Wszechświatem nieustannie wstrząsają potężne kataklizmy. Nie ma sekundy, w której nie wybuchłaby jakaś gwiazda, pozostawiając w miejscu eksplozji swój rdzeń zamieniony w czarną dziurę lub gwiazdę neutronową (zbudowany głównie z neutronów obiekt o masie Słońca, lecz o średnicy zaledwie kilkunastu kilometrów). Średnio co pół minuty dochodzi do zderzenia i zespolenia pary gwiazd neutronowych; co kilka minut – do zderzenia i zespolenia pary czarnych dziur. Zgodnie z ogólną teorią względności Einsteina każda taka katastrofa powoduje swego rodzaju sejsmiczny wstrząs przestrzeni (dokładniej – czasoprzestrzeni), którego echa rozbiegają się po całym kosmosie w postaci fal grawitacyjnych.
Proste sedno zawiłej teorii
Ogólną teorię względności spowija nimb tajemnej wiedzy dostępnej tylko dla wybranych. Jej sedno jest jednak zadziwiająco proste i daje się zilustrować łatwo przyswajalną analogią. Najlapidarniej ujął je John Archibald Wheeler – wybitny amerykański fizyk teoretyk i kontynuator dzieła Einsteina, dzięki któremu terminy „czarna dziura” oraz „tunel czasoprzestrzenny” na trwałe weszły do codziennego języka. W jego autobiografii „Geons, Black Holes and Quantum Foam” (Geony, czarne dziury i piana kwantowa) znajduje się rysunek przedstawiający rozciągliwą membranę, wklęśniętą pod leżącym na niej kamieniem. Po stoku wklęśnięcia stacza się ziarnko żwiru, a podpis pod rysunkiem głosi: „Materia (kamień) mówi czasoprzestrzeni, jak ma się odkształcać; czasoprzestrzeń mówi materii (żwirkowi), jak ma się poruszać”. I to właściwie wszystko – reszta jest konstrukcją matematyczną, której piękno i głębię mogą docenić rzeczywiście tylko nieliczni. Kto rezygnuje z matematyki, musi zadowolić się stwierdzeniem, że czasoprzestrzeń i jej zawartość są ze sobą związane mniej więcej tak samo jak membrana z analogii Wheelera ze znajdującymi się na niej obiektami.