Efekt opery wkrótce zobaczymy w Gdańsku? Jak nowoczesne gmachy zmieniają oblicza miast
Gmach miałby stanąć w nieprzypadkowym miejscu: na terenach postoczniowych, gdzie wyrasta dzielnica znana jako Młode Miasto. Opera znalazłaby się w towarzystwie słynnych żurawi. Dokładna lokalizacja ma jednak zależeć od projektu, który zostanie wyłoniony w międzynarodowym konkursie. To już drugie podejście; pierwszą próbę podjęto bez sukcesu kilkanaście lat temu, za prezydentury Pawła Adamowicza.
A nowoczesnej opery w mieście, jak nie było, tak nie ma. Po latach przerwy i zmianie rządu zdecydowano się wrócić do tematu. Reaktywowano Społeczny Komitet Wsparcia Budowy Metropolitalnej Opery Bałtyckiej, któremu przewodniczy Zbigniew Canowiecki. Marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk prowadzi rozmowy z resortem kultury, projekt poparł nawet Lech Wałęsa.
Dziś gdańska opera jest jedną z najmniejszych w Polsce, a jej stan pozostawia wiele do życzenia. Obiektem dumy z pewnością nie jest. Miasto spogląda zazdrosnym okiem na Kopenhagę i Oslo, chciałoby mieć gmach na poziomie znanym z europejskich stolic. Jaka opera, takie miasto? Jest w tym trochę prawdy, o czym zaraz się przekonamy. Spójrzmy, jak prezentują się nowoczesne opery na świecie.
Czytaj też: Wielka burza wokół Muzeum II Wojny Światowej
Efekt Sydney
Zacznijmy w miejscu oczywistym, na końcu świata – tej budowli nie trzeba nikomu przedstawiać. W zeszłym roku obchodziła 50. urodziny. Opera w Sydney, oczywiście. Jeden budynek osadził miasto w świadomości całego świata. Mówi się co prawda o tzw. efekcie Bilbao, ale może bardziej zasadne byłoby mówić o „efekcie Sydney”?