Reforma, której twarzą jest szefowa MEN Anna Zalewska, zlikwidowała trzyletnie gimnazja, wydłużyła szkołę podstawową z sześciu do ośmiu lat, a naukę w liceach z trzech do czterech lat
W efekcie zmian wprowadzonych przez PiS w 2019 r. do liceów i techników starał się dostać podwójny rocznik: ostatni absolwenci likwidowanych gimnazjów i pierwsi ósmoklasiści z podstawówek. Choć samorządy starały się powiększyć liczbę miejsc w szkołach maturalnych, wielu uczniów nie dostało się do preferowanych przez siebie ogólniaków.
W kwietniu 2019 r. nauczyciele należący do Związku Nauczycielstwa Polskiego (choć nie tylko) rozpoczęli strajk. Domagali się przede wszystkim podwyżek. Rząd PiS wziął ich na przeczekanie, w trakcie egzaminów protestujących zastąpiono zaciągiem z zewnątrz. Zmęczenie nauczycieli narastało, przypominano im też regularnie, że nie dostaną wynagrodzenia za czas protestu. Porozumienia z rządem nie osiągnięto, ZNP strajk zawiesił.
Minister Anna Zalewska zapewniała, że koszty reformy ma dobrze policzone, a pieniądze zarezerwowane w budżecie. Zgodnie z przewidywaniami okazało się, że setki milionów złotych do edukacyjnych pomysłów PiS muszą dołożyć samorządy.
Planowana reforma poskutkuje łamaniem kręgosłupów, indukcją lęku, zabijaniem aspiracji twórczych, w nauczycielach wykształci wyuczoną bezradność. Ale to łabędzi śpiew PiS – twierdzi Przemek Staroń, Nauczyciel Roku 2018.
Latem mają się rozpocząć konsultacje projektu, który może całkowicie przeorganizować system szkół dla dzieci z niepełnosprawnościami. Nie psujmy tego, co dobrze działa, mówią jednym głosem pedagodzy, dyrektorzy i rodzice.
Jan Paweł II na liście lektur, zachęcanie rodziców do donoszenia na nauczycieli, ułatwienia w rekrutacji na studia za udział w ruchu parafialnym. Tak ma się zmieniać szkoła pod wodzą ministra Przemysława Czarnka.
Gdy zaczyna się myśleć o tym, co nas czeka od jesieni w szkołach, to niezależnie od tego, czy jest się nauczycielem, dyrektorem, czy rodzicem – robi się słabo.
Zwłaszcza nauczycielom trudno uwierzyć w czyste intencje stojące za zamiarem dalszych „reform”. Z dotychczasowych nic dobrego dla środowiska nie wynikło.
Rzecznik Praw Obywatelskich wraz z organizacjami pozarządowymi przygotował poradnik dla szkół o tym, jak podejść do tematu. Ma to być mikołajkowy prezent dla uczniów, a także dla nauczycieli.
Z gimnazjami nie było aż tak źle, jak chcieli pisowscy reformatorzy polskiej oświaty, którzy w imię pogrzebania tego szczebla edukacji zaprowadzili w szkolnictwie bezprecedensowy chaos.
W przypadku kuratorium pod wodzą Barbary Nowak niewiele jest już w stanie zdziwić. Jeden z rodziców, którego dziecko otrzymało do wypełnienia denuncjatorską ankietę, przyznał, że ma déjà vu sytuacji z lat 80.
Polacy nie chcą się przekonać do szkół zawodowych. Właśnie ruszyła kolejna reforma – trzecia w ciągu siedmiu lat. A chętnych do nauki, po staremu brak.
Nie musimy powtarzać roku, ale z kilku przedmiotów powinniśmy się podciągnąć. Szczęśliwie mamy bardzo dobrych nauczycieli.
Trzeba by wykonać olbrzymią czystkę w bibliotekach, zasobach filmowych itd., a wszystko po to, aby oddzielić propagowanie i pochwalanie od zdrowego (obyczajnego) przedstawiania seksu małoletnich. Ba, nie wiem, czy ostaną się niektóre fragmenty Pisma Świętego.
Próba zakazania edukacji seksualnej w imię ideologicznych fiksacji, pod pozorem walki z pedofilią – to działanie na szkodę dzieci.
W 20 miastach równocześnie odbyły się protesty przeciw procedowanemu w Sejmie zakazowi edukacji seksualnej. Ogólnopolski Strajk Kobiet znów dowiódł siły swojej logistyki organizacyjnej i potencjału sprawczego.
Anna Zalewska była pierwszym ministrem edukacji, który wycofał się z konkursu Nauczyciel Roku. Żaden z poprzednich tego nie uczynił, nawet Roman Giertych tego nie zrobił, czym wszystkich nauczycieli przyjemnie zaskoczył.
Co tak naprawdę kryje się pod pojęciem „edukacja” w programie PiS? Czytamy, że to „niezbędny dla narodu zasób świadomości, system wartości, wiedzy i kwalifikacji”. Spróbujmy ustalić, co autor miał na myśli.
Gdy do szkół wprowadzono katechezę, wielu uczniów zapisywało się na nią ze względów pragmatycznych. Dziś, po reformie oświaty, z powodów pragmatycznych się wypisują.
Nauczyciele właśnie ogłosili, że 15 października rozpoczynają strajk. Szkoła wymyślona przez PiS na najbliższe lata (zresztą po łebkach i dość niestarannie) po prostu zrzeka się roli w życiu uczniów. A polityczni konkurenci nie wyjaśniają wprost, jak zamierzają ten bałagan posprzątać.
Chaos w szkołach spowodowany przez zmianę systemu edukacji wywołał nieoczekiwany skutek – wyraźne poruszenie wśród rodziców i uczniów. Zachęcamy do obejrzenia debaty z samorządowcami poświęconej w całości tej tematyce.
Prezentowane przez PiS arogancja i lekceważenie ustaleń wydają się ostentacyjne. Choć szef MEN Dariusz Piontkowski zapowiadał, że w 2020 r. nauczyciele mogliby liczyć na wzrost pensji, nie ma to odzwierciedlenia w projekcie budżetu.
10. Ogólnopolski Zjazd Pedagogiczny (18–20 września) zdarzył się w momencie szczególnym, trudnym. Była więc mowa o wyzwaniach, przed jakimi stoją dziś nauczyciel i uczeń, o kondycji rodziny i o problemach młodego pokolenia.
Nauczyciele ogólniaków i techników przyznają, że z absolwentami podstawówek pracuje się trudniej niż z tymi po gimnazjach. Z kolei rodzice uczniów złożyli aż 20 tys. wniosków o wgląd do arkuszy egzaminacyjnych. To rekordowo dużo.
Pod wpływem pisowskiej zmiany systemu oświaty polska szkoła w szaleńczym tempie odjeżdża od wymogów i potrzeb współczesnego świata.
System oświaty w Polsce wchodzi w kulminacyjną fazę tzw. reformy. Ze szkolnego krajobrazu zniknęły gimnazja, zmieniły się podstawy programowe i kompetencje samorządu terytorialnego.
Tzw. dobra zmiana nieudolnie łudzi siebie i innych, że ma znaczenie w Europie, ale prawda jest taka, że nic nie uzyskała. A w kraju trwa kryzys rekrutacyjny, z którym sobie nie radzi. Jest bardzo prosty sposób na wyjście z całej sytuacji na tarczy, mianowicie odsunięcie Zjednoczonej Prawnicy od władzy przy najbliższych wyborach.
Od rodziców słyszę, że nigdy nie pogodzą się z tym, że dziecko nie trafiło do szkoły, do której powinno trafić. Świetne wyniki, doskonałe oceny, sukcesy – i to wszystko na nic? Przecież jak nic z tym nie zrobimy, dalej będzie już tylko gorzej. Odpuściłbyś, gdyby chodziło o twoje dziecko?
Po burzliwej wiośnie w szkołach zaczyna się gorące lato. Absolwenci gimnazjów i podstawówek szturmują upatrzone licea i technika, które w tym samym czasie, tylnymi drzwiami, opuszczają nauczyciele.
