915. dzień wojny. Zmasowany atak na Ukrainę, do Polski też coś wleciało. Czy Rosja naprawdę jest taka groźna?
Skład paliw w Proletarsku nadal płonie, ósmy dzień od ataku. W czasie gaszenia zginęło podobno już blisko 30 strażaków. Wygląda na to, że Rosjanie stracą wiele paliwa, według doniesień był tam składowany głównie olej napędowy (diesel), czyli podstawowe paliwo używane w wojskach do czołgów, pojazdów pancernych i ciężarówek. Mimo ponawiania ataków na infrastrukturę paliwową wciąż jednak nie widać oczekiwanego efektu: braku paliwa dla wojsk.
Rosjanie przeprowadzili dziś nad ranem zmasowany atak na Ukrainę. Wystrzelili m.in. aż 67 shahedów 136, w tym część na rejon Kijowa (na Borisoglebsk, Biłą Cerkiew i na Browary), na Mirhorod pod Połtawą i na samą Połtawę, na Sumy, Czerkasy, Iwano-Frankiwsk, Tarnopol, Winnicę, Kołomyję i Kropiwnicki. Kolejne pociski Ch-101 odpalono aż z 11 Tu-95MS, meldowano też o ośmiu pociskach skrzydlatych 3M14 Kalibr odpalonych z okrętów podwodnych (teraz tylko one mogą bezpiecznie operować na Morzu Czarnym w rejonie Krymu) oraz o pociskach aerobalistycznych Ch-47M2 Kindżał wystrzelonych z samolotów MiG-31K. Jeden z kalibrów uderzył w cel w pobliżu Użhorodu przy samej granicy ze Słowacją. Pociski skrzydlate trafiły w obiekty w Odessie oraz w obiekty energetyczne w rejonie Lwowa, powodując wyłączenie prądu w tym rejonie. Z kolei jeden z shahedów przeleciał sobie nad kawałkiem Polski, po czym ponownie wleciał do Ukrainy albo spadł w Polsce, w gminie Tyszowce. Czy spadł, czy wyleciał, tego nasz system obserwacji radarowej do końca pewny nie jest, dlatego na wszelki wypadek trwają poszukiwania, choć żadnego wybuchu nikt nie słyszał.