Dzień wcześniej 26-latek zaatakował nożem uczestników festynu miejskiego w Solingen w zachodnich Niemczech. Zabił trzy osoby, a kilka kolejnych ciężko ranił. Media szybko podały, że napastnik pochodzi z Syrii. Do Niemiec przybył w grudniu 2022 r. i w Bielefeld złożył wniosek o azyl. Z czasem uzyskał ochronę subsydiarną, często przyznawaną osobom z państw ogarniętych wojną domową. Miał czystą kartotekę.
Przed niedzielnymi wyborami do regionalnych parlamentów Turyngii i Saksonii zbrodnia w Solingen to prezent dla antysystemowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Już przed atakiem nożownika ta antyimigrancka partia prowadziła w obu wschodnich landach z ok. 30-proc. poparciem w sondażach. Teraz zwietrzyła szansę na jeszcze lepszy wynik. „Niemcy, Turyńczycy, (…) skończcie wreszcie z bezdrożami wymuszonej wielokulturowości! Chrońcie Wasze dzieci!” – napisał w serwisie społecznościowym X Björn Höcke, lider AfD w Turyngii. Zrobił to, nim pojawiły się pierwsze informacje o tożsamości podejrzanego. W kolejnych dniach Höcke przekonywał, jakoby Niemcy stali przed prostym wyborem: powtórka z Solingen lub rządy AfD.
Zaostrzenia polityki azylowej chce także Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW), która karierę rozpoczynała jeszcze w enerdowskiej SED, a dziś żongluje retoryką lewicy i prawicy. Wagenknecht, choć sama jest córką Irańczyka, ogłosiła, że Niemcy „nie mają już miejsca” dla imigrantów. W Saksonii i Turyngii jej świeżo założona partia może być pewna dwucyfrowych wyników i ma duże szanse na współrządzenie. A jeśli w sprawach migracji BSW jest mimo wszystko mniej radykalna niż AfD, to w kwestii wojny w Ukrainie oba ugrupowania równie wyraźnie stoją po stronie Rosji. Byłoby paradoksem, gdyby pośrednim beneficjentem ataku nożownika w Solingen okazał się Władimir Putin.