Wojna na Bliskim Wschodzie. Trump ogłasza zawieszenie broni: „Myślę, że będzie trwało wiecznie”
Trump ogłasza zawieszenie broni
Prezydent USA zapowiedział, że 24 czerwca wejdzie w życie „całkowite i totalne” zawieszenie broni na Bliskim Wschodzie. „To wojna, która mogła trwać latami. (...) GRATULACJE DLA WSZYSTKICH! Zostało w pełni uzgodnione między Izraelem a Iranem, że nastąpi całkowite ZAWIESZENIE BRONI (za około sześć godzin od teraz, kiedy Izrael i Iran zakończą i zakończą swoje trwające, ostatnie misje!), przez 12 godzin, w którym to momencie wojna zostanie uznana za ZAKOŃCZONĄ!” – oświadczył Donald Trump na swojej platformie Truth Social.
Wysoki rangą przedstawiciel władz Iranu potwierdził agencji Reutera, że Teheran przyjął propozycję USA w sprawie zawieszenia broni przy mediacji Kataru. W negocjacjach mieli brać udział wiceprezydent J.D. Vance, sekretarz stanu Marco Rubio i wysłannik ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff. Państwowa telewizja irańska potwierdziła tę informację, rząd Beniamina Netanjahu na razie milczy.
Odwet Iranu. Atak na bazy USA w Katarze
W reakcji na amerykańskie naloty Iran rozpoczął operację „Zapowiedź zwycięstwa”, której celem była baza USA w Katarze – Al Udeid. USA uruchomiły system obrony powietrznej Patriot.
W ataku rakietowym nikt nie zginął; Iran miał skontaktować się z Katarem i uprzedzić go o swoim ataku – przekazał „New York Times”.
MSZ Iranu: Rosja stoi po słusznej stronie
„W trakcie spotkania szczegółowo omówiliśmy to, co się teraz dzieje. Wspólnie niepokoimy się konsekwencjami dla regionu, wspólnoty międzynarodowej i reżimu nierozprzestrzeniania (broni jądrowej)” – powiedział minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi państwowej agencji IRNA. Podczas spotkania z Władimirem Putinem w Moskwie oświadczył, że Rosja stoi „po słusznej stronie historii”.
Izraelska armia zaatakowała tymczasem drogi dojazdowe wokół ośrodka nuklearnego Fordo w środkowym Iranie. Podziemny obiekt jest uznawany za najtrudniejszą do zniszczenia część programu nuklearnego. Jednak większość znajdującego się w Fordo wysoko wzbogaconego uranu została stąd wywieziona przed atakiem – wynika z informacji Reutersa. Izrael kontynuuje uderzenia na cele w Teheranie; w poniedziałek zniszczono m.in. propagandowy „zegar zagłady Izraela”, który odmierzał czas do jego zniszczenia, przewidywanego na 2040 r.
Czy Iran zamknie cieśninę Ormuz?
Ceny ropy pozostają w normie mimo groźby zamknięcia przez Iran cieśniny Ormuz, czyli najważniejszego szlaku eksportowego ropy naftowej z Zatoki Perskiej na światowe rynki. Cena skoczyła w poniedziałek rano, po otwarciu giełd, ale szybko ustabilizowała się na poziomie 77 dol. za baryłkę.
Ostateczną decyzję w sprawie blokady cieśniny ma podjąć Najwyższa Rada Bezpieczeństwa Narodowego Iranu. O takim zagrożeniu pisał na Polityka.pl Adam Grzeszak: „Sytuacja jest dziś taka, że między Izraelem a Iranem śmigają rakiety, drony i bombowce, a tuż obok na terenie Zatoki Perskiej trwa business as usual, czyli codzienny biznes naftowy. W ciągu dnia cały świat potrzebuje do życia ponad 100 mln baryłek ropy. Z tego 77,5 mln do odbiorców dociera drogą morską. Producenci z Zatoki Perskiej, głównie Arabia Saudyjska, wysyłają ponad 20 mln baryłek. Tankowce z ropą, by wydostać się na Ocean Indyjski, muszą przepłynąć przez cieśninę Ormuz, czyli przewężenie między Iranem a Omanem”.
„W najwęższym miejscu szerokość toru wodnego, którym płyną statki, wynosi 3 mile. Mijanki gigantycznych supertankowców w takich warunkach to spory problem. Na razie ruch trwa bez przeszkód, ale wszyscy żyją w napięciu, czy coś dramatycznego się nie wydarzy i czy cieśnina nie zostanie zablokowana na dobre” – dodał autor „Polityki”.
Hegseth: Kiedy Trump mówi, świat powinien słuchać
USA zaatakowały 21 czerwca trzy irańskie zakłady wzbogacania uranu: w Fordo, Natanz i Isfahanie.
Jak relacjonował na Polityka.pl Marek Świerczyński z Polityki Insight, rakiety i bomby penetrujące spadły na ośrodki badań nuklearnych, szczególnie ważne dla programu, który mógł dać Iranowi zdolność wyprodukowania broni jądrowej. Różne źródła podają, że w ataku wzięły udział m.in. okręty podwodne, które wystrzeliły Tomahawki.
W nocy z 21 na 22 czerwca w przemówieniu z Białego Domu Donald Trump ogłosił wielki sukces i zapewniał, że cele zostały dokumentnie unicestwione. Zniszczenie instalacji potwierdziła Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, która jednak nie ostrzega na razie o jakimkolwiek skażeniu radioaktywnym. Silną emisję ciepła w pobliżu Fordo wykryły czujniki NASA. Z przecieków sączonych z Pentagonu do amerykańskich mediów wynikało, że użytych zostało sześć strategicznych samolotów bombowych B-2, które wystartowały do 37-godzinnej misji bezpośrednio z głównej bazy w stanie Missouri.
Szef Pentagonu Pete Hegseth oznajmił: „Naszym celem było zniszczenie możliwości wzbogacania uranu przez Iran i zatrzymanie zagrożenia nuklearnego ze strony głównego sponsora terroryzmu. Dziś mogę ogłosić światu, że atak był całkowitym sukcesem”, powtórzył za Trumpem i wychwalał go, podkreślając jeszcze kilka razy, że ambicje nuklearne Iranu zostały zmiażdżone. „Wielu prezydentów marzyło o zadaniu ostatecznego ciosu irańskiemu programowi nuklearnemu. Nikomu się to nie udało przed prezydentem Trumpem. Operacja, którą zaplanował, była odważna i wspaniała, pokazała światu, że amerykańskie odstraszanie wróciło. (...) Gdy prezydent Trump coś mówi, świat powinien słuchać” – oświadczył Hegseth.
Zapewnił również, że siły amerykańskie są w najwyższej gotowości, gdyby Iran próbował jakiejś zemsty. Jak dodał, misja nie miała na celu zmiany reżimu w Teheranie.
Szef MSZ Iranu Abbas Aragczi oświadczył, że atak USA oznacza „wieczne konsekwencje”. „Iran zastrzega sobie wszelkie możliwości obrony suwerenności, interesów i narodu”, czytamy w oświadczeniu szefa irańskiej dyplomacji. I dalej: „Świat nie może zapomnieć, że to Stany Zjednoczone porzuciły dyplomację, wspierając agresywne działania Izraela”.
Teheran po ataku USA wystrzelił także serię rakiet na Izrael, m.in. w kierunku Hajfy. Trafiły w co najmniej dziesięć celów, jest 27 rannych. Wojsko Izraela zapowiedziało kontrataki na zachodni Iran, a siły powietrzne ogłosiły rozpoczęcie nalotów m.in. na wyrzutnie rakietowe.
Sekretarz generalny ONZ António Guterres oświadczył, że atak USA na Iran to „niebezpieczna eskalacja w regionie, który jest na krawędzi, co grozi pokojowi i bezpieczeństwu na całym świecie”. Jak dodał, konflikt może wymknąć się spod kontroli, a skutki dla ludności cywilnej będą katastrofalne.
Już kilka dni temu izraelski premier Beniamin Netanjahu w wywiadzie dla publicznego nadawcy Kan zapowiedział, że Izrael osiągnie swoje cele i uderzy we wszystkie obiekty nuklearne Iranu. Jego zdaniem złamano „irańską oś oporu”, czyli system reżimów lub organizacji powiązanych z Teheranem, jak libański Hezbollah czy rząd Baszara Asada w Syrii. Dodał wtedy, że nie czekał na „zielone światło” z USA, by uderzyć na Iran, ale że administracja Trumpa pomaga w operacji IDF.
Tymczasem, jak podaje agencja Reutera, powołując się na swoje źródła w Iranie, większość wysoko wzbogaconego uranu miała zostać wywieziona z ośrodka w Fordo przed amerykańskim atakiem. Teheran nieoficjalnie zaprzecza też słowom Trumpa, że zakład został poważnie uszkodzony, a zniszczone zostały jedynie tunele wejściowe i wyjściowe.
Rosja potępia USA i Izrael
„Nieodpowiedzialna decyzja o przeprowadzeniu ataków rakietowych i bombowych na terytorium suwerennego państwa, niezależnie od argumentów, którymi się ją uzasadnia, stanowi rażące naruszenie prawa międzynarodowego, Karty Narodów Zjednoczonych i rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ” – oświadczyło rosyjskie MSZ.
„To jasne, że rozpoczęła się niebezpieczna eskalacja, która może doprowadzić do dalszego osłabienia bezpieczeństwa regionalnego i globalnego. Wzrosło ryzyko rozprzestrzenienia się konfliktu na Bliskim Wschodzie, który i tak już jest ogarnięty wieloma kryzysami” – czytamy dalej w oświadczeniu MSZ kraju, który deptając różnorodne porozumienia, zaatakował kilka lat temu suwerenną Ukrainę.
Według rosyjskiego MSZ atak USA prowadzi „w stronę całkowitego chaosu”. Rosja wezwała MAEA i Radę Bezpieczeństwa ONZ do reakcji. „Konieczne jest zbiorowe odrzucenie konfrontacyjnych działań Stanów Zjednoczonych i Izraela. Wzywamy do zaprzestania agresji i wzmożenia wysiłków na rzecz stworzenia warunków do powrotu sytuacji na tory polityczno-dyplomatyczne” – to kolejne słowa dyplomatów putinowskiej Rosji, która sama próbuje zagarnąć jak najwięcej terytorium sąsiada.
Kreml dodał, że Putin nie planuje teraz rozmowy z prezydentem USA.
Czytaj też: Celem będzie Iran? Co robią amerykańskie bombowce B-2 na wyspie Diego Garcia
To już jest wojna
Izrael od kilkunastu dni atakuje cele wojskowe i nuklearne w Iranie, w odwecie w jego kierunku wystrzeliwane są rakiety balistyczne.
Nowa, dramatyczna odsłona konfliktu rozpoczęła się w nocy z czwartku na piątek 13 czerwca. Celem ataku Izraela były obiekty nuklearne i wojskowe związane z programem balistycznym. Twierdził, że już pierwszej nocy zniszczył dziesiątki radarów i wyrzutni rakiet ziemia-powietrze. W sumie ponad 200 samolotów uderzyło w blisko setkę celów; zginęli tej nocy również czołowi naukowcy pracujący nad programem nuklearnym. Irańskie media podały, że nie żyją też dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Hossein Salami oraz szef sztabu Mohammed Bagheri.
Według lokalnych mediów Izrael od lat przygotowywał się do tej operacji. Wojsko i Mosad stworzyły bazę dronów w jednym z budynków nieopodal Teheranu, udało się przemycić też komandosów i pojazdy do transportu sprzętu, a także umieścić pociski w pobliżu obiektów obrony przeciwpowietrznej. Według „Jerusalem Post” Izrael prowadził akcję dezinformacyjną, żeby uśpić czujność irańskich władz.
„Rozpoczęliśmy ofensywę, bo już czas. Osiągnęliśmy punkt, z którego nie ma odwrotu – ogłosił szef sztabu izraelskiej armii Eyal Zamir. – To brzemienna w skutki operacja, której celem jest zapobieżenie egzystencjalnemu zagrożeniu ze strony wroga, który chce nas zniszczyć. Nie możemy czekać na kolejną okazję do działania, nie mamy wyboru. Będziemy walczyć i mamy jeden cel: zapewnić bezpieczniejszą przyszłość państwu Izrael i jego obywatelom”.
Premier Izraela Beniamin Netanjahu stwierdził, że chodzi o zapobieżenie „nuklearnemu Holokaustowi”. Jak dodał, Izrael zapewnia bezpieczeństwo nie tylko sobie, ale również Europie i Stanom Zjednoczonym. „Operacja będzie prowadzona tak długo, jak to będzie konieczne” – ogłosił. Operacja nosi kryptonim „Powstający Lew” (Netanjahu umieścił w szczelinie Ściany Płaczu w Jerozolimie karteczkę z napisem „Lud powstanie jak lew”).
Izrael ostrzegł najwyższego przywódcę Iranu ajatollaha Alego Chameneiego, „by pamiętał, jak skończył” Saddam Husajn – ostatecznie stracony za zbrodnie na własnym narodzie.
Działania izraelskiej armii Teheran uznał za wypowiedzenie wojny. Rzecznik sił zbrojnych gen. bryg. Abolfazl Szekraczi oświadczył w państwowej telewizji, że Izrael i USA zapłacą „wysoką cenę”. Już 13 czerwca Iran wziął odwet i odpalił ponad setkę dronów. Skierowane niedawno do Jordanii amerykańskie myśliwce F-15 pomogły je strącać, kilka przechwyciła jordańska obrona powietrzna. Izraelska armia przechwytywała bezpilotowce nad Arabią Saudyjską i Syrią.
Jeszcze zanim Izrael uderzył, Donald Trump wyraźnie oświadczył, że USA chcą najpierw podjąć wysiłki dyplomatyczne na rzecz porozumienia z Iranem. Potem oznajmił, że nie zaaprobował co prawda izraelskich planów, ale ataki uznał za „znakomite”. USA zawczasu wycofały też swój personel z Bliskiego Wschodu. Nie jest jasne, czy Ameryka nie udzieliła Izraelowi żadnego wsparcia, chociażby wywiadowczego albo przy tankowaniu samolotów w powietrzu. Z Izraela do Iranu jest ponad 2,5 tys. km – do tej pory wojsko nie dysponowało możliwościami samodzielnego przeprowadzenia takiej akcji.
Konflikt izraelsko-irański był jednym z głównych tematów szczytu G7 w Kanadzie. Donald Trump opuścił wcześniej to spotkanie, „aby zająć się wieloma ważnymi sprawami”. Takimi jak spotkanie swojej Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Netanjahu wykonuje ruch do przodu
Beniamin Netanjahu od dawna powtarza, że nie dopuści, by za jego rządów Iran wszedł w posiadanie broni atomowej. W przeszłości Izrael próbował różnymi metodami zakłócić działanie programu (m.in. używając wirusa komputerowego, zabijając naukowców, atakując obiekty wojskowe). Iran ma ponad 20 obiektów nuklearnych, pewna ich część jest ulokowana głęboko pod ziemią.
Rada Gubernatorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) niedawno formalnie uznała, że pierwszy raz od 20 lat Iran nie wypełnia swoich zobowiązań w sferze nuklearnej.
Netanjahu, decydując się na atak teraz, wykonał również ruch do przodu. Chce pokazać się jako lider, który nie boi się podejmować trudnych decyzji, choćby i wbrew USA. Liczy, że zjedna sobie część opinii publicznej, która obarcza go odpowiedzialnością za blamaż 7 października i wini o brak postępów w sprawie sprowadzenia do domu 53 zakładników Hamasu.
Termin ataku wydaje się nieprzypadkowy. Nie chodzi tylko o postępy irańskiego programu nuklearnego, ale o ewidentną słabość reżimu po potężnych ciosach z zeszłego roku, gdy został obalony syryjski prezydent Baszar Asad, a Hezbollah został odcięty od dostaw broni z Iranu. Izrael liczy, że uda mu się jeszcze bardziej osłabić ajatollahów. I w jakiejś mierze ten cel osiągnął.
Sytuacja może eskalować w całym regionie, chociaż nie jest to przesądzone. Katar stanowczo potępił Izrael, oskarżając go o „rażące naruszenie” suwerenności Iranu, podobnie ostro zareagowały Zjednoczone Emiraty Arabskie, wyrażając „głębokie zaniepokojenie”. Słowa potępienia popłynęły z Arabii Saudyjskiej i Omanu.
Iran złamał dotychczasowe reguły gry na Bliskim Wschodzie w 2024 r., zamieniając zastępczą wojnę z Izraelem w otwarty konflikt. Nocą z 13 na 14 kwietnia, w odpowiedzi na atak na konsulat w Damaszku, odpalił 180 pocisków balistycznych, 170 dronów i dziesiątki pocisków manewrujących. Izrael w odpowiedzi zaatakował system obrony przeciwlotniczej S-300, chroniący obiekt nuklearny w Isfahanie.
1 października 2024 r. Iran znów uderzył, mszcząc się m.in. za zabicie szefów Hezbollahu, Hamasu oraz generała Strażników Rewolucji. Tym razem odpalił ponad 200 pocisków balistycznych. W odwecie Izrael zaatakował dziesiątki celów, w tym pozostałe systemy rakiet przeciwlotniczych S-300, znaczną część zdolności produkcyjnych pocisków balistycznych i jeden niewielki obiekt nuklearny w Parczin.