Blokada warszawskich mostów przez aktywistów Ostatniego Pokolenia była aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec braku reakcji rządu na wyzwania katastrofy klimatycznej – tak warszawski sąd ocenił dwie akcje Ostatniego Pokolenia: blokadę mostu Poniatowskiego w kwietniu br. oraz blokadę wejścia na koncert Taylor Swift w lipcu.
Działania Ostatniego Pokolenia wzbudziły oburzenie kierowców i pasażerów zatrzymanych na kilkanaście minut w drodze do pracy. Wywołały też żywą dyskusję w mediach na temat granic prawa do demonstracji. Wielu publicystów skłonnych było uznać blokady za rodzaj przemocy – przypominali, że konstytucja chroni tylko zgromadzenia „pokojowe”. Argument o przemocy kilkorga nastolatków wobec kierowców i pasażerów nie brzmi jednak – zdaniem OP – poważnie, podobnie jak argument o spóźnieniu do pracy w i tak zakorkowanej na co dzień stolicy. Zwłaszcza że postulatem, z którym aktywiści siedzieli na moście Poniatowskiego, było wprowadzenie taniego zintegrowanego biletu na komunikację publiczną – by rozładować korki i zmniejszyć emisję spalin.
Zarzucano im również, że blokady czy inne spektakularne akcje – jak oblanie farbą pomnika warszawskiej Syrenki czy szklanej ściany Złotych Tarasów – to niedopuszczalne formy protestu. Tyle że pokojowe formy już były – dowodzi OP – np. organizowane za zgodą dyrekcji szkół „strajki klimatyczne” połączone z przemarszami przez centra większych i mniejszych miast w Polsce i na świecie. Te okazały się nieskuteczne, bo pierwsze obietnice, z których politycy się wycofują, to te dotyczące właśnie klimatu. Rządzi się tu i teraz, a katastrofa klimatyczna postępuje dzień po dniu, nie wybucha jak wulkan. I dotknie najmocniej nie dzisiaj rządzących, ale Ostatnie Pokolenie.