Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Sprawozdanie wyborcze PiS: co dalej? PKW sama sobie podstawiła nogę

Szef PKW Sylwester Marciniak Szef PKW Sylwester Marciniak Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Tak jak jajko nie może być częściowo nieświeże, tak IKN SN nie może być nielegalna, orzekając o PiS, a legalna, orzekając o Konfederacji. Ostatnie decyzje PKW są od Sasa do lasa, przez co traci społeczną wiarygodność.

Państwowa Komisja Wyborcza odroczyła sprawę sprawozdania komitetu wyborczego PiS po korzystnej dla niego decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Odroczyła ją do czasu „systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby”.

Czyli na rok? Może nieco więcej lub mniej. W praktyce oznacza to przerzucenie ciężaru decyzji na ministra finansów Andrzeja Domańskiego, od którego PiS będzie się domagał wykonania orzeczenia Sądu Najwyższego wobec bezczynności PKW.

PKW podstawia sobie nogę

Oczywiście PiS może skorzystać z możliwości skargi na bezczynność organu do sądu administracyjnego, ten zaś może – jeśli uzna orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej (IKN) za prawnie istotne – ukarać PKW karą pieniężną. I to by było na tyle. Gorzej ma minister Domański, bo jeśli PiS powróci do władzy, pociągnie go do odpowiedzialności za niedopełnienie obowiązków (art. 231 kk). Chyba że Domański zastosuje – wzorem Marcina Romanowskiego – „obywatelski opór” i zdoła się w porę ukryć.

PKW sama sobie podstawiła nogę, dopuszczając niedawne (z października) postanowienie IKN SN uznające skargę Konfederacji na odrzucenie przez PKW sprawozdania tej partii z wydatków kampanijnych w 2019 r. Tak jak jajko nie może być częściowo nieświeże, tak IKN SN nie może być nielegalna, orzekając o PiS, a legalna, orzekając o Konfederacji. I nie ma znaczenia, że PKW podejmuje decyzje w głosowaniu i raz jest taka większość, raz inna. Skoro decyzje są od Sasa do lasa, to PKW traci społeczną wiarygodność.

Reklama