W końcu w odróżnieniu od Rafała Trzaskowskiego jest kandydatem niezależnym i może się znać, z kim chce, i się tego nie wstydzić. Poza tym to dobrze, że nie boi się znać ludzi, przed którymi inni Polacy w popłochu uciekają. Może takich prezydentów Polsce potrzeba? Nawrocki wysyła jasny sygnał: jestem twardy, bandziory i naziole nie zmuszą mnie do rezygnacji z kandydowania tylko dlatego, że jestem ich dobrym znajomym.
Zapowiedział już, że będzie prezydentem wszystkich Polaków i wszystkim będzie coś załatwiał. Uważam, że w tej sytuacji pominięcie znajomych gangsterów, sutenerów i neonazistów byłoby trochę nie fair. Nawrocki nie ma wyjścia, im też będzie musiał coś załatwiać. Zresztą niektórzy już teraz potrzebują pomocy, bo utrudnia się im działalność zarobkową i przetrzymuje w niedogrzanych celach, gdzie bywają obiektem prześladowań ze strony rozmaitych dużych i małych świadków koronnych. A do tego jeszcze napuszcza się na nich prokuratorów – ludzi mściwych i zajadłych, skupionych tylko na tym, żeby coś im udowodnić. Ale powiem jasno: insynuacje, że Nawrocki będzie coś załatwiał tylko podejrzanym osobom, które zna, uważam za obraźliwe. Wierzę, że jako prezydent wszystkich Polaków od czasu do czasu pomoże coś załatwić również tym, których nie zna i którzy nie są o nic podejrzani. Co zresztą potwierdził niedawno, wpadając z niezapowiedzianą wizytą do Lądka-Zdroju, gdzie w obecności kamer rzucił się na chwilę ze spontaniczną pomocą tamtejszym powodzianom z takim zaangażowaniem, że aż się spocił i pobrudził bluzę.
Nawrocki ma szczęście, zarzuca mu się tylko znajomości z bandziorami i neohitlerowcami. Inni niezależni kandydaci na prezydenta mają gorzej, marszałka Hołownię podejrzewa się np. o ukończenie wyższych studiów w Collegium Humanum. Kluczowym dowodem jest to, że marszałek nigdy nie pojawił się tam na zajęciach i nie wniósł żadnych opłat na rzecz uczelni, co miało skutkować otrzymaniem od rektora stosownego dyplomu.