Obraz nauczania religii w szkołach publicznych (prywatne podlegają innym zasadom) w Europie wcale nie jest prosty. We Francji, Holandii, Luksemburgu i Słowenii religia jest w szkołach nieobecna. W innych krajach jest albo obowiązkowa, albo opcjonalna, tj. uczeń może, ale nie musi uczęszczać na lekcje religii, czasem ma wybór pomiędzy nią a etyką. Mówi się skrótowo, że religia jest przedmiotem. To niezupełnie adekwatne stwierdzenie, ponieważ może odnosić się do katechezy, czyli nauczania zasad danej religii, albo też do wiedzy o religii, czyli religioznawstwa. Pierwsza ewentualność ma miejsce w większości krajów katolickich, a druga w świecie protestanckim, np. niektórych landach niemieckich i Danii. Wiele w tym względzie zależy od tradycji w danym kraju (regionie, miejscowości), a nawet od koncepcji konkretnego nauczyciela. Możliwy jest oczywiście jakiś pośredni model programowy i taki jest często stosowany.
W Polsce w chwili obecnej zdecydowanie przeważa katecheza religijna. Budzi to rozmaite wątpliwości, ostatnio także wśród duchownych, m.in. z uwagi na spadek uczęszczania na te lekcje. Wprawdzie statystyki kościelne zapewniają, że ok. 87 proc. uczniów w nich uczestniczy, ale obserwacje potoczne przeczą temu oszacowaniu. Daje to argument zwolennikom szkoły świeckiej, że tradycyjne uzasadnienie nauczania religii jako prostej i efektywnej formy socjalizacji jest już mitem. Ponieważ obecne władze wyraźnie zmierzają do intensyfikacji katechezy w edukacji, rzecz wymaga wieloaspektowej dyskusji, także o historii religii w szkołach po 1945 r.
Kiedy religia wyszła ze szkół
Konstytucja (tzw. marcowa) z 1921 r. wprowadziła obowiązek nauczania religii w szkołach publicznych, a konkordat z 1925 uszczegółowił to w odniesieniu do denominacji katolickiej.