Ile wart jest Paryż
Czy Francja zbankrutuje? Żyje ponad stan, wpadła w bardzo ostry zakręt
Liberalni ekonomiści mawiają, że zarządzanie budżetem państwa jest jak zarządzanie budżetem domowym. Ich krytycy odpowiadają, że porównywać jedno z drugim, to jak zestawić zaparkowanie rodzinnego samochodu pod blokiem z posadzeniem lądownika na Marsie. Sternicy francuskiej nawy państwowej zgodziliby się zapewne z tymi drugimi. Od końca prosperity Les Trente Glorieuses („wspaniałego trzydziestolecia” 1945–75) nie widzieli nadwyżki budżetowej, stale zaś obserwują wzrost długu publicznego. Mówiąc wprost: od pół wieku francuskie wydatki znacząco przerastają przychody państwa. Francja jest dziś – obok Grecji, Hiszpanii, Portugalii i Włoch – jednym z najbardziej zadłużonych członków Unii Europejskiej.
Według Krajowego Instytutu Statystycznego w II kwartale tego roku dług publiczny Republiki przekroczył 3,2 bln euro, osiągając 112 proc. rocznego PKB. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że w ciągu pięciu lat ta wartość może wzrosnąć do 124 proc. Aby zobrazować, o jakich kwotach mówimy, warto pamiętać, że region paryski ma PKB porównywalne od Polski, a Francja – większe od całego Trójmorza razem wziętego.
Krytyczne wobec stanu finansów Francji agencje ratingowe, jedna po drugiej, obniżały ostatnio ocenę jej wiarygodności kredytowej. Wiedzie to do wzrostu kosztów pożyczek dla rządu i osłabienia zaufania inwestorów. Ale bije też w prestiż, na którego punkcie elity kraju są wyjątkowo przewrażliwione. Mówiąc obrazowo, gdy Emmanuel Macron obejmował władzę, Francja miała rating na poziomie Wielkiej Brytanii. Obecnie jest on na poziomie Słowenii.
Ponad stan
Winny tego stanu rzeczy nie jest ten czy inny prezydent lub premier. Lewarowanie narodowych aspiracji długiem stało się elementem francuskiej kultury politycznej.