnego podejścia do amerykańskiej potęgi. Artykuł „Obrachunek z bezpieczeństwem narodowym. Jak Waszyngton powinien myśleć o sile” ukazał się na łamach periodyku „Foreign Affairs”, biblii międzynarodowej polityki i politologii, więc nie w miejscu przypadkowym.
Jakkolwiek Hillary Clinton nie została nigdy wymieniona jako kandydatka do najwyższych stanowisk w potencjalnej administracji Joe′go Bidena, to można ją uznać za reprezentantkę demokratycznego mainstreamu. A skoro napisała taki programowy manifest, to zapewne i ona, i partia, i kampania Bidena miały w tym jakiś cel. Dlatego warto się tezom Clinton przyjrzeć i zastanowić nad ich konsekwencjami dla Polski, Europy i NATO.
Pandemia jak Pearl Harbour
Clinton nawołuje do fundamentalnej modernizacji amerykańskich sił zbrojnych i sposobu ich użycia. Uważa sprzęt i doktryny stworzone w czasie zimnej wojny za całkiem nieprzydatne, gdyż świat, w którym powstały, przestał istnieć. Pozbycie się ich uwolni – uważa polityczka – miliardy dolarów potrzebne na wsparcie innowacyjnych sektorów przemysłu i produkcji oraz stworzenie niezależnych łańcuchów dostaw, nowego fundamentu bezpieczeństwa USA.
Jako przedstawicielka establishmentu dostrzega trudność takiej reformy – głęboko zakorzenione interesy i dobrze opłacani lobbyści operujący wśród obawiających się o reelekcję polityków skutecznie utrzymują status quo. Ale mimo to Clinton argumentuje, że należy wykorzystać kryzys i wstrząs, jakim dla