Dyskretny urok bablaka
Przy bablaku można poblablać. Bez słoika xanów. Objaśniamy nowe słowa
Językowe łamańce to duma i utrapienie polszczyzny. Ich lista stale rośnie, dlatego do „Pchła pchłę pchała, pchła przez pchłę płakała” czy „To cóż, że ze Szwecji” proponujemy dodać bardziej nowoczesny: „Blablać przy bablaku w BlaBlaCarze”. Odnosi się do nowego określenia na bubble tea, modny napój o niemal 40-letniej historii. Powstał na Tajwanie z pomysłu połączenia herbaty, mleka i kulek tapioki, potem przeniósł się do innych miejsc zamieszkanych przez chińskojęzyczną społeczność. Już w XXI w. w nowojorskim Chinatown wypił taką bąbelkową herbatę brytyjski bankier, założył w Wielkiej Brytanii handlującą nią sieć Bubbleology, która 13 lat temu weszła do Polski, a resztę historii zna już każdy, kto odwiedził choć raz byle galerię handlową.
A jeśli ktoś nawet tam nie chodzi, mógł zauważyć działania Quebonafide – raper nie dość, że wylansował wspólnie z Darią Zawiałow przebój „Bubble Tea” („Tęskniłem za tobą, nie kłamię jak zły/ Że dałbym się pociąć, ale przyjmę kulkę w moim bubble tea”), to nawet otworzył własną herbaciarnię.