Wojna w Ukrainie przeszła w fazę uderzeń artyleryjskich na daleki dystans, których celem są wojskowe składy i ośrodki dowodzenia. Jednak ukraińska kontrofensywa musi się oprzeć na czołgach. Artyleria może dokonać wyłomu w rosyjskich pozycjach, ale przez te wyłomy muszą wejść czołgi i piechota, by odzyskać okupowany teren.
Stąd na Zachodzie spór o czołgi dla Ukrainy. Gdy w kwietniu państwa NATO zawarły nieformalne porozumienie, aby najpierw dostarczać jak najwięcej sprzętu postradzieckiego, który Ukraińcy znają, Polska przekazała ok. 240 czołgów T-72 podciągniętych do standardów Sojuszu, Czechy 60, Słowacja 30 i Słowenia 40. Rząd niemiecki podparł ten gest pomysłem „zamiany okrężnej”, czyli wypełnienia niemieckimi czołgami luk powstałych w ten sposób w broni pancernej sojuszniczych państw.
Broń stulecia
Czołgi to broń XX w. W 1918 r. brytyjskie tanki po raz pierwszy przerwały niemiecki front. Potem Niemcy wbrew traktatowi wersalskiemu potajemnie zbudowali w ZSRR fabryki nowoczesnych wozów bojowych i na radzieckich poligonach wypracowali taktykę dywizji pancernych, które w 1939 r. miażdżyły polską, w 1940 francuską obronę, a jesienią 1941 podeszły niemal pod Kair.
Latem 1943 r. w największej bitwie pancernej II wojny światowej radzieckie T-34 zatrzymały na łuku kurskim ofensywę niemieckich Tygrysów, by niespełna dwa lata później wjechać do Berlina. Z kolei na Zachodzie słabsze od Tygrysów i Panter, ale liczniejsze amerykańskie Shermany i brytyjskie Churchille wyrąbały aliantom drogę do Paryża i zachodnich Niemiec. Także po II wojnie czołgi decydowały o wyniku wojen i kampanii karnych: pozwoliły Izraelczykom wygrać wojny 1956, 1968 i 1973 r., a Kremlowi uśmierzyć powstanie w 1953 w NRD, w 1956 na Węgrzech, a także „praską wiosnę” 1968.
W latach 70. budowane na radzieckiej licencji czołgi T-64, a potem T-72 były eksportowym przebojem peerelowskiej zbrojeniówki – głównie do Syrii i Iraku. Ich karierze kres położyła w 1991 r. operacja „Pustynna burza” – wojna pod sztandarami ONZ z Irakiem, który najechał Kuwejt. W wielkiej bitwie pancernej radzieckie wozy bojowe były bezsilne w starciu z amerykańskimi Abramsami i lotnictwem szturmowym. Tysiące wypalonych wraków zalegało iracką pustynię i szosę z Kuwejtu do Bagdadu. Skuteczny zasięg naprowadzania ognia z dział T-72 wynosił 1,5 km, podczas gdy z Abramsa – 5 km.
Putinowska wojna przeciwko Ukrainie ponownie odsłoniła słabości postradzieckich czołgów dziesiątkowanych przez amerykańskie Javeliny i groszowe drony. Słabą stroną radzieckich czołgów okazało się „miękkie ciemiączko” ich obrotowych wież. Przód i boki są opancerzone, ale nie góra z dwoma włazami. Ponadto w T-72 ładowniczego zastąpił automatyczny podajnik z 22 pociskami, a poniżej pojemnik na dalsze 22 pociski. Toteż czołg trafiony z góry „w ciemię” zamienia się w ognistą kulę. Wtedy wieża wraz z działem może wylądować, jak w Mariupolu, nawet na czwartym piętrze pobliskiego budynku.
Zachodnie czołgi są odporniejsze. Niemiecki Leopard 2 ma w kadłubie 27 pocisków, a z tyłu wieży, za płytą pancerną – 15. Po pobraniu przez ładowniczego każdego pocisku płyta natychmiast się zamyka. Choć ponoć jedynie najnowsza wersja Leo 2A7 ma pociski zdolne przebić pancerz najnowszego rosyjskiego T-90.
W obecnej wojnie straty obu stron w czołgach są ogromne. Według fachowego magazynu „Military Balance” każda straciła koło jednej czwartej floty pancernej, jaką realnie dysponowała w lutym. Ukraina straciła 226 czołgów, a Rosja niespełna 900, ale nadal ma ponad 10 tys. czołgów wycofanych ze służby i po części nie do użycia.
Czytaj też: Echa niedoszłej wizyty Steinmeiera w Kijowie
Kłótnia o Leo
Po miesiącach zwłoki od czerwca NATO przekazuje Ukrainie także zachodnie systemy ciężkiego uzbrojenia – aż po amerykańskie baterie wyrzutni rakietowych HIMARS, niemieckie samobieżne haubice 2000, przeciwlotnicze lekkie czołgi Gepard, wyrzutnie rakiet MARS II, systemy przeciwlotnicze IRIS-T, a od jesieni także systemy antyrakietowe.
Niemniej spór o Leopardy, obiecane ponoć Polsce w ramach „zamiany okrężnej”, zmienił się w kolejny punkt zapalny między Berlinem a Warszawą, rozgrywany przez rząd PiS jak zwykle w pełnym świetle jupiterów.
Wiceminister spraw zagranicznych RP oskarża Niemców, że „oszukańczymi manewrami” – oferując zabytkowe Leopardy 1 z lat 60. i garść lekkich czołgów piechoty Marder – wykręcają się od złożonej w kwietniu obietnicy. Natomiast niemiecka minister obrony, socjaldemokratka, rozkłada ręce: jak mam dać te nowsze Leo 2A7, skoro ich potrzebuję dla niemieckiego korpusu na Litwie, nie ogołocę też Bundeswehry w kraju. Poza tym żadnej formalnej obietnicy nie było.
Warszawa twierdzi, że Berlin zwlekał. Mówił, że Leo 2A7 nie podlega „zamianie okrężnej”, po czym okazało się, że Czesi jednak go dostaną. Nagle przyszła wiadomość, że dla Polski uda się wyskrobać 20 egzemplarzy Leo 2, ale A4, a nie A7, i to od kwietnia 2023 r., w tempie jeden czołg na miesiąc.
Warszawa się oburzyła: 20 czołgów to nawet nie batalion, 44 to minimum! Na to Berlin się obruszył: zachowujecie się, jakbyście byli na bazarze, prowadząc zarazem rozmowy z Seulem o zakupie tysiąca koreańskich czołgów i setek haubic z częściowym przeniesieniem ich produkcji do Polski.
Morten Freidel i Konrad Schuller, komentatorzy „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung”, są wyraźnie zniesmaczeni tym polsko-niemieckim wyrywaniem sobie czołgowych gąsienic. Przypominają, że PiS często gra kartą antyniemiecką, ale za obecne niesnaski obwiniają jednak głównie stronę niemiecką, cytując rozczarowane głosy zarówno polityków rządzącej koalicji, jak i opozycyjnych. „Czy rzeczywiście hangary Bundeswehry są tak puste, że niepodobna zrezygnować z żadnego czołgu bez narażania obrony narodowej?” – pytają. „Przecież gdyby Niemcy oddali Polsce 50 czołgów, to one nadal pozostałyby w NATO. Bezpieczeństwo i wolność Niemiec są obecnie bronione przede wszystkim w Ukrainie, ale także na wschodniej flance NATO. Cała ta »zamiana okrężna« jest nie do zniesienia, bo sprawia wrażenie, jakby to dla nas nie było ważne. Musimy to jak najszybciej wyjaśnić, aby mieszkańcy wschodniej Europy ponownie zobaczyli, że się jednoczymy i przeciwstawiamy rosyjskiej agresji”.
Czytaj też: „Rozumiejący Rosję i Putina” w Niemczech kajają się lub milczą
Katechizm zamiany okrężnej
Natomiast „Süddeutsche Zeitung” niemieckie problemy z „zamianą okrężną” sprowadził do takiego Q&A:
Dlaczego dostawy czołgów tak bardzo się przeciągają?
Ponieważ kanclerz Olaf Scholz (SPD) nie chciał, by Niemcy działały w pojedynkę, a NATO zostało wciągnięte w wojnę. Z Czechami zawarto porozumienie. Natomiast Polska i Słowacja domagają się więcej i bardziej nowoczesnych systemów niż te, które Republika Federalna jest gotowa oddać czy w ogóle ma obecnie do dyspozycji. Każdego nowego czołgu, który zostałby oddany, brakowałoby Bundeswehrze, która musi się szybko odrodzić.
Czy przemysł zbrojeniowy nie ma żadnych czołgów na składzie?
W zasadzie nie ma. Produkuje się na zamówienie klienta. Jeśli producenci czołgów mają sprzęt wojenny, to zwykle starszy, odkupiony od różnych armii. Ponieważ w Europie mało kto myślał o wielkiej wojnie, nie mówiąc już o bitwach pancernych, to siły zbrojne zmniejszały swoje zasoby czołgów. Na przykład Bundeswehra planowała mieć tylko 225 czołgów Leopard 2, podczas gdy pod koniec zimnej wojny miała ich ponad 2 tys. Główny ówczesny czołg bojowy uznano za przestarzały. W misjach stabilizujących, jak w Afganistanie, czołgi odgrywały jedynie podrzędną rolę. To się zmieniło wraz z aneksją Krymu i rosyjskimi zbrojeniami. Teraz czołgi znów mają koniunkturę.
Ile czasu trzeba na budowę czołgu?
Wznowienie produkcji Leoparda 2 to dwa–trzy lata. Potrzeba do niej kilkuset podwykonawców. Do produkcji wozu bojowego piechoty Puma – ok. 400. Podwykonawcy muszą tak rozkręcić produkcję, by miesięcznie z fabryki wychodziło pięć–siedem wozów bojowych. Jednak obecnie także przemysł zbrojeniowy boryka się z dostawami, toteż starsze modele podnosi się do nowych poziomów projektowych. To dlatego wytwórcy odkupują stary sprzęt od armii. Nie mówiąc o tym, że zawsze są jakieś siły zbrojne chętne przejąć sprzęt wycofywany z Bundeswehry.
Dlaczego Bundeswehra odmawia oddawania sprzętu?
Na początku wojny w Ukrainie gen. Broni Alfons Mais otwarcie przyznał, że na te warunki Bundeswehra „właściwie jest z niczym”. Armia skoncentrowała się na misjach stabilizacyjnych. Polityka całkowicie straciła z oczu obronę kraju i NATO. Wojska lądowe nie są w stanie z miejsca wysłać jednej brygady, aby ją wyposażyć, trzeba ściągać materiał z różnych jednostek. Z ok. 120 samobieżnych haubic połowa jest nie do użycia, ale choć w ministerstwie obrony twierdzono, że wszystkie są niezbędne, udało się dziesięć już wysłać do Ukrainy. Broń pochodzi bezpośrednio z warsztatów naprawczych, teraz brak jej armii lądowej.
Inaczej jest z Gepardami. Te czołgi przeciwlotnicze Bundeswehra całkowicie wycofała. Trzy pierwsze już dotarły do Ukrainy, która dostanie 30 sztuk. Bundeswehra ma niemal 40 wyrzutni rakiet MARS II, z których połowa jest sprawna, trzy zostały przekazane Ukrainie. Partnerzy „zamiany okrężnej” życzą sobie od Niemiec najnowocześniejszych systemów. Ale sama Bundeswehra ma jeszcze mało czołgów najnowszej wersji Leopard 2. Według najnowszych planów armia dopiero w 2025 r. ma być w stanie sformować w pełni wyposażoną dywizję armii lądowej.
Czy muszą to być Leo 2?
Leopard 2 jest uważany za jedną z najskuteczniejszych broni tego typu na rynku. Obecnie korzysta z niego 19 krajów. Od pierwszego modelu z 1979 r. podlegał kolejnym modernizacjom. Poczucie bezpieczeństwa po zakończeniu zimnej wojny spowodowało zepchnięcie budowy czołgów na dalszy plan. Stworzenie Pumy, nowego bojowego wozu piechoty, by mogła być użyta w trybie awaryjnym, zajęło niemal 20 lat. Aneksja Krymu przez Moskwę spowodowała zmianę. W tym roku Rheinmetall zaprezentował całkowicie nową Panterę. Każdy, kto teraz chce zmodernizować swą armię, znajdzie to, czego szuka, choćby w Korei Południowej – koreański K2 jest nowoczesną, rynkowo atrakcyjną alternatywą.
Dlaczego Polska jest tak rozeźlona na Niemcy?
Polacy obawiają się, że w rezultacie „zamiany okrężnej” w końcu zostaną z wyraźnie zmniejszoną liczbą czołgów…
W jakim stanie jest polska armia?
To, co przeciekło na zewnątrz z tajnych ćwiczeń wojskowych z grudnia 2020 r., wywołało w Polsce szok: w tej symulacji okazało się, że kraj ma niewiele, by przeciwstawić się niespodziewanemu atakowi z Rosji. Armia zostałaby zmiażdżona w ciągu pięciu dni. To dlatego Polska tak dużo inwestuje w armię. Jako jeden z nielicznych członków NATO przeznacza 2 proc. PKB na obronę.
Mimo to polska armia nie jest w dobrym stanie. Skutków kilkudziesięciu lat złego zarządzania nie da się nadrobić w tak krótkim czasie. Projekty są opóźnione, a modernizacja ważnych części sił zbrojnych pogrążyła się w chaosie. Ponadto 2,2 proc. polskiego PKB na 2021 r. to zaledwie 12 mld euro. Taka kwota nie wystarczy, aby zmodernizować armię liczącą 160 tys. aktywnych żołnierzy. Dlatego po rosyjskim ataku na Ukrainę Polska postanowiła zwiększyć wydatki na obronę do 3 proc. PKB. Nie ma jednak pewności, czy w tej modernizacji akurat niemieckie Leopardy stanowią kluczową rolę. Polska chce kupić 180 koreańskich czołgów K2. Podjęto również starania o ściągnięcie 250 Abramsów.
Jaki jest stan transporterów opancerzonych Marder?
Bundeswehra dysponuje prawie 400 jednostkami tego wozu, który jest w użyciu od 50 lat. Producent Rheinmetall naprawia 100 egzemplarzy eksploatowanych przez Bundeswehrę i zaoferował dostarczenie ich do Ukrainy. Berlin nie podjął decyzji. Mardery w ramach „zamiany okrężnej” dotrą do Czech i Grecji, gdy stare transportery opancerzone z tych krajów, jak BMP-1, trafią do Ukrainy. Politycy Zielonych i FDP są teraz otwarci na bezpośrednie dostawy uzbrojenia do Ukrainy. W obecnej sytuacji Mardery byłyby bardzo ważne. Dają piechocie wsparcie ogniowe w walce, a także pewną ochronę w czasie ostrzału artyleryjskiego.
Kiedyś czołgów było tak wiele, co się z nimi stało?
Duża część została wyeksportowana. Od lat 60. do 1992 r. Bundeswehra zakupiła 4562 Leopardy, z których część później przerobiono na nowe warianty. Wiele z nich sprzedano w latach 90. ze względu na pogląd, iż czołgi nie będą już potrzebne. W 2006 r. do Brazylii trafiły 254 Leopardy 1A5, do Chile w 2009 – 172 Leo 2A4, Grecji w latach 1998–2005 dostarczono 525 Leo, a Turcji w 2005 – 354 Leo 2A4. Dokładne informacje o całym eksporcie są niedostępne. Tylko niewielka liczba czołgów została zezłomowana lub trafiła do muzeum. Raport ministerstwa obrony z 2021 r. głosi, że Bundeswehra dysponuje 289 czołgami Leo 2, z których 183 mają być sprawne.
Czytaj też: Bez Churchilla. Niemcy o wojnie, Ukrainie i broni nuklearnej
PiS znów o reperacjach
Jak widać, na wojnę Putina z Zachodem mało kto był przygotowany. Za to jest stara śpiewka: Friedrich Merz, szef chadeckiej opozycji, usłyszał w czasie swej niedawnej wizyty w Warszawie od Jarosława Kaczyńskiego, że Polska 1 września przedstawi Niemcom dokumentację zaległych reparacji wojennych. Co Merz, komplementowany przesz szefa PiS jako „przyszły kanclerz”, zbył uwagą, że obecnie nie ma już podstaw prawnych do podejmowania tej kwestii.
Natomiast żale strony niemieckiej z powodu ograniczeń w nauczaniu niemieckiego na terenach zamieszkałych przez mniejszość elegancko złagodził uwagą, że także Niemcy spóźniają się z nauczaniem naszego języka polskich dzieci mieszkających w Niemczech.
Czytaj też: Zmiana polityki wobec Rosji. Dlaczego Berlin nie nadąża?