Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Francuzi o klimacie. Spore rozczarowanie i trochę zazdrości

Prezydent Francji Emmanuel Macron podczas posiedzenia panelu obywatelskiego ds. klimatu w grudniu 2020 r. Prezydent Francji Emmanuel Macron podczas posiedzenia panelu obywatelskiego ds. klimatu w grudniu 2020 r. POOL / Reuters / Forum
Uczestnicy panelu zawiedli się propozycjami polityków, bo nie dość poważnie ich potraktowali. Z kolei politycy są rozczarowani niewdzięcznością obywateli.

Działanie specjalnego panelu obywatelskiego w sprawie klimatu autoryzował osobiście Emmanuel Macron. Prezydent Francji potrzebował niezużytego instrumentu, za sprawą którego mógłby odzyskać kontrolę nad debatą publiczną w sprawach ekologicznych i społecznych, zdominowaną przez bunt „żółtych kamizelek”. Ów bunt wybuchł jesienią 2018 r., gdy rząd postanowił wprowadzić nowy podatek ekologiczny obciążający zużycie paliwa samochodowego, tłumacząc się troską o klimat.

Czytaj też: Plan ratunkowy dla natury

Bunt „żółtych kamizelek”

Okazało się, że stosunkowo niewielki wzrost kosztów korzystania z samochodu najbardziej uderzył w mieszkańców prowincji, którzy potraktowali pomysł rządu jak kolejną szykanę po ograniczeniu prędkości na drogach lokalnych do 80 km/h i zapowiedziach zakazu używania pojazdów z silnikami wysokoprężnymi. Protestujący zablokowali najpierw ronda w całej Francji, a następnie ruszyli na Paryż, rozpoczynając w listopadzie 2018 r. rytuał cotygodniowego demolowania stolicy. By władza nie miała wątpliwości, co się dzieje, na ogrodzeniu katedry Sacré Coeur pojawił się napis „Komuna Paryska 1871 – Żółte kamizelki 2018”. I rzeczywiście Paryż stanął w płomieniach. Co gorsza, Francuzi w większości poparli roszczenia protestujących, a notowania prezydenta poszybowały w dół.

Macron postanowił uciec do przodu i udowodnić, że „żółte kamizelki”, jakkolwiek ich gniew był uzasadniony, nie reprezentują „suwerena”. Zgoda, władza popełniła błąd, uważając, że ma pełen mandat do wyrażania woli ludu. Skoro jednak okazało się, że mandatu tego nadużyła, trzeba posłuchać Francuzek i Francuzów w sposób uporządkowany, zgodny z regułami debaty publicznej. Akt pierwszy delegitymizacji kamizelek i relegitymizacji władzy polegał na uruchomieniu „wielkiej debaty narodowej”. Macron zaprosił w 2019 r. merów miast i miasteczek, by zorganizowali w swych wspólnotach rozmowy o najważniejszych kwestiach. Odzew był nadzwyczaj dobry, dyskusje zostały zorganizowane w ponad 10 tys. gmin, w ponad 16 tys. wyłożono tzw. zeszyty obywatelskie, gdzie można było wpisywać postulaty. W internecie zebrano blisko 2 mln wpisów.

Czytaj też: Klimat i samopoczucie

Wielka debata narodowa

„Wielka debata” odwoływała się wprost do tradycji cahiers de doléances, zeszytów skarg z czasów rewolucji francuskiej w 1789 r. Oczywiście debata nie miała na celu wywołania rewolucji, tylko dać możliwość wygadania się, a przy okazji przykryć swym rozmachem i strukturą ruch protestu. Potrzebny był jednak także ruch pozytywny, przekształcający gniew i nieuporządkowane postulaty w konkretne propozycje, które mogłyby być podstawą rozwiązań legislacyjnych. Rozwiązaniem okazał się panel obywatelski, czyli zgromadzenie obywateli utworzone metodą losowania – tak by skład w jak najlepszy sposób odpowiadał strukturze wiekowej społeczeństwa, proporcjom płciowym czy geograficznym.

Macron ogłosił zorganizowanie panelu (Convention citoyenne pour le climat) na zakończenie „wielkiej debaty” w kwietniu 2019 r., a w październiku tego samego roku 150 wylosowanych Francuzów i Francuzek rozpoczęło prace. Dostali zadanie, by opracować przepis na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. do 2030 r. Paneliści i panelistki spotykali się regularnie w weekendy, pracy nie przerwała nawet pandemia, a prezydent osobiście zapewnił, że przyjmie rekomendacje bez żadnej wstępnej selekcji, przedkładając je do dalszych prac legislacyjnych, nie wykluczając nawet zwołania referendum, jeśli taka byłaby potrzeba.

