Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Putin w doskonałym nastroju. Co o ukraińskiej kontrofensywie mówią Rosjanie?

Władimir Putin podczas forum w Sankt Petersburgu, 16 czerwca 2023 r. Władimir Putin podczas forum w Sankt Petersburgu, 16 czerwca 2023 r. Sefa Karacan / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM / EAST NEWS
W związku z ograniczonymi postępami ukraińskiej kontrofensywy na Kremlu zapanował urzędniczy hiperoptymizm. Pytanie jednak, na ile jest on uzasadniony i czy samą propagandą da się wygrać tę wojnę.

„Siły zbrojne Ukrainy nie mają szans” – ogłosił Władimir Putin podczas XXVI Forum Ekonomicznego, które odbyło się 16 czerwca w Sankt Petersburgu. Nie mają rezerw strategicznych, a przy tym ponoszą kolosalne straty – dziesięciokrotnie wyższe w porównaniu z rosyjskimi, podkreślał.

Kontrofensywa ukraińska, której tak bardzo obawiali się Rosjanie, do tej pory nie okazała się blitzkrigiem. Rozpoczęła się 4 czerwca i dość szybko poprawiła nastrój Putina. Podczas spotkania z wojekorami (korespondentami wojennymi), których 13 czerwca zaprosił na Kreml, wyraźnie był rozluźniony, tryskał energią i… nie trzymał dystansu. Zasiadł przy jednym stole z 18 dziennikarzami, blogerami i ekspertami wojskowymi, by przez ponad dwie godziny rozmawiać o tym, jak wygląda sytuacja na froncie.

Czytaj też: Kto tu dowodzi? Po co Putina denerwować, niech się Putin cieszy

Wsadzić Ukraińców na minę

A ta z perspektywy Kremla wygląda obiecująco. Najwięcej powodów do dumy daje obecnie „Ziemiedielie”, czyli system minowania narzutowego. W miniony poniedziałek dziennik „Moskowskij Komsomolec” określił go mianem „zabójcy leopardów”, a kilka dni wcześniej „Niezawisimaja Gazieta” wyeksponowała w tytule: „Kijowski blitzkrieg wysadzony przez miny”. „Ziemiedielie” został zaprezentowany podczas parady zwycięstwa w 2020 r., a użyty w pierwszych tygodniach wojny w rejonie Charkowa, a następnie w grudniu w Zaporożu. Na początku marca siłom ukraińskim udało się zniszczyć jeden z zestawów, o czym w tamtym czasie donosił portal UNIAN. Dziś jednak pozwala siłom rosyjskim skutecznie utrudniać postęp ukraińskiej kontrofensywy. Rosjanie są bowiem w stanie stworzyć pole minowe w krótkim czasie, nawet na dystansie od 5 do 15 km i to niespodziewanie tuż przed siłami wroga.

O każdym zniszczonym sprzęcie zachodnim raportuje resort obrony na swoim koncie na Telegramie. Zawsze z dopiskiem „oto nasze trofeum!”. Jak 13 czerwca, kiedy opublikował zdjęcia czołgów Leopard i wozów opancerzonych Bradley uszkodzonych lub zniszczonych na kierunku zaporoskim. Trzy dni później „Warrior DV” informował o zniszczeniu polskiej hałubicy Krab w pobliżu Wuhłedaru. Komentarze medialne są też w tonie budującym morale, jak te w „Rossijskoj Gaziecie”, która z nieukrywaną satysfakcją donosiła w weekend: „Szanse armii ukraińskiej na przełamanie frontu w regionie zaporoskim są niezwykle niskie. Ukraińcy nie przestają napierać nawet kosztem ogromnych strat własnych. Lecz rosyjska obrona jest niezawodnie przygotowana, a duch bojowy”.

Stara się go podtrzymać także Władimir Putin, który zaktywizował się z okazywaniem wsparcia moralnego dla żołnierzy. I tak np. podczas spotkania z gubernatorem regionu orłowskiego Andriejem Kłyczkowem podpisywał pocztówki dla żołnierzy, które narysowały dzieci. Na każdej dopisał żdiom s pobiedoj, co oznacza „czekamy na zwycięstwo”. Zaś gubernator zobowiązał się dostarczyć je „chłopakom na froncie”. Dzień później na konferencji z dziennikarzami oświadczył, że rosyjska armia odnosi sukcesy dzięki „odwadze i bohaterstwu żołnierzy, właściwej organizacji i dowodzeniu, a także wysokiej skuteczności rosyjskiej broni” – jak cytowała prezydenta „Rossijskaja Gazieta” 9 czerwca. Obraz bohaterstwa żołnierzy promuje również resort obrony, który na swoim kanale na Telegramie codziennie przestawia sylwetki Z-bohaterów pod hasztagiem #GieroiZ. I tak się składa, że ostatnio głównie czołgistów.

Czytaj też: Nasze zęby tytanowe. Wojna oczami rosyjskiej propagandy

Wyeliminować najważniejszych dowódców

Ważną rolę w promowaniu przekonania o postępującej porażce Ukrainy odgrywa obraz rozkładu ukraińskiego centrum dowodzenia. Od dwóch tygodni nie ustają spekulacje kremlowskich mediów o wyeliminowaniu dwóch masterminderów ukraińskich sił zbrojnych. Pierwszy to gen. Walerij Załużny, głównodowodzący armią ukraińską. Zapytany przez wojenkorów, „gdzie jest Załużny?”, Putin z wymownym uśmieszkiem odpowiedział: „Myślę, że wiem […]. Może przebywać za granicą. Ale mogę się mylić” – wyjaśniał 13 czerwca. O tym, co dzieje się z autorem ukraińskich sukcesów militarnych, rosyjscy komentatorzy dywagują od początku czerwca. Czyli odkąd były oficer wywiadu amerykańskiego Scott Ritter zasugerował, że ukraiński generał został poważnie ranny w wyniku ataku rakietowego w pobliżu Chersonia. Nie przekonało ich dementi ze strony prezydenta Zełenskiego z 9 czerwca ani zdjęcie z nadzwyczajnego spotkania w sprawie sytuacji w Kachowce, na którym można było dostrzec także gen. Załużnego.

Drugim jest Kyryło Budanow, szef wywiadu wojskowego Ukrainy. Od 29 maja rosyjskie media uporczywie wracają do pogłosek zdementowanych przez samego zainteresowanego, jakoby podczas ataku na centrum Głównego Zarządu Wywiadowczego Ukrainy szef GUR został ranny. Trzy dni temu RIA Novosti, powołując się na rosyjskie służby, informowała, że w ciężkim stanie był przetransportowany helikopterem z Rzeszowa do kliniki w Berlinie. Spekulują przy tym, że w ataku w schronie, w którym eksplodował rosyjski pocisk, miało przebywać prawie stu oficerów wywiadu i personelu cywilnego, a także 20 wojskowych z USA oraz Wielkiej Brytanii.

Czytaj także: Żeby Rosji nie przyszło nawet do głowy. Trwa powietrzny pokaz mocy NATO nad Europą

Znaleźć krytyczne opinie

Głównym celem ataków jest jednak Zełenski. Rosyjskie media sugerują, jakoby narastała wobec niego wewnętrzna krytyka z powodu nieudanej kontrofensywy. Na potwierdzenie swojej tezy publikują wypowiedź byłego doradcy prezydenta Leonida Kuczmy Olega Soskina, który miał nawoływać do impeachmentu. „Absolutnie przeciętna i głupia ofensywa. Kto to zaplanował? Musimy pociągnąć za to do odpowiedzialności” – twierdził na swoim kanale YouTube 15 czerwca. I co najbardziej spodobało się kremlowskiej propagandzie: „to twoja wina, bo skoncentrowałeś całą władzę w swoich rękach” – zarzucał Zełenskiemu. Oskarżenie o tworzenie dyktatury, upowszechniane przez rosyjską propagandę od początku wojny, to jedno z ulubionych na Kremlu. Ma osłabiać efekt flagi, a przy tym podważyć zaufanie wobec prezydenta. Rosjanie nie tracą więc okazji, aby wyeksponować każdy taki zarzut z ust byłych polityków ukraińskich.

Tak jak nie pomijają krytycznych opinii emerytowanych wojskowych. A zatem, gdy 15 czerwca gen. rez. Serhij Kriwonos wyraził obawę, że „przez błędy Zełenskiego Ukraina może stracić Kijów”, stał się bohaterem przekazu kremlowskiego. Tym bardziej że ukraiński generał nazwał rosyjską armię „potężnym i zmotywowanym przeciwnikiem”, który ma – jak komentował na kanale YT deputowanego Rady Najwyższej Ołeksija Gonczarenki – „doskonałe doświadczenie oraz wystarczającą liczbę broni oraz amunicji”.

Pożądane są także krytyczne opinie komentatorów amerykańskich. Ostatnio popularna stała się wypowiedź byłego doradcy Pentagonu płk Douglasa MacGregora, który w miniony czwartek stwierdził, że siły zbrojne Ukrainy nie osiągnęły nic podczas kontrofensywy. Wtórował mu Jackson Hinkle. To dziennikarz, który przedstawia się jako „najbardziej cenzurowany człowiek na YouTube” i który w komentarzu na Twitterze nazwał ukraińską operację „misją samobójczą”.

Czytaj też: Rosjanie odczuli wojnę. Czy Ukraińcy skutecznie wykorzystają F-16?

Uderzyć w wizerunek Zełenskiego

Największym ciosem zadanym prezydentowi Ukrainy ma jednak być – jak twierdzi „Komsomolska Prawda” – ujawnienie przez Władimira Putina tzw. porozumień stambulskich. 18 czerwca o kulisach zerwania ich przez Zełenskego rozpisywały się media rosyjskie. Temat nadał Putin, który podczas Forum Ekonomicznego w Sankt Petersburgu zaprezentował przed kamerami telewizyjnymi rzekomą część porozumień wypracowanych podczas rokowań pomiędzy Moskwą a Kijowem wiosną ubiegłego roku i wstępnie parafowanych przez szefa ukraińskiej delegacji.

