Świat

Złote strzały

Zyski z kolumbijskiego złota trafiają głównie do kieszeni karteli

Wykradziony urobek zostaje przetopiony z kruszcem z innych źródeł. Potem trafia do Dubaju, gdzie dostaje legalną certyfikację. Wykradziony urobek zostaje przetopiony z kruszcem z innych źródeł. Potem trafia do Dubaju, gdzie dostaje legalną certyfikację. Julia Symmes Cobb/Reuters / Forum
Chiński koncern kontra przestępczy kartel. Świst kul i regularne bitwy to codzienność w największej kolumbijskiej kopalni złota. A wszystko po to, by obrączki w Europie były tanie.
W kopalni Buriticá drążą tunele górnicy legalni i nielegalni. I to nie geologia jest tu największym zagrożeniem.Luisa Gonzalez/Reuters/Forum W kopalni Buriticá drążą tunele górnicy legalni i nielegalni. I to nie geologia jest tu największym zagrożeniem.

Kolczyki jako prezent bożonarodzeniowy. Najnowszy smartfon, tablet czy laptop. Inkrustowana złotem torebka, a nawet protezy i korony stomatologiczne. Każdy z tych przedmiotów może zawierać komponenty ze złota nielegalnie wydobywanego w kolumbijskiej kopalni, a potem przerzucanego do Europy czy Stanów Zjednoczonych za pośrednictwem siatki przestępczej tak skomplikowanej, że nawet najlepsi eksperci nie są w stanie jej zmapować.

O przemycie ogromnych ilości tego kruszcu, zwłaszcza z krajów o lichych standardach praworządności i bezpieczeństwa, światowe media piszą od dawna. Z reguły jednak chodzi o Afrykę, gdzie nadal bywa ono cenną walutą polityczną. W 2020 r. telewizja Al-Dżazira pokazała reportaż o nielegalnym przewozie złota z Sudanu przez Republikę Południowej Afryki i Zimbabwe do Dubaju, skąd certyfikowane i czyste z prawnego punktu widzenia sztabki trafiały na zachodnie rynki. Wszędzie tam inicjatorami wywozu za granicę były miejscowe władze. Dyktatorzy, watażkowie lub sprzymierzeni z władzą oligarchowie okradali własne państwa, korzystając z ich słabości instytucjonalnej. Na tle tych relacji opowieść o Buriticá, małym wyżynnym miasteczku w północno-zachodniej Kolumbii, okazuje się wyjątkowa.

Obsesję na punkcie tutejszego złota mieli już hiszpańscy konkwistadorzy, choć kolumbijskie złoża nie są największe na kontynencie. Szacuje się je na ok. 2,5 tys. ton. To więcej niż w Brazylii, Chile czy Argentynie, ale mniej niż w Peru. Jednocześnie Kolumbijczycy niezbyt korzystają na swoim podziemnym bogactwie. Według branżowej organizacji World Gold Council roczne wydobycie wynosi tam zaledwie 47 ton rocznie. To ponad dwa razy mniej niż w Brazylii, trzykrotnie mniej niż w Peru i Meksyku. Nawet jeśli Buriticá i inne górskie kolumbijskie miasteczka siedzą na złocie, to ich mieszkańcy niewiele z tego mają – poza świstem kul i regularnymi bitwami na zboczach wokół kopalni.

Polityka 4.2025 (3499) z dnia 21.01.2025; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Złote strzały"
Reklama