Broda, banan i biografia, czyli piekiełko świata sztuki. Abakanowicz w grobie się przewraca
Na początek odwiedźmy piękne miasto Kraków. Miał tam ostatnio miejsce poważny kongres ekonomiczny OEES. W jego zaś ramach doszło do dość nieoczekiwanego happeningu z udziałem artysty Roberta Kuśmirowskiego i Maszy Potockiej. Tej samej, którą niedawno prezydent miasta odwołał ze stanowiska dyrektorki muzeum MOCAK po przegranym przez nią procesie o mobbing. Sprawę dokładnie opisał i ciekawie skomentował już Michał R. Wiśniewski. Od siebie dodam tylko dwie uwagi.
Jak to się ostatnio często powiada, po wydarzeniu „internet zapłonął”, a komentujący prześcigali się w błyskotliwych komentarzach, o które w tym przypadku było nietrudno. „Memiarze zdejmują czapki z głów i pokornie ustępują podium”, „Ten moment, kiedy piarowcy Lidla otwierają szampana” (rzecz się odbyła przy stoisku Fundacji Biedronki), „Nie ma na to emotki”, „Ręce opadają niżej, niż grawitacja przewidziała” – to tylko malutki ich wybór.
Generalnie trudno było znaleźć choć jeden głos w obronie tandemu Potocka–Kuśmirowski. To oznacza, że sztuka nie może już liczyć na tradycyjnie chroniącą ją bańkę wartości wyższych. Sama się zresztą o to prosiła przez całe dziesięciolecia, starając się utrwalić w odbiorcach przekonanie, że nie jest czymś wyjątkowym i niezwykłym.