Przelewu nie będzie? Kampania PiS wisi na włosku, zmierzamy w stronę precedensu
A więc nie zapłacił. Po kilku dniach deliberacji minister finansów Andrzej Domański zrobił to, do czego namawiali go liczni prawnicy oraz komentatorzy – wstrzymał się z nakazaną mu przez Państwową Komisję Wyborczą wypłatą zakwestionowanego wcześniej przez tę samą PKW zwrotu kosztów kampanii wyborczej PiS z 2023 r., domagając się dokonania przez PKW jej wykładni. Tym samym gorący kartofel, podrzucony ministrowi przez PKW, został rzucony z powrotem w jej ręce. PiS musi jeszcze jakiś czas gryźć paznokcie, bo nie dziś i nie jutro dowiemy się, czy pieniądze w końcu zostaną przelane.
Obecnie chodzi o kilkanaście milionów złotych, ale niewiadomą jest również subwencja za 2023 r., która powinna wynieść ponad 30 mln. Sprawa jest wagi najwyższej, a spór prawny wokół wypłat środków budżetowych dla PiS stanowi ze wszech miar istotny precedens, nie mówiąc już o tym, że jego rozstrzygnięcie będzie miało wpływ na kampanię prezydencką, a w razie wstrzymania dotacji połączonego z przegraną Karla Nawrockiego można się spodziewać podważania ważności wyborów przez powołaną do tego Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
A przecież cała rzecz rozbija się o to, czy ta izba jest w ogóle sądem i częścią Sądu Najwyższego. W świetle orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sądem nie jest, gdyż została obsadzona przez tzw. neosędziów, wybranych przez niekonstytucyjnie upolitycznioną przez PiS Krajową Radę Sądownictwa.
Pieniądze PiS: na czym polega ten spór
Jak wiemy, PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS, a następnie, 30 grudnia, wykonując postanowienie IKNiSP SN, która uwzględniła skargę partii, ostatecznie sprawozdanie przyjęła, zlecając ministrowi finansów dokonanie wypłaty spornych kwot.