Pożegnaliśmy się z kolejnym rokiem szkolnym. Nie rozstaliśmy się jednak z problemami nękającymi polską oświatę, nie tylko z powodu kumulacji roczników aplikujących do szkół średnich i zapowiadanego na wrzesień nauczycielskiego strajku.
Zaplanowana na przyszły rok kumulacja absolwentów podstawówek i gimnazjów w pierwszych klasach szkół średnich to ewenement na skalę świata. Rodzice dzieci z tego rocznika nie mówią o niczym innym. Na równie głupi i pedagogicznie szkodliwy pomysł nie wpadł dotąd nikt.
Przedstawiony przez rzecznika praw dziecka raport o sytuacji siódmoklasistów daje do myślenia. Ale pewnie nie skłoni do refleksji minister edukacji.
Motywacyjno-moralną katastrofę w oświacie najlepiej widać z perspektywy pokoju nauczycielskiego.
Za rok czeka ich walka o miejsce w liceum. Tyle że do szkół średnich ruszy ponad dwa razy więcej uczniów niż zwykle. Oni będą młodsi. Do boju staną wyczerpani, zniechęceni, wypaleni. Dorośli pobawili się w szkołę. Ich kosztem.
W polskich szkołach ważniejsze będzie teraz kształcenie ideologiczne niż przygotowanie do życia w XXI w. Młodzi ludzie wyjdą z takiej szkoły bezbronni wobec manipulacji świata.
Można odnieść wrażenie, że ministerstwo i rodzice niepełnosprawnych dzieci żyją w dwóch różnych rzeczywistościach. Tracą na tym dzieci.
Przeciwnicy reformy oświaty spotkali się przed siedzibą MEN, żeby zademonstrować niezadowolenie w związku z likwidacją gimnazjów. Reforma, choć dopiero wchodzi w życie, zbiera pierwsze żniwa.
W trzęsieniu ziemi, jakim jest dla szkoły reforma edukacji, najmniej ucierpi katecheza.
Moda na pewne języki sprawia, że inne są traktowane po macoszemu. W konsekwencji zupełnie znikają ze szkół.
Można być wręcz pełnym uznania, że w szaleństwie towarzyszącym „deformie” i zmianach w szkolnictwie udało się zachować poziom porównywalny do tego w poprzednich latach.
Inspekcje wizytatorów w szkołach podczas trwania strajków, awantury z samorządowcami, zastraszanie nauczycieli, historyczno-religijny przechył w tematach konkursów dla uczniów. Oto najświeższy wkład kuratoriów w edukację.
Można przypuszczać, że gdyby nie ostra konkurencja tematów protestów i marszów zaplanowanych na ten sam dzień, akcja pod MEN byłaby liczniejsza.
Dziś problemem nie jest brak energii. Jeśli już, to jej nadmiar.
Przewidywano, że po zmianach w systemie edukacji będzie chaos, nerwy i konflikty. No i są.
Gimnazja do likwidacji. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawy wprowadzające zmiany w systemie oświaty.
Dr hab. Mikołaj Herbst, ekspert zarządzania oświatą, o tym, jak sobie poradzić z nadciągającą reformą edukacji.
Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się od minister edukacji wycofania się z projektowanych zmian w oświacie.
Trudno uwierzyć, że kiedyś ludzie wybierali pracę nauczyciela w przekonaniu, że zapewnia stabilizację. Właśnie nadchodzi kolejna rewolucja. Można powiedzieć, jak w dawnym dowcipie – wraca nowe.
To nie jest żadna reforma. To marnowanie pieniędzy na szkoły, trwonienie sił dyrektorów, nauczycieli i dzieci.
Jakiego nauczyciela potrzebuje współczesny uczeń? Takiego, który nauczy, ale też będzie ważną osobą w życiu młodego człowieka. Słowem: mentora.
Gmina Stoszowice w 20 lat przeprowadziła kilka eksperymentów edukacyjnych. Miało być twórczo, rozwijająco i z korzyścią dla uczniów. Skończyło się zamknięciem szkół. Wizjonerzy nie dali rady systemowi.
Prezydent nie zaszkodził temu, co konieczne, ale też nie wziął na siebie odpowiedzialności za to, co szkodliwe
Rodzice wygrali. Dzieci przegrały.