Sen istnienia
Ucho w trawie, czyli świat według Lyncha. W jego filmach porządek rozpada się na naszych oczach
22 stycznia 2025
10 minut czytania
David Lynch chciał być malarzem, a został muzykującym reżyserem. Otworzył sztukę filmową na to, co nieokreślone i niedopowiedziane.
Odejście autora „Miasteczka Twin Peaks” to wstrząs porównywalny ze śmiercią Felliniego, Wajdy czy Bergmana. Zmarły w wieku 78 lat Lynch miał własny sposób patrzenia na rzeczywistość. Dobre wróżki, płomienie ognia, odstrzelone głowy szybujące w powietrzu spotykały się w niej z diabolicznie wyglądającymi karłami, ludźmi zamienionymi w króliki, lewitującymi kosmitami. Znakiem rozpoznawalnym uczynił dziwność, cierpienie, chaos, mrok, napięcie, złość. Szukał osobliwości. Żeby je dobrze uchwycić i dotrzeć do sedna stanów ludzkiej świadomości, tworzył swój własny język – filmowy odpowiednik kwantowej teorii pola.
Polityka
4.2025
(3499) z dnia 21.01.2025;
Kultura;
s. 83
Oryginalny tytuł tekstu: "Sen istnienia"