Tzw. rewolucja 1989 r.
Zamach stanu i obalenie dyktatury Ceaușescu
Zamach stanu. Według powszechnej do dziś w Polsce opinii dyktatura komunistyczna Nicolae Ceaușescu została obalona w toku spontanicznej i krwawej, masowej rewolucji ludowej. Jest to opinia bardzo daleka od prawdy. W rzeczywistości był to zamach stanu dokonany przez grupę spiskowców z elity komunistycznego systemu władzy, którzy sprytnie wykorzystali frustrację rumuńskiego społeczeństwa oraz zapał i gniew nielicznej grupy najbardziej odważnych Rumunów gotowych do podjęcia ryzyka otwartego buntu, który niewielka część z nich przypłaciła życiem.
W pierwszych dniach przewrotu zginęło łącznie w Timișoarze i Bukareszcie (oraz tu i ówdzie w innych miastach) nie więcej niż 2 tys. osób spośród zaledwie kilkudziesięciu tysięcy obywateli, którzy wyszli na ulice, by skonfrontować się z uzbrojonymi obrońcami reżimu wtedy, gdy wynik tej konfrontacji nie był jeszcze przesądzony. Reszta 20-milionowego narodu wyszła z domów i przyłączyła się do „rewolucji” dopiero w następnych dniach, a zwłaszcza po pokazanej w telewizji egzekucji dyktatorskiej pary Nicolae i Eleny Ceaușescu, którą zgotowali im partyjni towarzysze przejmujący po nich władzę.
Iskra protestu w Timișoarze. Jesienią 1989 r. nic nie wskazywało na to, że Rumunia, która wydawała się skutecznie sterroryzowana przez dobrze zorganizowaną komunistyczną dyktaturę, podąży drogą innych krajów Europy Wschodniej odrzucających komunizm. A jednak pewne napięcie niepostrzeżenie narastało. 15 grudnia w mieście Jassy we wschodniej Rumunii doszło do szybko stłumionej, nieśmiałej demonstracji antyreżimowej. Jednak to nie tam, ale na zachodzie kraju, w wieloetnicznym mieście Timișoara zaiskrzył protest, który dał zamachowcom pretekst do wywołania pożaru.
16 grudnia parotysięczny tłum miejscowych Rumunów, Węgrów, Niemców i Serbów przybył pod dom węgierskiego pastora protestanckiego László Tőkésa, który był w mieście znany z antyreżimowych akcentów w swoich kazaniach.