Timing rewelacji Putina nie jest przypadkowy. Kreml chce uderzyć w międzynarodowy wizerunek Zełenskiego i podważyć zaufanie do Ukrainy w ważnym dla niej czasie. Za trzy tygodnie obędzie się bowiem w Wilnie szczyt NATO (11–12 lipca), na którym spodziewane są poważne deklaracje w sprawie przyszłości Ukrainy. Ponadto władze ukraińskie planują również zorganizować wcześniej szczyt pokojowy w swojej stolicy. Uderzył więc przy okazji spotkania z delegacją przywódców afrykańskich, która wprost z Kijowa przybyła do Moskwy z zadaniem zachęcenia do rozmów pokojowych. W efekcie zagraniczni dyplomaci otrzymali komunikat z ust Putina: „Rosja zawsze jest gotowa do negocjacji, lecz z Ukrainą nie warto rozmawiać, gdyż Kijów parafuje umowy, lecz ich nie dotrzymuje”.

I na dowód wyciągnął projekt 18 art. „Traktatu o trwałej neutralności i gwarancjach bezpieczeństwa Ukrainy”. „Parafowała go delegacja kijowska. Ale po tym, jak zgodnie z obietnicą wycofaliśmy wojska z Kijowa, reżim kijowski wyrzucił to wszystko na śmietnik historii” – przekonywał Putin. I zapewnił, że nawet po tak nieuczciwym zachowaniu Rosja nadal jest gotowa do rozmów.

Nie był to jedyny atak na prezydenta Ukrainy ze strony Putina. Podczas przemówienia na Forum Ekonomicznym w Petersburgu na zakończenie stwierdził: „Zełenski nie jest Żydem, ale hańbą dla narodu żydowskiego”, co potwierdzić mu mieli jego żydowscy przyjaciele z dzieciństwa. Był to zaledwie wstęp do przygotowanego wcześniej materiału propagandowego, który zaprezentowano publiczności, a który był seansem oskarżania Kijowa o „wspieranie neonazizmu”. Już dzień wcześniej Putin kazał Dmitrijowi Pieskowowi przygotować materiały historyczne mające uzasadnić takie stanowisko. Goście w Sankt Petersburgu zobaczyli kadry kroniki historycznej z czasów II wojny światowej oraz rzezi wołyńskiej poświęcone zbrodniom na ludności żydowskiej oraz polskiej. „Jeśli to nie jest neonazizm, to co to jest?” – pytał Putin. I uzasadniał: „Mamy pełne prawo sądzić, że postawione przez nas zadanie »denazyfikacji« Ukrainy jest kluczowe”.

Ciekawostką, która oburzyła z kolei krytyków Kremla, był fakt, że moderatorem dyskusji z Putinem w Sankt Petersburgu był Dmitri Simens, amerykański politolog rosyjskiego pochodzenia. W dodatku wybitnie dysydenckiego. Jego matką była Dina Isaakowna Kaminskaja, prawniczka i działaczka na rzecz praw człowieka w ZSRR. Broniła wielu dysydentów, Jurija Gałanskowa, Anatolija Marczenko, Pawła Litwinowa i Władimira Bukowskiego, a po sprawie znanego żydowskiego refusnika Anatolija Szczarańskiego, późniejszego izraelskiego polityka Natana Szarańskiego, zmuszono ją do opuszczenia kraju. Zamieszkała w Stanach Zjednoczonych, gdzie stała się komentatorką „Głosu Ameryki”, publicystką i autorką dwóch książek: „Final Judgment: My Life As a Soviet Defense Attorney” (1983) oraz „Zapisków Adwokata” (1984). Chichotem historii był zatem fakt, że jej syn stał się nie tylko amerykańskim putinistą, lecz także użytecznym narzędziem w propagandowych rękach Kremla.

To, że Rosjanie radzą sobie z kontrofensywą ukraińską, nie uzasadnia jeszcze hiperoptymizmu na Kremlu. Dlatego, gdy komentatorzy wojenni zapytali Putina, „co dalej? Jak daleko jesteśmy gotowi się posunąć tym razem?”, ten odpowiedział: „Wszystko zależy od potencjału kontrofensywy Kijowa”. A konkretnie od tego, „jakie siły Ukraińcy zostawili na jej finał”.

Więcej na ten temat

Oferta na pierwszy rok:

4 zł/tydzień

SUBSKRYBUJ
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Pięć dziwactw polskiej polityki. To dlatego czeka nas zapewne dreszczowiec dekady

Nasza krajowa polityka, choć wydaje się na co dzień zwyczajna i banalna, ma jednak swoje wyraziste cechy, może i dziwactwa – w skali europejskiej i nie tylko. Te znaki szczególnie mocno się ujawniają i będą wpływać na kluczowe wydarzenia, także na wybory 9 czerwca i prezydenckie. Oto kilka z takich osobliwości.

Mariusz Janicki
16.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną