Świat

Trump stanie przed sądem w Nowym Jorku. Prokuratorzy muszą się pospieszyć

Donald Trump przed sądem w Nowym Jorku, 15 lutego 2024 r. Donald Trump przed sądem w Nowym Jorku, 15 lutego 2024 r. Brendan McDermid / Reuters / Forum
To będzie pierwszy z serii procesów czekających Trumpa. We wszystkich sprawach karnych, niezależnie od rozstrzygnięcia, liczy się także – a może przede wszystkim – czas.

25 marca przed sądem w Nowym Jorku rozpocznie się pierwszy proces karny Donalda Trumpa z oskarżenia o fałszowanie dokumentów biznesowych w celu ukrycia wypłaty 280 tys. dol. dwóm kobietom, aby nie ujawniły, że uprawiały z nim seks. Termin wyznaczył w czwartek prowadzący sprawę sędzia Juan Merchan, odrzucając wniosek obrońców o jej umorzenie.

To będzie pierwszy z czterech procesów czekających Trumpa. Przewiduje się, że potrwa około sześciu tygodni, co oznacza, że zakończy się w maju, na długo przed wyborami prezydenckimi w listopadzie, w których zmierzy się z walczącym o reelekcję Joe Bidenem.

Tymczasem sondaże wskazują, że uznanie Trumpa winnym w którejś ze spraw może skłonić niektórych jego zwolenników do cofnięcia mu poparcia. Nawet skazanie prawomocnym wyrokiem nie wyeliminuje go jako kandydata do Białego Domu, chociaż nie można wykluczyć, że i takie starania będą podjęte.

Haley atakuje Trumpa

Zapowiadany proces oznacza także, że Trump będzie musiał spędzić kilka tygodni na sali sądowej, zamiast prowadzić kampanię. Obecnie odbywają się prawybory w Partii Republikańskiej, które potrwają do początku czerwca. Trump ma w nich raczej zapewnione zwycięstwo i partyjną nominację, chociaż jedyna pozostała na placu rywalka Nikki Haley najpewniej wykorzysta zbliżający się proces jako mocny argument przeciw niemu.

Haley, była ambasadorka USA w ONZ, nasiliła ostatnio ataki na Trumpa, skupiając się zwłaszcza na jego zdumiewającej wypowiedzi, że będzie wzywał Rosję do ataku na kraje NATO, które wydają na zbrojenia mniej niż 2 proc. budżetu, wbrew ustaleniom na zebraniach przywódców Sojuszu. Haley ma minimalne szanse – nawet w Karolinie Południowej, gdzie była kiedyś gubernatorem, sondaże nie przewidują jej wygranej – ale jej opozycja dzieli Republikanów i osłabia pozycję Trumpa przed wyborami.

W Nowym Jorku oskarża się go o to, że za pośrednictwem adwokata wypłacił aktorce filmów pornograficznych, znanej jako Stormy Daniels, 130 tys. dol., a modelce „Playboya” Karen McDougal 150 tys. Aby ukryć fakt okupu za milczenie, zlecił sfałszowanie dokumentów w swej korporacji nieruchomościowej.

Czytaj też: Stormy Daniels i kolejne kłamstwo Trumpa

„Biden urządza nagonkę”

Adwokaci byłego prezydenta domagali się umorzenia sprawy, twierdząc, że zarzucany mu czyn nie jest przestępstwem, tylko wykroczeniem. Manipulacje w rachunkowości w stanie Nowy Jork mogłyby być tak zakwalifikowane, ale mogą być uznane za przestępstwo, jeśli dokonuje się ich w celu ukrycia innego czynu przestępczego – a taki przypadek według aktu oskarżenia zachodzi w sprawie Trumpa. Wypłacał wspomniane kwoty na kilka tygodni przed wyborami w 2016 r., więc prowadzący sprawę prokurator Alvin Bragg oskarżył go o ukrywanie informacji, żeby wygrać. Bragg postawił mu w sumie cztery zarzuty, m.in. działanie w konspiracji i utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości.

W związku z wnioskiem adwokatów o oddalenie sprawy Trump zjawił się rano w sądzie na Manhattanie i przed wejściem na salę wygłosił przemówienie. Jak poprzednio zarzucił prokuratorowi, że jest narzędziem administracji Bidena, czyn, o który się go oskarża, nie jest przestępstwem, a cały wyznaczony na 25 marca proces to element politycznej nagonki na niego, aby osłabić jego pozycję przed wyborami. Prokurator Bragg – oświadczył – powinien się zająć „prawdziwą” przestępczością w Nowym Jorku, która wzrasta m.in. z powodu nielegalnej imigracji.

Komentatorzy przypominają, że zarzut, jakoby Bragg działał jako instrument Bidena, jest niedorzeczny – jest prokuratorem stanowym, niezależnym od federalnego aparatu sprawiedliwości.

Tyradę Trumpa można uznać za uwerturę do tego, czego należy od niego oczekiwać w najbliższych miesiącach. Swoje procesy będzie próbował przekształcić w trybunę oskarżenia Bidena i całego demokratycznego obozu o próbę wyeliminowania go z konkurencji. Zdaniem „Wall Street Journal” i niektórych innych mediów prawicowych sprawy Trumpa mogą dodatkowo zmobilizować jego fanów do głosowania na niego. Z drugiej strony ewentualne wyroki skazujące mogą przekonać na jego niekorzyść niezdecydowanych.

Czytaj też: „Dumni chłopcy” Trumpa skazani za atak na Kapitol

Cztery procesy przed wyborami w USA

Tego samego dnia, kiedy w Nowym Jorku ogłoszono termin procesu, w Georgii rozpoczęło się posiedzenie na temat wniosku obrońców Trumpa i jego podwładnych oskarżonych o nielegalne blokowanie transferu władzy Bidenowi po wyborach w 2020 r., aby oddalić sprawę. Prawnicy argumentują, że to konieczne, bo prowadząca sprawę prokurator Fani Willis pozostawała w intymnym związku z prokuratorem specjalnym, z którym współpracowała. Gdyby sąd oddalił sprawę lub przynajmniej nakazał wymianę prokuratorów, oznaczałoby to poważne zwycięstwo Trumpa. Zarzuty w Georgii podparte są bowiem twardymi dowodami – m.in. nagraniem osławionej rozmowy Trumpa ze stanowym sekretarzem stanu, w której domaga się, by „załatwiono” mu 11 780 głosów brakujących do zwycięstwa.

Poza sprawą w Nowym Jorku i Georgii Trump oskarżony jest o próbę nielegalnego utrzymania się przy władzy mimo wyborczej porażki przez specjalnego prokuratora federalnego Jacka Smitha. Adwokaci byłego prezydenta wnieśli kilka dni temu wniosek do Sądu Najwyższego o uznanie jego immunitetu od odpowiedzialności karnej, argumentując, że chodzi o czyny popełnione, kiedy urzędował w Białym Domu. Wcześniej sąd apelacyjny w Waszyngtonie orzekł, że immunitet mu nie przysługuje. Spór ma rozstrzygnąć SN.

Trump stoi także przed zarzutem nielegalnego zabrania z Białego Domu, po odejściu z urzędu w styczniu 2021 r., tajnych dokumentów państwowych, które przechowywał potem w rezydencji Mar-a-Lago. Sprawę prowadzi federalna prokuratura na Florydzie. Obrońcy bagatelizują to oskarżenie, przypominając, że Joe Biden także – po odejściu z urzędu wiceprezydenta w 2017 r. – zabrał do domu tajne dokumenty. Biden współpracował jednak w śledztwie prowadzonym w tej sprawie przez prokuratora specjalnego Roberta K. Hura, dlatego nie usłyszał kryminalnych zarzutów. Trump odmawiał współpracy.

We wszystkich czterech sprawach karnych, niezależnie od ich rozstrzygnięcia, liczy się także – a może przede wszystkim – czas. Adwokaci Trumpa grają na zwłokę, przeciągają procedurę do maksimum, bo jeśli któraś ze spraw nie zakończy się przed wyborami i Trump je wygra, jako prezydent doprowadzi do ich umorzenia.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną