Dzięki realizowanym dziś filmom Azjaci w USA odzyskują podmiotowość, a międzynarodowa widownia ma szasnę zaznajomić się z ich perspektywą, dotąd pomijaną. Ale nie zawsze wychodzi.
najlepszego filmu, aktorki (Michelle Yeoh) i aktora drugoplanowego (Ke Huy Quan) – zgarnęło „Wszystko wszędzie naraz” (reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert, 2022), które od 1 grudnia można oglądać na kilku platformach streamingowych w Polsce. Bajecznie bogaci Azjaci Gesty te unaoczniają
Kino zaadaptowało motyw z „Dnia świstaka”, czyniąc z niego osobny nurt, w dodatku wyjątkowo popularny. I choć filmy te mówią o utknięciu w miejscu, to one same ciągle idą do przodu.
Mając Fabrykę Snów u stóp, zamarzyło jej się coś zgoła innego. Chciała robić filmy, i to na swoich warunkach. Jak mało kto zasługuje na retrospektywę w ramach American Film Festivalu.
Bette Davis stwierdziła, że każdy w branży ma dług wdzięczności wobec Olivii de Havilland. Ustanowiła precedens, sądząc się z wielkim studiem. Poza tym była świetną aktorką z 49 filmami na koncie. Zmarła dokładnie rok temu.
Art, była piosenkarką i aktorką, działającą w teatrze skupiającym mniejszość brytyjską. Nie byli szczęśliwym małżeństwem, ale mieli dzieci: Olivia urodziła się 1 lipca 1916 r., Joan 15 miesięcy później. W drodze do Europy, gdzie – zdaniem matki – warunki do wychowania córek były lepsze
Mało kto potrafi dziś tak przejmująco opowiadać o wyrzutkach, dowodząc, że w Fabryce Snów wciąż liczą się przede wszystkim historie. Czy wędrująca Chloé Zhao idzie prosto po Oscara?
„Diabeł wcielony” to swoista historia Stanów Zjednoczonych, kilkupokoleniowa opowieść na temat zła.
Premierę aktorskiej wersji „Mulan” Niki Caro przekładano wielokrotnie. Gdy ujrzała światło dzienne, na wydarzenie, też nie po raz pierwszy zresztą, padł cień skandalu.
Kino chętnie przygląda się sobie z czasów złotej ery Hollywood, kiedy przemysłem rządził system studyjny i model oparty na zakontraktowanych gwiazdach.
W obliczu pandemii warto sięgnąć po popularne i najbardziej kasowe filmy z czasów Wielkiego Kryzysu. Wtedy kina też świeciły pustkami.
Ladj Ly w swoim debiucie tworzy przejmujący, niepokojący thriller, będący obrazem francuskiego społeczeństwa. A może nie tylko francuskiego.
W rękach innego twórcy wyszłaby z tego zapewne całkiem niezła tragifarsa.
Słodko-gorzka, melancholijna, momentami zabawna opowieść o samotności, zagubieniu i nieprzystosowaniu.
Greta Gerwig dała pokoleniu Z, żyjącemu w nowej erze feminizmu i ruchu #MeToo, kolejną ekranizację „Małych kobietek”. Poprzednie generacje miały swoje wersje. Każde zasługuje wszak na własną Jo.
„Sokół z masłem orzechowym” to szczere, nienachalnie zabawne kino drogi. Potrzebne w epoce nieżyczliwości i nietolerancji.
Reżyser tak koloruje tę opowieść, że jej bohaterka dalej wydaje się niewinną Dorotką z kinowego „Czarnoksiężnika z Oz”.
Przejmująco szczera „Historia małżeńska” Noaha Baumbacha, przywodząca na myśl piosenki Boba Dylana o rozstaniach, to być może najodważniejszy i najdojrzalszy film tego reżysera.
W tym roku po raz pierwszy bohaterem osobnego cyklu na American Film Festivalu jest aktor. Gregory Peck nigdy nie był twardzielem, a w Ameryce wciąż jest uznawany za wzór cnót.
Ani to pastisz kina rabunkowego, ani brutalny kryminał, a skoro coś pośrodku, to wychodzi nijako.
Banalna intryga generuje serię szalonych zdarzeń, mniej lub bardziej śmiesznych gagów podawanych przez reżysera w zawrotnym tempie.
Stało się, niczym za pstryknięciem Thanosa. Zarabiając 7,67 mld dol., korporacja The Walt Disney Company pobiła kolejny rekord, który od 2016 r. i tak należał do niej.
O dzieło reżysera, które właśnie weszło do polskich kin, w USA nadal toczą się boje. Mimo to film powinien usatysfakcjonować tych, którzy czekali na premierę nowego Allena na dużych ekranach i jakimś cudem przeżyli rok bez jego kolejnego tytułu.
Dokument poświęcony Diego Maradonie przypomina uprawiany przez niego futbol – poetycki, bajeczny i dynamiczny, ale niepozbawiony przecież słabszych momentów.
Film z Jennifer Aniston i Adamem Sandlerem to wakacyjna, zupełnie niezobowiązująca komedia, która może przypaść do gustu miłośnikom klasycznych kryminałów spod znaku Agathy Christie czy Arthura Conan Doyle’a.
Na ekrany polskich kin wchodzą właśnie „Niedobrani”, rzadki przykład udanej i naprawdę zabawnej komedii. Pewnie nigdy by nie powstała, gdyby nie starsze filmy z popularnego gatunku screwball comedy. Przypomnijmy je.
Jak co roku prezentowane podczas festiwalu filmy – a jest ich naprawdę sporo, ponad 150 – starają się uchwycić rzeczywistość.
Wiara od zawsze była mocną stroną bohaterki, która już w dzieciństwie spędzała czas z wyimaginowanym przyjacielem, jednorożcem.
Paryż, wraz z katedrą Notre Dame, w kinie pojawia się często. Prawdopodobnie żadne inne miasto nie było tak chętnie i z taką fascynacją portretowane przez filmowców.
Widz jest więc – który to już raz? – świadkiem upadku amerykańskiego snu, a wraz z nim człowieczeństwa.
Główni bohaterowie filmu przedzierają się przez życie niczym Butch Cassidy i Sundance Kid, dostając przy tym finał, na jaki zasługują.
Parafrazując jeden z przebojów Elvisa Presleya: wygląda jak anioł, chodzi jak anioł, mówi jak anioł, choć w rzeczywistości to istny diabeł w przebraniu.
Historia, która stanowi kolejny wariant dość powszechnie wykorzystywanego przez kino motywu, jest nużąca i aż nazbyt rozwleczona.
Trudno dziś o dobry świąteczny film. Nie dlatego, że takie nie powstają, ale dlatego, że powstaje ich za dużo. A ich jakość pozostawia sporo do życzenia.
Główna bohaterka jest postacią grubymi nićmi szytą.
Obraz jest opisem trudnej relacji ojca z nastoletnim chłopakiem uzależnionym dosłownie od wszystkiego.
Każda kolejna wersja historii o tym, jak Grinch najpierw ukradł, a potem oddał święta, dodaje coś nowego, sprzecznego z edukacyjnym efektem, który chciał osiągnąć twórca tej postaci Theodor Geisel.
Czego tu nie ma! Są zdjęcia do złudzenia przypominające relację z kibolskiej ustawki czy też siłowej demonstracji przeciwko władzy.
Bernardo Bertolucci, mistrz włoskiego kina, uważał się za nonkonformistę. Podczas wywiadów drażnił ponoć włoskich dziennikarzy, na pytania odpowiadając wyłącznie po francusku.
Czy realizacja filmów o masakrze sprzed zaledwie 7 lat na pewno jest etyczna? Obydwa można już obejrzeć: jeden w kinie, drugi w Netflixie.
Reżyser stara się nie dawać widzowi jednoznacznych odpowiedzi, choć równocześnie sugeruje je w aż nadto klarowny sposób.
Najnowsze dzieło Davida Roberta Mitchella, „Tajemnice Silver Lake”, podzieliło krytyków. Co nie zmienia faktu, że reżyser należy do ścisłej czołówki filmowców, których karierę należy uważnie śledzić.
Wizualnie film wygląda bardzo dobrze i spójnie, ale znaczenia przypisane zabiegom technicznym wydają się wyjątkowo płytkie.
Filmu Grega Berlantiego może i nie potrzebuje zachodnia widownia, ale tam, gdzie kwestie równouprawnienia wciąż nie są normą, nabiera on zupełnie odmiennego charakteru.
Nowy film Triera – baśniowa „Thelma” – to nieoczekiwana zmiana tonacji w jego twórczości. Zagraniczna prasa zdążyła już obwołać ten utwór thrillerem w stylu Alfreda Hitchcocka.
Miloš Forman, legendarny reżyser, kluczowa postać czechosłowackiej Nowej Fali, zdobywca dwóch Oscarów i trzech Złotych Globów, zmarł po krótkiej chorobie 13 kwietnia tego roku. Miał 86 lat.
Kariera Grety Gerwig, choć nie dostała Oscara za reżyserię, jest na najlepszym możliwym etapie i nic nie wskazuje na to, że miałaby zwolnić.
Nominowane do Oscarów „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” Martina McDonagha są kompromisem między różnymi wizjami kina tego reżysera.
Film przypomina pocztówkę z wakacji, którą co roku wysyła ktoś niekoniecznie bliski, a która nie zawiera żadnej treści wartej zapamiętania.
Filmy Samuela Fullera stanowiły i najpewniej stanowią zwierciadło, w którym odbijają się najgorsze przywary Ameryki i Amerykanów.
Jego filmy opowiadają o ludziach skrzywdzonych i poniżonych, wyjętych z piwnicy.
Była przede wszystkim spontaniczna, naturalna, miała w sobie coś z naturszczyka, z osoby, którą można bez problemu spotkać na wielkomiejskiej ulicy.