Czytaj też: Osobowość prawna gór i rzek

Panel, czyli plan dla Francji

Panel przedstawił wyniki pracy w czerwcu 2020 r., przedkładając imponującą książkę ze 149 rekomendacjami. Ustalenia relacjonowałem w połowie ubiegłego roku. Najważniejsze rekomendacje dotyczą zmian w konstytucji i systemie instytucjonalnym. Art. 1 ustawy zasadniczej ma być uzupełniony o tekst: „Republika gwarantuje ochronę bioróżnorodności środowiska i walkę przeciwko zmianom klimatycznym”. Paneliści rekomendują także powołanie nowej instancji odpowiedzialnej za ochronę praw ekologicznych, z konstytucyjnym umocowaniem, na podobnej zasadzie co ochrona praw obywatelskich. Panel zaproponował też wprowadzenie nowej kategorii przestępstwa do prawa karnego – ekobójstwa (ecocide).

Wśród rozwiązań szczegółowych znaleźć można propozycje dotyczące powiązania systemu zamówień publicznych z preferencjami dla zakupów lokalnych, zmiany w szkolnictwie zawodowym i rolniczym, wskazania dotyczące termomodernizacji domów i wiele innych punktów składających się na kompleksowy „plan dla Francji”. Prezydent dotrzymał słowa i nadał bieg ustaleniom, które przełożono na projekt ustawy podejmującej kwestie kryzysu klimatycznego i jego skutków. Został przedłożony w weekend 26–28 lutego na ostatnim posiedzeniu panelu.

Czytaj też: Co wyniknie z katastrofy w Teksasie

Krytykują paneliści i politycy

W spotkaniu (zdalnym ze względu na pandemię) udział wzięło 119 panelistów. Mieli poddać ocenie projekt ustawy. Wyniki są jednoznaczne. Na pytanie, w jakim stopniu ustawa uwzględnia propozycje panelu, odpowiedzią jest ocena 3,3 na 10 możliwych punktów. Jeszcze bardziej druzgocąca jest ocena, na ile przyjęcie ustawy pozwoli osiągnąć cel redukcji emisji na poziomie 40 proc. – zaledwie 2,5/10. Najwyższe noty pojawiły się w odpowiedzi na pytania: „czy panel obywatelski jest dobrym instrumentem poprawy jakości demokracji?” (7,7/10) oraz „czy panel obywatelski jest dobrym instrumentem walki ze zmianami klimatycznymi?” (6/10).

Politycy krytykują panelistów, że wraz z kolejnymi spotkaniami panelu ze zbioru losowo wybranych obywatelek i obywateli przekształcili się w zaangażowaną grupę ekoaktywistyczną forsującą nierealistyczną utopię, zamiast równoważyć między tym, co potrzebne, a tym, co możliwe. Paneliści z kolei twierdzą, że panel powinien mieć mocniejsze umocowanie – jako instytucja doradcza jest skazany na przejęcie przez polityków. A gdyby zmodernizować senat i przynajmniej w części jego wybór oprzeć na losowaniu?

Czytaj też: Zima zła, czyli powrót do normalności

Klimat. Co będzie dalej?

Panel spotkał się po raz ostatni, dyskusja o jego roli, o tym, jak walczyć z kryzysem klimatycznym i naprawiać demokrację – nie kończy się. Na razie trwają prace legislacyjne nad projektem ustawy, którą francuski parlament będzie się zajmował w marcu. Nie wiadomo jeszcze, jak bardzo zmieni się ostateczna wersja dokumentu i na ile zmiany uwzględnią ostatnie komentarze panelistów. Sprawy ekologiczne i klimatyczne wywołują coraz większe napięcia wewnątrz rządu i wśród parlamentarzystów. Cały proces jest uważnie obserwowany i komentowany, powstają już pierwsze opracowania książkowe i analizy naukowe. Stawką jest odnowienie modelu republikańskiego wobec wyzwań, jakie niosą zagrożenia klimatyczne i ekologiczne.

Pozostaje życzyć Francuzom i Francuzkom, by po raz kolejny znaleźli odpowiadający duchowi czasu wyraz dla swej republiki. Można im tylko pozazdrościć, że mimo niezadowolenia i rozczarowania prowadzą rozmowę i spór, który angażuje tak wiele stron – z najwyższymi władzami włącznie.

Czytaj też: Zabójcze ocieplenie można zatrzymać

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną