Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Groza z Krakowa. Jak studio Bloober Team nauczyło się robić horrory

„Blair Witch” „Blair Witch” mat. pr.
Bloober Team od lat eksportuje na Zachód grozę. Nim jednak nauczył się sprzedawać ją w milionach egzemplarzy – przeżył niejeden horror. Opowiedzmy je po kolei.

Imię i nazwisko: Piotr Babieno. Rok i miejsce urodzenia: 1976, Skarżysko-Kamienna (świętokrzyskie). Zawód? Babieno stoi na czele Bloober Team, studia produkującego gry wideo, którego „Blair Witch”, adaptacja horrorów utrzymanych w konwencji found footage (a zatem stylizowanych na amatorskie nagrania), ujął krytyków minimalizmem. Krakusi obiecują, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa i – przy współudziale naukowców UJ oraz AGH – zrewolucjonizują grozę przed monitorem.

Przyszły twórca gier przy trumnie

Babieno wychował się na horrorze; jako nastolatek czytał do snu Kinga, Lovecrafta, Koonzta i Mastertona. Ale największych strachów wcale nie dostarczyła mu literatura. – Gdy miałem 13 lat, zmarł mój wujek, ojciec chrzestny. Pojechałem do małej miejscowości na Podlasiu, gdzie był zwyczaj, że otwiera się trumnę i przez trzy dni, zanim trafi do kościoła, wszyscy się modlą. Przyjechaliśmy tam i podczas modlitwy ja, młody chłopak, byłem tak zmęczony, że zasnąłem. Nikt tego nie zauważył, zamknęli drzwi, zgasili światło. Zostałem sam na sam z ciałem i gdy się obudziłem, byłem przerażony. Ale po kilku godzinach zacząłem oswajać się z tym swoim strachem.

W wolnych chwilach nie tylko czyta, ale i gra. W salonie z automatami wydaje kieszonkowe na klasyczną „Galagę”, a przy kupionym przez ojca Commodore 64 prowadzi do sukcesów w „Microprose Soccer” ukochaną Barcelonę. Na rajdówce „Continental Circus”, wspomina, zniszczył 10 joysticków, a jednego lata nauczył się w nią grać z zamkniętymi oczyma.

Reklama