Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Straszenie migrantami działa: prześledźmy ostatnie wybory w Europie. Polsce grozi to samo?

Premierzy Włoch Giorgia Meloni i Polski Mateusz Morawiecki, 5 lipca 2023 r. Premierzy Włoch Giorgia Meloni i Polski Mateusz Morawiecki, 5 lipca 2023 r. Italian Government Presidency of the Council of Ministers / mat. pr.
Retoryka polskiego rządu względem migrantów przybywających do Europy z Afryki i Bliskiego Wschodu przeraża i obrzydza, ale nie dziwi. PiS widzi, co dzieje się w innych krajach – prawica triumfuje, bo gra tym samym lękiem.

W ostatnich dwunastu miesiącach we wszystkich najważniejszych wyborach parlamentarnych w Unii Europejskiej prawica i skrajna prawica odniosła spore sukcesy. Niekiedy były to wręcz historyczne triumfy – we Włoszech w październiku 2022 władzę wzięła postfaszystowska partia Braci Włochów, w czasie kampanii obiecująca m.in. radykalne zmniejszenie liczby migrantów trafiających do kraju bez wymaganych dokumentów. Kilkanaście dni temu do greckiego parlamentu dostały się aż trzy skrajne ugrupowania, niektóre z ksenofobicznymi i prorosyjskimi postulatami. Co prawda zwyciężyła rządząca od 2019 r. Nowa Demokracja, ale by utrzymać władzę, musiała mocno przesunąć się w prawo, a nowy-stary premier Kyriakos Mitsotakis zbił sporo kapitału na demonizowaniu migrantów. Internet był pełen zdjęć z jego wizyt na granicy z Turcją, gdzie wspierał budowę płotu i chwalił służby za ochronę ojczyzny. Nawet w krajach uznawanych dotąd za ostoje progresywizmu i tolerancji, jak Szwecja czy Finlandia, partie zwalczające imigrację zyskały rekordowo wysoki mandat społeczny.

Taka normalna ksenofobia

Za dużo w Europie podobnych przypadków, by nie dało się mówić o trendzie. Straszenie migrantami pozwala albo wygrać wybory, albo przynajmniej osiągnąć rekordowy rezultat. Oczywiście nie wszędzie był to najważniejszy czynnik zapewniający sukces. We Włoszech Giorgia Meloni wygrała w takim samym stopniu, w jakim porażkę poniosła cała lewicowa i centrowa opozycja. Partia Demokratyczna prowadziła katastrofalną kampanię, a jej lider Enrico Letta okazał się politykiem pozbawionym charyzmy, zdolnym jedynie straszyć faszystami i wypłakiwać się korespondentom zagranicznych mediów. Finowie pożegnali Sannę Marin, relegując jej Partię Socjaldemokratyczną do roli zaledwie trzeciej siły w parlamencie, w dużej mierze z powodu inflacji i słabnącej gospodarki. Grecka opozycja była niewiele silniejsza od włoskiej, a choć w Szwecji Socjaldemokraci zajęli pierwsze miejsce – podobnie jak we wszystkich głosowaniach od, bagatela, 1914 r. – to nie byli w stanie sformować większościowego rządu. Trudno tu nie zauważyć systemowych podobieństw – partie, które miały na ustach hasła zamknięcia granic, zyskały głosy, ale i coś ważniejszego: miejsce w politycznym głównym nurcie.

Morawiecki: „Sorry, przyjaciele komisarze”. PiS odgrzewa lęki i spory o migrantów

Innymi słowy, ksenofobia, rasizm, nawoływanie do łamania traktatów międzynarodowych i praw człowieka zostały w europejskiej polityce znormalizowane. Meloni obiecywała, że statki włoskiej marynarki wojennej będą „powstrzymywać” łodzie z migrantami na Morzu Śródziemnym. Nic takiego się nie stało, niektórych wyborców może nawet zaczyna to denerwować, ale pierwsza kobieta na stanowisku szefa rządu w Rzymie osiągnęła dzięki tym groźbom to, co chciała – władzę. Migracji nie ograniczyła, ale to już kwestia wtórna. Według danych Frontexu i Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) tzw. szlak centralny, przechodzący przez środkową część Morza Śródziemnego, to wciąż najbardziej zatłoczona trasa, przez którą migranci przedostają się do Europy. Co drugi przybysz bez wymaganych dokumentów podąża właśnie tam. Włochy są „liderem” Europy, jeśli chodzi o liczbę osób znajdujących się w obozach tymczasowych i centrach relokacyjnych – IOM szacuje, że jest ich 120 tys., prawie sześć razy więcej niż w drugiej w tym zestawieniu Grecji.

Prawicowi politycy we Włoszech nieustannie oskarżają o kryzys na zmianę Unię, bliżej nieokreślone globalne spiski lewicowe, nieudolne rządy w Afryce i zorganizowane grupy przestępcze. To najwyraźniej działa, bo partia utrzymuje stabilne, 30-proc. poparcie, koalicji nie zagroziła nawet niedawna śmierć założyciela Forza Italia i ojca chrzestnego mariażu całej prawicy Silvio Berlusconiego.

Szwedzki model

Inny model funkcjonuje od jesieni w Szwecji, gdzie władzę sprawuje prawicowy rząd Ulfa Kristerssona. Konserwatywna Umiarkowana Partia Koalicyjna zajęła w wyborach dopiero trzecie miejsce, przegrała nie tylko z Socjaldemokratami, ale też skrajnie prawicową partią Szwedzkich Demokratów (SD). Mimo to jest decydującą siłą w koalicji.

Doskonale widać tu spryt i strategię, z jaką radykalna prawica wchodzi do mainstreamu. SD nie jest formalnie członkiem koalicji, ale głosuje razem z gabinetem Kristerssona nad kluczowymi ustawami na mocy zawartego 14 października 2022 r. tzw. porozumienia Tidö (od nazwy zamku, w którym podpisano dokument). Krótko mówiąc, skrajna prawica nie rządzi, ale pozwala sprawować władzę innym. Bez głosów SD nie udałoby się np. przyjąć budżetu, co doprowadziłoby do paraliżu państwa. Co ciekawe, SD nie zażyczyła sobie w zamian żadnych prestiżowych stanowisk – jej reprezentanci objęli najwyżej pozycje średniego szczebla w administracji.

To bardzo przemyślany ruch, obliczony na sukces w dłuższym terminie. Dzięki pozostawaniu poza formalnym sojuszem koalicyjnym Szwedzcy Demokraci mogą nadal cieszyć się etykietką partii antyestablishmentowej, utrzymując zarazem realny wpływ na politykę rządu. Są czynnikiem stabilizującym dla Kristerssona, ale w każdej chwili mogą go zastraszyć, grożąc wycofaniem poparcia i np. głosowaniem przeciw obecnej władzy w hipotetycznym wotum nieufności.

Warto pamiętać, że jesienią szli po najlepszy wynik w historii, a byli praktycznie partią jednej sprawy: migracji. Jimmie Åkesson, 44-letni lider formacji, przypominający bankiera z lat 80. albo coacha, a nie prawicowego radykała, zapowiadał wzrost deportacji, których jego zdaniem władze w Sztokholmie przeprowadzały stanowczo za mało. Powoli widać efekty – według danych Eurostatu w 2022 r. Szwecja była krajem europejskim z trzecią największą liczbą deportacji po Francji i Niemczech. Do domu odesłano 2380 osób, najczęściej Kurdów, których Szwecja zgodziła się wydać za cenę porozumienia z Turcją w kwestii akcesu do NATO.

Czytaj też: Zygmunt Bauman o strachu przed imigrantami

Prawica bierze Europę

Czy szwedzki model zagrozi jesienią Polsce? Rosnące poparcie Konfederacji może doprowadzić do sytuacji, gdy Zjednoczona Prawica nie będzie w stanie sformować rządu bez wsparcia Mentzena i Bosaka. Ci zapewne nie zechcą w żaden sposób formalizować tego sojuszu, ale w grę wchodzi jakiś cichy układ za cenę realizacji konkretnych postulatów. A biorąc pod uwagę, że to formacja silnie antyimigrancka, należy spodziewać się dalszych ataków na przybyszów z innych krajów w kampanii i straszenia „przymusową relokacją”.

Europa ma problem. Nawet w krajach do tej pory wolnych od prawicowego, ksenofobicznego radykalizmu pojawiają się głosy utrzymane w tym tonie. W Niemczech rośnie poparcie dla AfD, która wskrzesza skrajną prawicę, całkiem silną jeszcze w latach 90., ale stłamszoną przez ogólny demokratyczny dobrobyt. W Hiszpanii wybory parlamentarne odbędą się za niecałe trzy tygodnie – prawicowa Partia Ludowa też zapewne będzie potrzebować koalicyjnego wsparcia ze strony jawnie ksenofobicznego Vox, już współrządzącego z ludowcami w trzech prowincjach. Nawet w Wielkiej Brytanii rząd łamie prawo międzynarodowe, próbując zakazać migrantom jakiejkolwiek formy ubiegania się o azyl. Szefowa MSW Suella Braverman pokazała w marcu projekt ustawy, na mocy której osoby bez wymaganych dokumentów nie tylko nie mogłyby ubiegać się o azyl, ale też nigdy już, nawet legalnie, wrócić na Wyspy.

Widać, że Europa niczym tlenu potrzebuje nowych systemowych rozwiązań. W przeciwnym razie temat już całkowicie zawłaszczy skrajna prawica, która kraj po kraju przejmuje kontrolę nad kontynentem – w mniej lub bardziej bezpośredniej formie. Piłka po stronie Unii Europejskiej i rządów tych państw, w których migranci są jeszcze mile widziani.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Nauka

Cała Polska patrzy na zorzę. Co się wydarzyło na naszym niebie w miniony weekend?

„Ta noc przechodzi do historii astronomii!”, twierdzą znani obserwatorzy nieba. W plener ruszyły tysiące Polaków, uzbrojonych w aparaty na statywach i smartfony. Przegapiliście tę zorzę? Nie martwcie się, znów nadarzą się okazje.

Anna S. Kowalska
12.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną