Obiecywałem sobie, że już nie będę wracał do kwestii aborcji. Nie ma nic bardziej irytującego niż nieustanne recenzowanie kiepskiego serialu, którego scenarzyści dawno się pogubili we własnych intrygach, a ekipa kręci kolejne odcinki siłą rozpędu, bo show must go on. Pisanie o tym jest nie tylko frustrujące, ale też jałowe. Filmowcy dawno zamknęli się w swoim świecie i stracili kontakt z recenzentami, a ci mogą co najwyżej spierać się ze sobą o (nie)trafność swoich krytyk.
I tak się dzieje. Ostatnio rozważałem, w co gra Władysław Kosiniak-Kamysz, „uwalając” ustawę depenalizującą aborcję (trudno sobie wyobrazić mniej kontrowersyjną zmianę przepisów). W tejże rubryce prof. Antoni Dudek zarzucił mi, że oczekuję, iż liderzy TD będą tańczyć pod melodię graną przez premiera Tuska („W co grają koalicjanci?”). Jak cenię prof. Dudka za analizy historii najnowszej i celne komentarze dotyczące bieżącej sytuacji, tak uważam, że zapał polemiczny go niekiedy ponosi. Gdzie bowiem wyczytał, że każę koalicjantom nastawić uszu i dostroić się do rytmu wybijanego przez Naczelnego Bębniarza Najjaśniejszej? Ja tylko oczekuję, że PSL i ludzie od Hołowni nie będą głusi i ślepi na wolę większości Polek i Polaków.
Z tym, że kraj bez rządu PiS zawdzięczamy młodemu pokoleniu, polemizować się nie da. „Dzięki Wam spotykamy się w innej Polsce” – dziękował młodym Rafał Trzaskowski, otwierając tegoroczny Campus. Bezsprzeczne jest i to, że młodzi, a w szczególności kobiety, szli do wyborów w dużej mierze z nadzieją na zmiany w kwestii praw kobiet i dziś czują się oszukani. Najbardziej ci, którzy głosowali na TD. Oczywiście nie chodzi o to, że oszukał ich Kosiniak-Kamysz czy Hołownia.