Dogrywka po rozgrywkach
Minister sportu do działaczy z PKOl: Skończyła się zabawa na koszt polskiego sportu i podatnika
JULIUSZ ĆWIELUCH: – Media nie mogą się zdecydować, czy udział Polaków w ostatnich igrzyskach to była katastrofa, czy porażka.
SŁAWOMIR NITRAS: – Ja uważam, że to nie był sukces.
Iran, Azerbejdżan, Filipiny, Kuba i Indonezja to tylko kilka z 41 krajów, które wyprzedziły nas w medalowym rankingu.
Dlatego zgadzam się, że ten wynik jest niesatysfakcjonujący. No i zdecydowanie nieadekwatny do potencjału i wielkości naszego kraju. Ale też nieadekwatny do nakładów zarówno tych z budżetu państwa, jak i należących do Skarbu Państwa spółek, które szczodrze przygotowania do igrzysk i udział w nich wspierały. Z budżetu państwa wydaliśmy na przygotowania do igrzysk pół miliardach złotych. Za pół miliarda można wybudować brakujące odcinki dwupasmówki z Koszalina do Gdańska. Wydaliśmy te pieniądze na sport wyczynowy, więc za tym idą również oczekiwania.
Kto będzie twarzą tego braku sukcesu, skoro nie mówimy o katastrofie?
Igrzyska są tym momentem, kiedy polski sport wyczynowy przechodzi test, weryfikację i okazało się, że mimo znacznego i systematycznego wzrostu nakładów ze strony państwa nie ma wzrostu efektywności. I teraz trzeba sobie odpowiedzieć dlaczego.
Po to do pana przyszedłem.
A ja m.in. po to pojechałem na igrzyska, żeby na własne oczy zobaczyć, jak to działa. I to, co zobaczyłem, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to wszystko nie działa dobrze. Z perspektywy obserwatora, bo starałem się nie narzucać ze swoją obecnością, można było odnieść wrażenie, że w polskim systemie szkolenia i organizacji sportu wyczynowego sportowcy są bardzo często tylko dodatkiem, a na pewno nie są w centrum uwagi. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że niektóre związki mogłyby się wspaniale bez sportowców obejść.