Czarna matura z polskiego nie może się powtórzyć. Trzeba ją naprawić lub odwołać. CKE, pobudka!
Po tegorocznej fatalnej maturze z języka polskiego na poziomie rozszerzonym (10 tys. dyskwalifikacji, co piąta praca wyzerowana) powszechnie wiadomo, że egzamin wymaga natychmiastowych i poważnych zmian. To był czarny dzień humanistyki szkolnej. Dlatego nie wolno się wahać ani zwlekać. Przycisk z napisem „naprawa” CKE powinna wcisnąć od razu i bez zwłoki podać to do wiadomości kolejnemu rocznikowi. Czarna matura nie może się powtórzyć.
Matura. Zero nie jest oceną
Żadne tłumaczenia nie usprawiedliwiają tak licznych dyskwalifikacji. Absurdalne były wyjaśnienia niektórych egzaminatorów, że skoro maturzysta nie znał jednego pojęcia, konkretnie terminu „synkretyzm”, to zero mu się po prostu należało. Albo jak nie znał jednej lektury ze stu obowiązujących, czyli maleńkiego opowiadania ze „Sklepów cynamonowych” Brunona Schulza, to również musiał otrzymać zero. Gdy dyskwalifikowanie staje się normą, to znak, że system egzaminowania i oceniania zawiódł. Zero nie jest oceną, lecz napiętnowaniem.
Egzaminatorzy dzielili zerami jak kromkami chleba (średnio każdy zdyskwalifikował dziesięć osób), nie zastanawiając się, jakie będą skutki takiego piętnowania. Nastolatki będą uciekać od języka polskiego i naszej kultury jak od zarazy. A przecież polszczyzna to nie dżuma i cholera, żeby trzymać się od niej z daleka. Taką mamy jednak edukację, że polski zaczyna przypominać wrzód na dupie.