Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Obawy przedwczesne? Logika musicalu nie pasuje do Muzeum Historii Polski

Ryszard Holzer: Mam nadzieję, że moje obawy o taki zbyt „kulturoznawczy”, a nie dość „historyczny” sposób postrzegania przez Marcina Napiórkowskiego swej misji okażą się przedwczesne. Ryszard Holzer: Mam nadzieję, że moje obawy o taki zbyt „kulturoznawczy”, a nie dość „historyczny” sposób postrzegania przez Marcina Napiórkowskiego swej misji okażą się przedwczesne. WXCA/Daniel Ciesielski
Boję się, że Muzeum Historii Polski może (nie negując szlachetnych pobudek za tym stojących) stać się miejscem powielającym mit o kwitnącej mlekiem i miodem polskiej krainie, na którą ni z gruchy, ni z pietruchy w końcu XVIII w. napadli źli zaborcy.

„Rzeczywiście w XIX i XX w. nie zawsze szło nam dobrze. Ale jeśli cofniemy się nieco głębiej w historię, to nagle okazuje się, że byliśmy normalnym europejskim narodem, takim samym jak wszyscy, a może nawet nieco sprytniejszym i zaradniejszym, (...) wcześniej mieliśmy 800 lat całkiem udanej historii”.

Te słowa Marcina Napiórkowskiego, od dwóch miesięcy dyrektora Muzeum Historii Polski, z wywiadu w „Polityce”, jaki przeprowadził z nim Juliusz Ćwieluch, nieco mnie zaniepokoiły.

Funkcja psychoterapeutyczna?

Nie tylko dlatego, że „wcześniej” nie byliśmy „normalnym europejskim narodem, takim samym jak wszyscy”. W tym kontekście warto zresztą przywołać książkę „Całkiem zwyczajny kraj” Briana Porter-Szűcsa, który zauważa, że naród – we współczesnym sensie tego słowa – w Polsce przedrozbiorowej nie istniał. Było polsko-litewsko-ruskie państwo, niegdysiejsze imperium, ale jakaś tam wspólnota obywatelsko-narodowa obejmowała co najwyżej szlachtę, czyli z grubsza co dwudziestego mieszkańca tego organizmu politycznego.

Ale nawet pomijając to zastrzeżenie i przyjmując nieuniknione skróty myślowe i uproszczenia na okoliczność wywiadu prasowego, te słowa o „całkiem udanych” 800 latach są nie do końca prawdziwe. Od połowy XVII w., od szwedzkiego potopu i od powstania Chmielnickiego Rzeczpospolita była już na równi pochyłej, a w XVIII w. stała się de facto rosyjskim protektoratem. Trwał proces degrengolady mieszczaństwa i w ogóle miast, zaciskania pańszczyźnianej pętli na chłopskich szyjach, niszczenia resztek demokracji szlacheckiej przez magnaterię.

Reklama