Pierwsze reakcje. Pierwsze tygodnie po napaści bojowników Hamasu 7 października 2023 r. zdominowały publiczne manifestacje wsparcia dla rządu Beniamina Netanjahu. Solidarność z Izraelem deklarowały nie tylko Stany Zjednoczone, tradycyjny sojusznik Tel Awiwu, ale też Unia Europejska jako całość oraz pojedyncze państwa Starego Kontynentu, każde we własnym imieniu. Deklaracje płynące z Białego Domu były tak jednoznaczne, że – cytując izraelskiego politologa Amita Segala, komentującego wojnę na łamach dziennika „Wall Street Journal” – po raz pierwszy w historii niepodległego Państwa Izrael amerykański prezydent pochodzący z Partii Demokratycznej był popularniejszy od swego republikańskiego kontrkandydata. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen mówiła wtedy o „terroryzmie w najbrutalniejszej postaci”, który „odzwierciedla pierwotne zło”. Słowom otuchy i solidarności towarzyszyły apele o powstrzymanie przemocy i dalszego rozlewu krwi – padły one m.in. z ust wysokiego rangą komisarza Unii do spraw międzynarodowych Josepa Borrella i szefowej dyplomacji Niemiec Annaleny Baerbock.
Podczas gdy Europejczycy i Amerykanie zdecydowanie potępiali działania Hamasu, określając je wprost jako akty terroryzmu, deklaracje przedstawicieli państw z innych części świata miały zgoła odmienny ton. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych już 8 października wydało oświadczenie wskazujące na brak palestyńskiej państwowości jako przyczynę ataku na Izrael. „Podstawowym sposobem na zakończenie tego konfliktu jest ustanowienie niepodległego państwa Palestyny. Społeczność międzynarodowa musi więc działać z dużą determinacją, zająć w tej sprawie stanowisko i zwiększyć swoje zaangażowanie w kwestię palestyńską, doprowadzając do rozpoczęcia procesu pokojowego między Izraelem i Palestyną” – napisało chińskie MSZ.