Świat

Duda i Tusk u Bidena. Wizyta rocznicowa, symboliczna – ale pozostaje niedosyt

Amerykańska i polska delegacja w Białym Domu Amerykańska i polska delegacja w Białym Domu Tom Brenner - Pool via CNP / Zuma Press / Forum
Spotkanie Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w Białym Domu miało znaczenie przede wszystkim symboliczne. Było potwierdzeniem niezłomności sojuszu Polski z USA. Polskiemu prezydentowi nie udało się jednak przekonać Republikanów do odblokowania pomocy dla Ukrainy.

Przybywając z bezprecedensową wizytą do Waszyngtonu, polski prezydent z premierem spotkali się we wtorek z prezydentem USA Joe Bidenem. Polscy politycy zaapelowali do Ameryki o dalszą obecność wojskową w obronie Europy przed Rosją i pomoc dla walczącej Ukrainy.

Biden zapewnił ich, że USA pozostaną wierne zobowiązaniom wynikającym z art. 5 traktatu NATO zakładającego solidarność w obliczu napaści. Wspólne wystąpienie polskiego prezydenta i premiera w Białym Domu było krzepiącą manifestacją jedności Rzeczpospolitej w sprawie bezpieczeństwa kraju – mimo głębokiego podziału między ich politycznymi obozami w innych sprawach.

Jeżeli jednak jedność zademonstrowana przez polskich przywódców miałaby – jak zasugerowały magazyn „Politico” i „New York Times” – stać się przykładem dla Ameryki podzielonej w sprawie pomocy dla Ukrainy, zablokowanej przez Republikanów w Kongresie, to wizyta Dudy i Tuska nie przyniosła, niestety, żadnych sygnałów, że coś w tej sprawie się zmienia.

Czytaj też: Tu chodzi o nasze bezpieczeństwo. 25 lat Polski w NATO, więc czas zapytać: co dalej?

Duda: 2 proc PKB nie wystarczy, potrzebne 3 proc.

Spotkanie w Białym Domu, do którego doszło z inicjatywy USA, odbyło się w 25. rocznicę wstąpienia Polski do NATO. W pierwszej części, otwartej dla mediów, Duda podziękował Bidenowi, który w 1999 r. był demokratycznym senatorem, za poparcie rozszerzenia Sojuszu na Wschód, ratyfikowanego wówczas przez Senat. Wyraził też wdzięczność za wzmocnienie wschodniej flanki NATO i prowadzoną przez Bidena politykę jednoczenia Zachodu po napaści Rosji na Ukrainę dwa lata temu.

Duda podkreślił, że pomoc dla rządu w Kijowie leży w interesie bezpieczeństwa Europy i całej zachodniej wspólnoty, ponieważ w razie zwycięstwa nad Ukrainą Putin może się nie zatrzymać i zaatakować kolejne kraje Europy Wschodniej. Wezwał wreszcie państwa NATO, by zobowiązały się do wydatków na obronę na poziomie ok. 3 proc. PKB. „2 proc. PKB wystarczało dziesięć lat temu, teraz już nie wystarcza” – powiedział.

Kraje NATO obiecały wydatki 2 proc. PKB po aneksji Krymu w 2014 r., ale do dziś 14 spośród 32 członków nie osiąga tego poziomu. Polska, której wydatki na zbrojenia wkrótce zbliżą się do poziomu 4 proc., przoduje w tej konkurencji razem z USA i Grecją. O podniesienie nakładów na obronę Duda zaapelował także w poniedziałek w artykule w „Washington Post”.

Tusk: Biden „wielką inspiracją”

Tusk zaczął od podziękowań dla Bidena za to, że „zawsze rozumiał, na czym polega” istota NATO – sojuszu obrony świata wolności i demokracji przed siłami agresji i autokracji – w którym najważniejszy jest art. 5, zobowiązujący do solidarnej obrony każdego zaatakowanego kraju członkowskiego. „Mamy nadzieję, że żaden z naszych partnerów w NATO nie podważy tego zobowiązania”, oświadczył, jakby w aluzji do wypowiedzi Donalda Trumpa, który groził, że Ameryka pod jego kierownictwem nie przyjdzie na pomoc krajom, które zbyt mało wydają na własną obronę.

Premier podkreślił wagę pomocy wojskowej Zachodu dla Ukrainy, bez której nie ma szans w konfrontacji z kilkakrotnie większą i potężniejszą Rosją. „Nie może być wolnej Europy bez wolnej i niepodległej Ukrainy” – powiedział. Wystąpienie zakończył akcentem politycznym – wyznaniem, że „wielką inspiracją” była dla niego kampania Bidena w wyborach do Białego Domu w 2020 r. Biden pokonał Trumpa, z którym zmierzy się również w listopadzie. Czyżby uwaga premiera była aluzją do zwycięstwa demokratycznej koalicji w Polsce nad Zjednoczona Prawicą w październiku ubiegłego roku?

Czytaj też: A może tak zaminować wschodnią granicę Polski? To nie takie łatwe

Biden: Zobowiązania z art. 5 „żelazne”

Amerykański prezydent nie szczędził polskim liderom podziękowań i wyrazów uznania za udział w NATO, kluczową rolę w pomocy dla Ukrainy, a także przyjęcie ponad miliona ukraińskich uchodźców. „To niewiarygodne, co robicie” – powiedział. Zapewnił ich, jak czynił to kilkakrotnie poprzednio, że gwarancje NATO wynikające z art. 5 są „żelazne”. „Będziemy bronić każdego cala terytorium Sojuszu” – mówił. „Kiedy trzymamy się razem, żadna siła na ziemi nie jest potężniejsza” – podkreślił wagę jedności Zachodu.

Z niektórych wypowiedzi polskich gości w Waszyngtonie można było sądzić, że starali się oni przekonać administrację Bidena także do zwiększenia liczby wojsk amerykańskich w Polsce. Na krótkim briefingu po rozmowach w Białym Domu Tusk powiedział jednak: „Nie rozmawialiśmy o tym. Ważne było potwierdzenie, że Ameryka nie zawaha się przyjść Polsce z pomocą w ramach art. 5”.

Biden oznajmił również, że USA udzielą Polsce kredytu w wysokości 2 mld dol. na modernizację armii i potwierdził zamiar sprzedaży 96 helikopterów uderzeniowych Apacz. Wcześniej Duda przypomniał o zakupie czołgów Abrams, wyrzutni rakietowych HIMARS i planowanym zakupie F-35. Po wizycie w Waszyngtonie prezydent pojedzie w środę do Georgii, aby odwiedzić bazę wojskową z abramsami i zakłady Westinghouse, firmy, która ma wyprodukować przeznaczone dla Polski reaktory atomowe.

Dlatego w czasie rozmów w Białym Domu po amerykańskiej stronie stołu, oprócz Bidena, sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, sekretarza obrony Lloyda Austina i doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake′a Sullivana, siedziała sekretarz energetyki Jennifer Granholm.

Czytaj też: Europa już zdaje sobie sprawę, że wojna z Rosją może nadejść. UE ogłasza nową strategię

Co z amerykańską pomocą dla Ukrainy?

Spotkanie Dudy i Tuska w Białym Domu miało znaczenie przede wszystkim symboliczne. Było potwierdzeniem niezłomności sojuszu Polski z USA, niezależnie od podziałów w naszym kraju, i amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Polski – przynajmniej do stycznia 2025 r., kiedy w USA może już rządzić inny prezydent. W Białym Domu nie było konfliktów ani kontrowersji. Prezydent i premier nie musieli do niczego przekonywać Bidena i jego ekipy – deklaracje Ameryki harmonizują z polityką bezpieczeństwa Rzeczpospolitej.

Ale polska wizyta w Waszyngtonie nie ograniczyła się do Białego Domu. Przed spotkaniem z prezydentem USA Andrzej Duda udał się do Kongresu na rozmowy z jego przywódcami z obu partii. Spotkał się z republikańskim przewodniczącym (speakerem) Izby Reprezentantów Mikiem Johnsonem, liderem demokratycznej mniejszości Hakimem Jeffriesem, przewodniczącym demokratycznej większości w Senacie Chuckiem Schumerem i liderem mniejszości republikańskiej Mitchem McConnellem.

Po tych spotkaniach Duda podszedł do czekających pod Kapitolem polskich dziennikarzy i powiedział, że rozmowy były „znakomite”. Długo rozwodził się nad tym, z jakim zadowoleniem jego przywódcy przyjęli fakt, że podziały w Polsce nie wpływają na jej politykę wobec Rosji i jak pozytywnie przyjęli jego postulat, żeby państwa NATO zwiększyły wydatki na obronę do 3 proc. PKB.

Wiadomo jednak, że głównym tematem rozmów musiała być pomoc dla Ukrainy, której ostatnia transza w wysokości 60 mld dol. została zablokowana. Chociaż większość członków obu izb popiera tę pomoc, więc ustawa na pewno byłaby uchwalona, ultrakonserwatywny speaker Johnson nie dopuszcza do głosowania. Domaga się, aby Kongres uchwalił najpierw ustawę o zaostrzeniu restrykcji na granicy z Meksykiem. Szlaban opuścił pod naciskiem Donalda Trumpa i Republikanów z frakcji America First, która jest przeciwna pomocy dla Ukrainy i wzywa do dealu z Putinem.

Czytaj też: „Odwaga białej flagi”. Dwuznaczny apel papieża Franciszka w sprawie Ukrainy

Solidarność prawicy w Polsce i USA ma granice

Andrzej Duda jest politykiem ideologicznie pokrewnym Republikanom i ma dobre stosunki z trumpistami. Może to dlatego on, a nie Tusk, udał się do Kongresu, by próbować przekonać przewodniczącego Johnsona do odblokowania pomocy dla Kijowa. Na pytania o te rozmowy prezydent odpowiedział najpierw wymijająco, że w rozmowie ze speakerem „przedstawił sytuację we wszystkich aspektach z naszego punktu widzenia”, podkreślając, że nie można dopuścić do zwycięstwa Rosji w Ukrainie, a „kluczem jest wsparcie finansowe dla Ukrainy”.

No i jaka była odpowiedź Johnsona? Czy go pan przekonał? Czy przewodniczący Johnson coś obiecał? – zapytało kilku polskich korespondentów.

– To była rozmowa w szczerej i bardzo życzliwej atmosferze – odpowiedział prezydent. – Pan przewodniczący powiedział, że znakomicie rozumie nasze argumenty i zna sytuację. I na tym się rozstaliśmy.

Johnson zatem nie obiecał nawet, że przynajmniej za jakiś czas pomoc zostanie odblokowana. Jak się okazało, solidarność prawicy w USA i w Polsce ma granice.

Czytaj też: Niemcy, miękkie ogniwo zachodniego sokuszu w sprawie Ukrany. Czy to się teraz zmieni?

Pozostał pewien niedosyt

Premier Tusk, zapytany potem o pomoc dla Ukraińców, odpowiedział: „Prezydent Biden powiedział nam, że jest optymistą, sądzi, że Amerykanie wyjdą z impasu. Mamy nadzieję, że głos z Polski wpłynie na decyzję Mike’a Johnsona. Od jego decyzji zależy przecież los tysięcy istnień ludzkich. On bierze za to osobistą odpowiedzialność”.

Johnsona nie jest łatwo przekonać, bo obawia się narazić Trumpowi i republikańskim ultrasom w Kongresie, którzy mogą go pozbawić stanowiska. Do niedawna popierał jednak twardy kurs wobec Rosji; należy pod tym względem do mainstreamu w Partii Republikańskiej, a nie do izolacjonistów z trumpistycznej frakcji MAGA („Make America Great Again”).

Czy na rozmowę z nim prezydent Duda nie powinien się udać razem z premierem Tuskiem? Czy i w Kongresie nie przydałaby się podobna co w Białym Domu manifestacja ponadpartyjnej polskiej jedności? Czy w Warszawie rozważano taki plan wizyty? Bo pozostawia ona pewien niedosyt.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną