Sejmflix: koniec sezonu
Sejmflix: koniec pierwszego sezonu. Nowego prawa na razie jest tyle, co kot napłakał
Na początek jak zwykle szybka runda zapasów w politycznym kisielu. Nie ma przecież powodu, żeby na ostatnim przed wakacyjną przerwą posiedzeniu Sejmu zabrakło elementów rozrywkowych. Otwarcie sesji to czas dla harcowników: publika na internetowych łączach dopiero zaczęła chrupać popcorn i nie zdążyła się znudzić. Kiedy więc marszałek Hołownia poprosił o zatwierdzenie porządku obrad, od razu ustawiła się kolejka chętnych do zgłoszenia „wniosków formalnych”. To oczywiście tylko pretekst, żeby się pokazać, trochę poszumieć, palnąć coś głupiego.
Poseł Sachajko od Kukiza domaga się poszerzenia porządku obrad o informację ministra rolnictwa. Teraz albo nigdy, gdyż ukraińskie krowy demolują polskie mleczarstwo, z czego premier nic sobie nie robi. Posła Szczuckiego z PiS przeraził z kolei fakt, że Polacy nie mają za co tankować swoich aut, co widać po pustkach nad polskim morzem. Trzeba więc od razu procedować pisowski projekt ustawy obniżającej horrendalne ceny paliw. Co prawda druk został złożony raptem dzień wcześniej i nawet nie przeszedł jeszcze formalnej kontroli biura legislacyjnego, ale pisowskie ławy wiedzą już swoje: to „zamrażarka” Hołowni.
No i jeszcze poseł Tumanowicz z Konfederacji, który żąda sprawdzenia kworum, chociaż sala jest niemal w komplecie. To chyba zakamuflowana drwina z jakiegoś rzekomo absurdalnego rozwiązania w rządowej ustawie o podatku od nieruchomości. Konfiarze uwielbiają wyciągać takie szczegóły, którymi do upadłego grzeją swoje bańki społecznościowe. Dla niewtajemniczonych to jednak hieroglify i nie bardzo wiadomo, o co Tumanowiczowi chodzi. Ostatecznie utrwala się jednak wiązanka: „Jesteście odrealnieni – wasza koalicja to nieśmieszny żart – nie macie nic do zaoferowania – do roboty”.