Komu bije dzwonek?
Szkoła wraca, a z nią awantury i nowe problemy. To będzie wojna polsko-polska wśród dorosłych
JOANNA CIEŚLA: – Będzie burzliwie?
JAROSŁAW PYTLAK: – Pewnie będzie.
O co przyjdzie nam się kłócić od września?
O co się da. Politycy zadbają, żeby tematów do awantur nie zabrakło. Dobrze nadaje się edukacja patriotyczna według pomysłu wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, który zakłada odwiedzanie przez uczniów „ważnych historycznie miejsc”. Będzie grupa przeciwników, w tym ja, bo mam dość odgórnego uszczęśliwiania szkół kolejnymi pomysłami polityków. Prezes PSL doskonale wszedł w tym przypadku w buty poprzedniego ministra edukacji Przemysława Czarnka. Ja mniej rytualnie widzę kształtowanie patriotyzmu. Ale niektórych ten pomysł zachwyci, zwłaszcza jeśli pójdzie za nim finansowanie, będą i tacy, którzy machną ręką.
Napięcie już jest. Pomysł partnera z PSL jest wyraźnie nie w smak szefowej resortu edukacji Barbarze Nowackiej. Za to politycy PSL byli wyraźnie niechętni jej inicjatywom okrawania nauki religii w szkołach. Od września liczba lekcji się nie zmienia, jednak mogą być prowadzone w grupach międzyoddziałowych, jeśli chętnych dzieci będzie mało.
To akurat ułatwi organizację pracy w tych placówkach, gdzie odpływ uczniów z katechizacji jest znaczący, a takich szkół jest przecież sporo. Tam, gdzie religii uczy się dużo dzieci, niewiele się zmieni.
Episkopat się denerwuje, że będzie mniej godzin dla katechetów.
Wie pani, że w Warszawie niełatwo znaleźć katechetę? Choć sposób potraktowania tej grupy bądź co bądź nauczycieli może budzić ich rozżalenie.
A czy będą awantury wokół decyzji o obowiązkowym dołączeniu do szkół 70–80 tys. uczniów z Ukrainy?
Ta decyzja dotyczy szkół publicznych, więc przyglądam się temu z zewnątrz.